Polski plan działania, portugalska finezja i serbska precyzja. Lechia po 20 latach wygrywa w Gdańsku z Pogonią i dołącza do czołówki

2016-04-19 23:01:00; Aktualizacja: 8 lat temu
Polski plan działania, portugalska finezja i serbska precyzja. Lechia po 20 latach wygrywa w Gdańsku z Pogonią i dołącza do czołówki Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Piłkarze Piotra Nowaka odnieśli trzecie zwycięstwo z rzędu i dzięki wyśmienitej formie na dwa punkty zbliżyli się do podium Ekstraklasy.

Ostatnie mecze rundy zasadniczej pokazały, że Lechia Gdańsk pod opieką Piotra Nowaka zaczęła przypominać prawdziwą drużynę piłkarską, ale to pojedynki w rundzie finałowej oddadzą na co tak naprawdę stać gdańszczan. Pierwszy test w Lubinie ukazał, że biało-zieloni mają potencjał na europejskie puchary, jednak ścisk w grupie mistrzowskiej wymusza pełne skupienie i koncentrację w każdym meczu.

Skazani na remis

A ta była szczególnie potrzebna w meczu przeciwko Pogoni. Drużyna Czesława Michniewicza jeszcze nie wygrała w rundzie finałowej (mimo trzykrotnej kwalifikacji z rzędu), ale ostatnio poniosła tylko jedną porażkę w ostatnich 15. meczach i zanotowała pięć remisów z rzędu. „Portowcy” przyzwyczaili nas do tego, że jeśli zaczynasz mówić o drużynie ze Szczecina, to od razu myślisz: podział punktów. Zawodnicy „polskiego Mourinho” wyznają zasadę: „jeśli nie możesz wygrać, zremisuj”, a dobra organizacja gry i świetna forma Rafała Murawskiego gwarantują niezłe rezultaty.

Jednak aby realnie myśleć o awansie do europejskich pucharów potrzeba zwycięstw, a Pogoń ma z tym olbrzymie problemy. Kibice gości przed rozpoczęciem wtorkowego pojedynku w ciemno obstawiliby podział punktów, ale potrzebna była do tego świetna postawa szczecinian i łut szczęścia. Lechia w tym roku na swoim stadionie zanotowała cztery zwycięstwa i tylko raz dała sobie odebrać punkty.

Dominacja

Jednak piłkarzom Czesława Michniewicza zabrakło jednego i drugiego. Gdańszczanie od początku spotkania narzucili swoje warunki gry, wysoko zaatakowali przeciwnika i już w 9. minucie strzelili pierwszą bramkę. Podopieczni Piotra Nowaka przede wszystkim imponowali zaangażowaniem i konsekwencją z jaką atakowali bramkę Dawida Kudły, a mnogość wariantów rozegrania akcji zaskoczyła przeciwnika. Gospodarze byli przygotowani na każdą sytuację i nawet jeśli nie wychodził im atak pozycyjny, to potrafili zdobyć bramkę ze stałego fragmentu gry. Ofensywna gra Lechii w głównej mierze opierała się na Sebastianie Mili, Michale Chrapku i Sławomirze Peszce, którzy świetnie wykorzystywali dziury w obronie przeciwnika, ale brak skuteczności sprawił, że po ich akcjach nie padła żadna bramka. Pomimo tego ich dobry występ powinien dać do myślenia selekcjonerowi reprezentacji Polski.

Wracając do piłkarzy Pogoni „Portowcy” najbardziej zawiedli w defensywie. Lechia dysponuje znakomitym – jak na nasze warunki – potencjałem ofensywnym i tylko skuteczna gra w destrukcji mogła przynieść gościom sukces. Niestety, dwie sytuacje, po których goście stracili bramki trzeba zrzucić na karb braku koncentracji i komunikacji ich formacji defensywnej. Jeśli dodamy do tego bezzębną ofensywę, która kolejny raz liczyła na zrywy Rafała Murawskiego, to zobaczymy drużynę, która ponownie awansowała do grupy mistrzowskiej i znowu ma nikłe szanse na jakiekolwiek zwycięstwo.

Odmienne nastroje panują w szeregach Lechii. Po dzisiejszym zwycięstwie gdańszczanie tracą dwa punkty do trzeciego miejsca w tabeli i z taką grą mają realną szansę na awans do europejskich pucharów. Chociaż od euforii dzieli ich jeszcze pięć meczów, to nad Gdańsk powoli zaczyna wychodzić słońce.