Pełne trybuny i dwie bramki. Lechia postawiła się Legii i wywiozła ze stolicy cenny punkt
2016-04-02 23:11:37; Aktualizacja: 8 lat temuSobotni mecz w Warszawie miał być konkurencją dla El Clasico i piłkarze obydwu drużyn nie zawiedli. Były widowiskowe oprawy, zapierające dech w piersiach akcje i nie zabrakło również bramek.
Mecz 29. kolejki Ekstraklasy. Pojedynek dwójki przyjaciół z boiska. Spotkanie dawnych znajomych (Ariel Borysiuk i Stojan Vranjes jeszcze niedawno reprezentowali barwy Lechii). Sobotnie spotkanie zyskało wiele określeń, jeszcze na długo przed pierwszym gwizdkiem Daniela Stefańskiego, ale tylko jedno pasuje do niego jak ulał: mecz o życie. Gdańszczanie przyjechali do stolicy, aby pokonać „Wojskowych” i ciągle liczyć się w walce o ósme miejsce w grupie mistrzowskiej.
Walka dziecka z niedźwiedziem
Jednak podopiecznych Piotra Nowaka czekało szalenie trudne zadanie. Goście przyjechali na stadion, na którym ostatni raz wygrali 24 sierpnia 2013 roku (0-1 po bramce Pawła Buzały), a sami nie prezentują się najlepiej odnoszą fatalne wyniki na wyjazdach. Dziesiąta drużyna Ekstraklasy zdołała zwyciężyć jedynie dwa razy, zanotowała cztery remisy i aż osiem razy przegrała! Dzięki temu Lechia jest najgorszym zespołem w lidze w delegacjach i tej postawy nie przysłonią nawet najbardziej efektowne wygrane na własnym boisku.Popularne
Patrząc na powyższe statystyki tylko najwięksi optymiści mogli spodziewać się porażki Legii Warszawa, która ma najwięcej zwycięstw (17) w Ekstraklasie, najmniej straconych bramek (27), straciła w tym roku tylko jednego gola przy Łazienkowskiej, a ostatni raz przegrała… 25 października 2015 roku z Lechem Poznań.
Piłkarze Piotra Nowaka mieli nóż na gardle, ale aby powtórzyć wynik Lecha i Korony Kielce (jedyne porażki Legii na własnym stadionie) musieli się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności. Tylko czy małe dziecko może przeciwstawić się niedźwiedziowi?
Odwaga nie poparta skutecznością
Jednak ten dzieciak zagrał beż żadnych kompleksów. Zawodnicy trenera Nowaka zastosowali taktykę Stanisława Czerczesowa: od pierwszej minuty wysoko podeszli pod rywala, który miał problemy z rozgrywaniem piłki, a przed stratą bramki ratował Legionistów Arkadiusz Malarz do spółki z środkowymi obrońcami. W grze „Wojskowych” – szczególnie w formacji obrony – widać było sporą nerwowość, co przełożyło się na brak komunikacji, która utrudniała powstrzymywanie ataków gdańszczan.
Trzeba przyznać, że piłkarze Lechii stanęli na wysokości zadania i wytrzymali presję tego spotkania. To „Biało – Zieloni” od początku do końca prowadzili grę i wielokrotnie zmuszali Legię do rozpaczliwych interwencji. Podopieczni trenera Nowaka nie chcieli pozostawić sytuacji przypadkowi i mimo gry na trudnym terenie walczyli o końcowe zwycięstwo. Jednak naprzeciwko nich stanęli Arkadiusz Malarz oraz Guilherme – inicjator większości akcji gospodarzy (w tym bramkowej Ondreja Dudy).
Legia pierwszy raz w tym roku walczyła z rywalem, który przyjechał do stolicy nastawiony na walkę o końcowe zwycięstwo. Trafienia Ondreja Dudy i Grzegorza Kuświka rozdzielają oba zespoły, ale to goście – szczególnie po czerwonej kartce Ariela Borysiuka – mogli przesądzić o końcowym zwycięstwie. Jednak jeśli gra się w przewadze ponad pół godziny i nie strzela się zwycięskiej bramki na Łazienkowskiej, to trudno liczyć na miejsce w najlepszej ósemce Ekstraklasy. Lepsza okazja do zwycięstwa w Warszawie może się już nie zdarzyć, a awans do grupy mistrzowskiej jest ciągle niepewny…