Orzeł wylądował – życie i dylematy Krystiana Bielika
2016-03-22 19:54:06; Aktualizacja: 8 lat temu Fot. Transfery.info
Straszliwą burzę rozpętała wczoraj informacja, że Krystian Bielik odrzucił powołanie na zgrupowanie reprezentacji Polski do lat 18.
Słuszne czy nie – wypada najpierw poznać tło sprawy. Kim dla Arsenalu jest Bielik, a kim może się stać? I jakie trzeba mieć powody (…priorytety?), by prosić PZPN o zwolnienie z obowiązku przyjazdu „na kadrę”?
Zima 2015. Po udanej rundzie jesiennej (nastolatek zalicza pięć świetnych spotkań w seniorskiej drużynie Legii). Po Bielika ręce wyciąga Arsenal – szybki transfer, prezentacja, która doczekała się nawet posta na Facebooku (co jest dość rzadkie w przypadku transferów do drużyn młodzieżowych). Cena? Wysoka. Dwa miliony euro. Do tego przeróżne głosy ekspertów tu w Polsce – od tradycyjnych lamentów, że „za wcześnie, utonie” po nihilistyczno-polskie podejście „u nas zmarnuje talent”. Bez najmniejszego opowiadania się po którejkolwiek ze stron – póki co rację mają ci drudzy.
Bielik został kapitanem swojej drużyny młodzieżowej. „Nasz” 18-latek z powodzeniem gra zarówno na pozycji defensywnego pomocnika, jak i na środku obrony. Zaliczył debiut w seniorskiej drużynie. Pochwały wylewają się na Polaka strumieniem o szerokości Tamizy. Szanse na zaistnienie w seniorskiej drużynie „Kanonierów” Polak ma naprawdę duże.
Sezon młodzieżowej Premier League wchodzi w decydującą fazę. Drużyna Bielika (under-21, ostatni szczebel juniorski) ma spore szanse na wygranie drugiej dywizji młodzieżowej Premier League. Z drużyną under-19 Bielik rozegrał pięć meczów Youth UEFA League. W tym sezonie jeszcze sporo może ugrać. Spośród juniorów Arsenalu, Polak jest jednym z najczęściej wymienianych do awansu do pierwszego zespołu. Ale czy to wszystko oznacza, że Bielik może „nie chcieć” pojechać na zgrupowanie reprezentacji?
Burza na Twitterze przyniosła również efekt w postaci anegdoty dotyczącej Zbigniewa Bońka – obecny prezes polskiej federacji chciał 30 lat temu jechać do Albanii, by zagrać w meczu reprezentacji Polski. Zgody na to nie wydał Juventus, ponieważ dzień przed spotkaniem z Albanią Boniek miał zagrać w… finale Ligi Mistrzów. Reprezentant Polski rzekomo ostro postawił się Włochom – wolał zagrać z orłem na piersi niż walczyć o najcenniejsze klubowe trofeum. Ostatecznie… wystąpił w obu meczach. Finał wygrał, a dzień później strzelił zwycięską bramkę dla Polski. Wybitnie pełne szacunku podejście do reprezentacji, czyż nie?
Bielik takiego podejścia nie ma – to oczywiste. Nie jest husarzem z piłką przy nodze, gotowym, by stanąć do meczu „za ojczyznę”. Czy zdecydował się nie jechać na wielki turniej? Nie. Ominie go zaledwie towarzyski „turniejek”, rozgrywany na Łotwie. Dosłownie, seria trzech meczów o przysłowiową pietruszkę. Bez Krystiana reprezentacja nic nie straci, a on zyska tylko na kolejnych dniach pracy w Arsenalu.
Czy to jest swego rodzaju sportowy relatywizm? Niestety tak. Być może w dzisiejszych czasach reprezentowanie swojego kraju to nie jest najwyższy honor. Być może młodzi piłkarze, obyci z piłkarskim światem, chłodno ważą co jest dobre dla ich kariery, co przyniesie im więcej korzyści. Dobre czy nie, jest coraz częstszą praktyką.
Nie zapominajmy, że Bielik nie zawiesił kariery reprezentacyjnej. Nie postanowił ot tak nie pojawić się na zgrupowaniu, tylko wysłał do związku oficjalną prośbę o zwolnienie z obowiązku. Nie stał się nagle zdrajcą narodu, po prostu w danym momencie uznał, że bardziej niż gra w towarzyskim turnieju przyda mu się tydzień walki w klubie. Logiczne, wytłumaczalne, relatywistyczne. Złe? Złe jest popadanie w skrajność. Odrzucenie jednego powołania, na towarzyskie mecze, nie oznacza wypięcia się na swój kraj.