Od Ligi Mistrzów do przeciętniaka
2012-02-21 20:23:14; Aktualizacja: 12 lat temuOstatnie lata dla kibiców Fiorentiny był bardzo rozczarowujące. Zespół utracił czołową pozycję w Serie A, co poskutkowało brakiem awansu do europejskich pucharów.
Wielki Prandelli
Kiedy Fiorentina obroniła swój byt w Serie A po dramatycznym dla klubu sezonie 2004/05, głośno mówiło się o drużynie w kontekście walki o najwyższe cele w lidze włoskiej oraz Lidze Mistrzów w kolejnych latach. W końcu marzenia się spełniły. Co prawda Fiorentina zaliczyła pierwsze wstępy w prestiżowych rozgrywkach dopiero w sezonie 2008/09.
Człowiekiem, który osiągnął ten sukces był Cesare Prandelli. Trener w połączeniu ze współpracą z właścicielem klubu, Andreą Della Valle oraz dyrektorem sportowym, Pantaleo Corvino, chcieli nawiązać do najpiękniejszych momentów z historii popularnych „Fiołków”.
Pod skrzydłami Prandellego, zespół należał do czterech najsilniejszych drużyn w Italii. Ponadto, Fiorentina dwukrotnie brała udział w rozgrywkach Ligi Mistrzów.
Najbardziej udany występ piłkarze z Florencji zaliczyli dwa sezony temu (2009/10). Wówczas to, „Viola” została wyeliminowana w 1/8 finału po dwumeczu z Bayernem Monachium, a podczas zmagań grupowych okazała się lepsza między innymi od Olympique Lyon oraz Liverpool’u. Warto przypomnieć także okres, kiedy klub doszedł do półfinału Pucharu UEFA w 2008 roku. Wtedy to, gracze z Toskanii ulegli Glasgow Rangers po serii rzutów karnych i tym samym przekreślili szansę na wywalczenie pierwszego trofeum pod dowództwem Prandellego.
Jakby jednak nie patrzeć, dzięki pracy tego właśnie szkoleniowca cała piłkarska Europa wiedziała kim jest ACF Fiorentina. Zespół posiadał stabilność, styl gry oraz ducha walki- niezwykle ważny czynnik w futbolu.
Chude lata we Florencji
Era Prandellego we Fiorentinie dobiegła końca po sezonie 2009/10. Trener, któremu kibice we Florencji zawdzięczają tak wiele, postanowił przyjąć propozycję objęcia reprezentacji Włoch. Jego pozycję zajął Sinisa Mihajlović. 42-letni Serb pracował wcześniej w Bolonii oraz Catanii, a jeszcze nie tak dawno uchodził za świetnego lewego defensora Interu Mediolan oraz kadry narodowej Jugosławii.
Swój pierwszy sezon Mihajlović zakończył tylko na 9 miejscu i nadchodzące rozgrywki miały być dużo bardziej udane w wykonaniu jego teamu. Niestety, tak się jednak nie stało. Podczas letniego okienka transferowego, zarząd klubu zdecydował się na sprzedaż kilku znaczących piłkarzy: Adriana Mutu, Mario Albrto Santanę, Marco Donadela, czy też Sebastiana Freya. Według wielu fachowców -i samych fanów „Violi” -,wspomniane zmiany były zupełnie niepotrzebne i rozbiły ducha zespołu.
Jednakże początek rozgrywek był poprawny. „Fiołki” odniosły zwycięstwo na inaugurację rozgrywek z Bolonią 2:0 i oprócz porażki w Udine 0:2, zespół wygrał 3:0 z Parmą oraz zremisował na wyjeździe z Napoli 0:0. Prawdopodobnie mecz z Lazio Rzym przed własną publicznością, zadecydował o losie Fiorentiny. Ostatecznie to rzymianie wywieźli trzy punkty z Artemio Franchi, mimo iż to Fiorentina objęła prowadzenie 1:0, nie wykorzystując dodatkowo kilku znakomitych sytuacji.
