Paulo Dybala: Słodko-gorzkie pożegnanie chłopca, który chciał zostać legendą
2022-03-22 13:34:08; Aktualizacja: 2 lata temuTo już potwierdzone i pewne. Paulo Dybala nie przedłuży kontraktu z Juventusem, a kibice mogą odczuwać niemały dysonans, bo choć od dawna się na to zanosiło, tak wciąż jest to duże zaskoczenie.
„Mam nadzieję, że zostanę legendą Juventusu. Mam duży szacunek do koszulki z numerem 21. Gdyby Juventus poprosił mnie o założenie dziesiątki, przyjąłbym to, ale nie sądzę, bym sam mógł o to zabiegać” - mówił w 2017 roku Paulo Dybala w wywiadzie dla Sky Sport Italia.
Jeszcze dwa lata wcześniej młody napastnik, robiący wówczas furorę w Palermo, stał u progu wielkiej kariery. Został zaproszony przez władze „Bianconerich” na finał Ligi Mistrzów, co prawda przegrany, ale pobudzający wyobraźnię. Niedługo po cytowanych wyżej słowach Dybala sam prowadził zespół do finału Champions League. Ambicje były duże, plany pełne szlachetnych intencji i mimo ofert ani klub, ani piłkarz nie wyobrażali sobie rozstania. Z roku na rok czar jednak przemijał.
Temat przedłużenia kontraktu przez „La Joyę” przewijał się co sezon. Media jak mantrę powtarzały wciąż te same schematy - Dybala otrzyma podwyżkę, możliwe, że do dziesięciu milionów euro za sezon, negocjacje trwają, są zaawansowane. Ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. To kontuzje, to umowa Cristiano Ronaldo, to pogarszająca się sytuacja ekonomiczna.Popularne
W szczere chęci Dybali trudno było wątpić, wszak Juventus przyjął już nawet ofertę Tottenhamu i był gotowy go sprzedać, a transakcję zablokował sam piłkarz. Napastnik naprawdę sądził, że może być jak Alessandro Del Piero. Może nie tak bramkostrzelny, ale chciał do łatki ulubieńca kibiców dorobić tę legendy.
Momentami trudno było go jednak jakoś konkretnie określić. Jedną akcją potrafił zmienić losy meczu, kiedy schodził z prawego skrzydła na lewą nogę, śmiało można było wyobrazić sobie piłkę w siatce. I wszystko to tylko po to, by chwilę później zawodnik przepadł gdzieś na boisku, nawet bez przypisanej pozycji.
Dziś trudno nawet zadać pytanie „dlaczego Juventus chciał rozstania?”. Bo wcale nie chciał. W takim razie dlaczego Dybala chce odejść? Też przecież nie chce! Zbliżający się wielkimi krokami rozwód nie wynika z kłótni, wzajemnej niechęci czy nawet warunków finansowych. Pewna koncepcja po prostu się wypaliła.
Posiadanie w składzie kogoś takiego jak Paulo Dybala to zawsze wartość dodana i Juventus doskonale o tym wie. „Juve” i Dybala są dla siebie stworzeni, ale jednocześnie nie mogą z tej współpracy wykrzesać już nic więcej. Jeszcze pod koniec zeszłego roku kierownictwo „Starej Damy” chyba się o to łudziło. Zrzucono balast umowy Cristiano Ronaldo, w końcu miała nadejść upragniona podwyżka.
Ale nowi działacze zrobili to, z czego niegdyś słynął dyrektor Giuseppe Marotta - bez sentymentów ocenili sytuację na chłodno. I okazało się, że to nie „La Joya” powinien być w centrum projektu. To by w tej chwili już nie przeszło. Zainwestowano więc w Dušana Vlahovicia.
Gdzieś w tym wszystkim strony nadal chciały jednak się porozumieć. Czy Juventus przesadził, oferując graczowi niższe zarobki niż obecne? Nie. Tu zaważyła czysta kalkulacja. Paulo Dybala miał problemy mięśniowe. Nie wypadał z gry na długo, ale za to bardzo często. Trudno zatem dziwić się klubowi, że miał pewne obawy.
Niższa pensja i zapewnienie łatwo osiągalnych bonusów, które koniec końców mogły wspomnianą podwyżkę zapewnić, zdawało się uczciwą propozycją dla obu stron. „Stara Dama” podejmowałaby mniejsze ryzyko, Paulo Dybala wciąż zarabiałby niemało, a przy szczęściu do zdrowia nawet i więcej niż obecnie. Nie można przy tym jednak stwierdzić, że to piłkarz jest tutaj tym złym.
On ma już 28 lat, kiedy miałby dostać podwyżkę, jeśli nie teraz? Jeśli inny klub jest w stanie mu ją zagwarantować, nic dziwnego, że chce chociaż spróbować.
Paulo Dybala zdał sobie sprawę, że nie zawsze można być Alessandro Del Piero. Czasem lepiej być po prostu sobą. Legenda „Bianconerich” też przyjęła niegdyś kontrakt in blanco, bez negocjacji pensji. Jak się okazało, trochę naiwnie. Bo dla Del Piero był to jeden z ostatnich kontraktów, a dla Juventusu ten ostatni.
Tak małe, a tak kluczowe niedopowiedzenie doprowadziło do bardzo gorzkiego pożegnania.
Decyzja Dybali to właśnie przyjęcie gorzkiej pigułki, ale zostawienie sobie czegoś na osłodę. Bo to on dokonał ostatecznego wyboru, wiedząc, że paradoksalnie jest on dla obu stron tak samo smutny, jak i słuszny.