Polacy stało się, stało. Lodowaty prysznic na start nowego selekcjonera
2013-11-15 22:38:52; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Jest! Wszyscy "kibice" z telegazety znów mogą powiedzieć "reprezentacja jak zwykle dostała po dupie". Jak nienawidzimy tego, że mają rację. Kolejny ważny mecz - kolejne upokorzenie.
Co jest w tym wszystkim najgorsze? To, że w pierwszym meczu tak chwalonego w ostatnich dniach Nawałki w roli selekcjonera, nie było widać właściwie żadnych pozytywów. Ktoś pokazał, że trzeba na niego stawiać, że można na niego liczyć? Jodłowiec. Ktoś jeszcze? Pewnie Boruc, on zawsze ratował nam skórę i uratował kilka razy dzisiaj. Że dwa razy dał się pokonać? Jeśli daje się rywalom dojść do kilku(nastu?) sytuacji strzeleckich, w tym kilku jeden na jeden, trudno się dziwić.
Nie wypalił eksperyment z trzynastoma piłkarzami z Ekstraklasy - już słychać głosy. Tylko zaraz zaraz - w przodzie grała czwórka z lig zagranicznych, ba - gwiazd swoich zespołów! Lewandowski, Błaszczykowski, Mierzejewski, Sobota. Dwaj ważni piłkarze wicelidera ligi niemieckiej, pomocnik mający udział w 12 ligowych golach Trabzonsporu w tym sezonie (a mamy przecież dopiero połowę listopada!) i skrzydłowy, który przebojem stał się ważną postacią w silnej Bruggii. Do tego podobno chciany między innymi przez Lyon Krychowiak, który wyrasta na gwiazdę Reims. Mogliśmy być choć przez moment z nich zadowoleni? Z jednego z nich albo z wszystkich wziętych do kupy? Nie bardzo.
Oczywiście Olkowski z Kosznikiem pokazali, że to jeszcze nie ich rozmiar butów. Olkowski będzie miał o tyle łatwiej, że jest właściwie na początku swojej drogi futbolowej i było kilka drobnych zagrań pokazujących, że może być całkiem wartościową alternatywą dla Bereszyńskiego. Kosznik jest już jednak chyba zbyt wiekowym zawodnikiem, by dawać mu czas na ogrywanie się w kadrze i jeżeli nie dostanie szansy w Poznaniu, bądź dostanie i znów jej nie wykorzysta - pewnie już nigdy z orzełkiem na piersi nie zagra.
Na osobny akapit zasługują stoperzy, bo po nowocześnie grającym Kamińskim i chwalonym za grę w Rosji Jędrzejczyku spodziewaliśmy się czegoś więcej, niż dawanie się rozjeżdżać raz za razem piłkarzom takim jak Mak (6 meczów, w żadnym nie zagrał 90 minut, w średniaku 1. Bundesligi, Norymberdze), Nemec (4 bramki w 14 meczach w Unionie Berlin - 2. Bundesliga), Stoch (któremu nie można odmówić klasy, ale z którym wiecznie jest jakiś problem, bo w ciagu ostatnich czterech lat zwiedził cztery kluby w czterech różnych krajach), wspomaganym ze środka przez niesamowitego - to prawda - Hamsika. I jeśli chodzi o środek obrony, to tutaj Nawałka będzie musiał podjąć najważniejszą decyzję, ważącą na dalszej grze kadry - zmieniać i dalej szukać, czy dać drugą szansę i postawić na stabilność? Bo z ciągłych zmian w środku obrony (jak pokazała choćby kadencja Waldemara Fornalika) nic dobrego nam nie przyszło.
Ale to tylko jedna z wielu decyzji, jakie czekają dzisiejszej nocy na Adama Nawałkę. I - choć jesteśmy zniesmaczeni stylem porażki - po ludzku mu współczujemy. On, by tak jak zapowiadał, jutro punktualnie o 11:00 puścić kadrowiczom analizę z meczu, będzie musiał go raz jeszcze zobaczyć.