W następnych spotkaniach gracze z Florencji byli zagubieni jak chłopcy we mgle. Zaledwie dwa zwycięstwa w sześciu spotkaniach, to chyba zbyt mało, aby móc myśleć o pogoni za ligową czołówką. W końcu, po porażce z Chievo zdymisjonowany został sam szkoleniowiec. Podsumowując półtoraroczny pobyt Mihajlovicia we Fiorentinie, dochodzi się do wniosku, że Serb miał niezwykłą motywację i chęci do pracy. Problem polegał przede wszystkim na tym, że niektórzy zawodnicy nie do końca angażowali się w grę drużyny. Oczywiście zdarzały się bardzo występy jak przeciwko AS Roma (2:2), Udinese (5:2), Palermo (4:2). lub Parmie (3:0). Zwykle jednak szło jak po grudzie, zwłaszcza w spotkaniach wyjazdowych.
Drugą sprawą jest schemat taktyczny. Mihajlović przez większość swojej kadencji, a szczególnie w obecnych rozgrywkach, upierał się przy systemie 4-3-3. Nie mając w kadrze odpowiednich graczy pasujących do tego ustawienia, gra Fiorentiny wyglądała niezręcznie i mało skutecznie. Osamotniony na szpicy Gilardino, tracący formę z meczu na mecz Alessio Cerci, pozbawiony błysku Montolivo, nie wspominając już o Vargasie. Jedynym piłkarzem próbującym zrobić różnicę był powracający po długiej kontuzji Steven Jovetić, no ale cóż może wskórać jeden zawodnik bez odpowiedniego wsparcia partnerów na boisku?
Delio Rossi - nowa nadzieja
Debiut nowego szkoleniowca przypadł na potyczkę z AC Milan. Bezbramkowy remis we Florencji, wlał nadzieję w serca kibiców Fiorentiny na lepsze czasy. Kolejne spotkania pod wodzą Rossiego nie były już tak udane, ale wydaje się, że efekty pracy doświadczonego trenera powoli przynoszą efekty.
Na uwagę zasługuje zmiana systemu gry. Od spotkania z Novarą (wygrana Fiorentiny 3-0), Delio Rossi, ustawia swój zespół w systemie 3-5-2, co więcej okazję do gry otrzymali młodzi: Matija Nastasić oraz Amidu Salifu. Zmiana okazała się strzałem w dziesiątkę dla Mattii Cassaniego. Nominalny, prawy obrońca ma teraz dużo swobody w roli prawoskrzydłowego, co przekłada się na dobrą dyspozycje całej drużyny.
W linii pomocy bryluje także waleczny Valon Behrami i robiący stałe postępy Andrea Lazzari. Atak Jovetić - Amauri wygląda bardzo obiecująco. Czarnogórzec zdobył już 12 goli w Serie A, natomiast Brazylijczyk z włoskim paszportem wciąż oczekuje na premierowe trafienie.
Po odejściu Alberto Gilardino, jedynymi znakami zapytania są Riccardo Montolivo oraz Juan Vargas. Zainteresowanie reprezentantem Włoch wyrażają AC Milan oraz Juventus Turyn i pytanie brzmi czy „Ricky” będzie miał motywację, aby wciąż dawać dla „Violi” 100% Jeżeli chodzi o Peruwiańczyka, to lewoskrzydłowy musi złapać odpowiednio wysoką formę, a wtedy na pewno będzie jednym z najlepszych piłkarzy w drużynie.
Fiorentina przechodzi obecnie w czasie gruntownej przebudowy. Wydaje się, że najważniejsze są spokój oraz wyrozumiałość ze strony zagorzałych kibiców. Sukcesy? Jeżeli prezydent Andrea Della Valle nie będzie podejmował żadnych nerwowych ruchów i takowe z pewnością przyjdą. Teraz wszystko bowiem w rękach trenera oraz samych zawodników. A zatem: Forza Viola!
Łukasz Kulak