Prześwietlamy potencjalnych pucharowiczów: Górnik Zabrze
2014-04-24 23:11:48; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Jeżeli dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach nie przyniesie w Zabrzu jakiejś magicznej odmiany, w ostatnich siedmiu kolejkach sezonu nadal obowiązywać będzie hasło: "kto nie wygra z Górnikiem, ten frajer".
Górnik bowiem zawodzi na całej linii. W 2014 roku nie wygrał żadnego spotkania o stawkę, a miał jedenaście szans. W tym prowadzenie 3:0 do 44. minuty z Jagiellonią. Niestety, nawet z "Jagą" w Zabrzu wygrać się nie udało. Nie będzie niczym odkrywczym stwierdzenie, że Górnik gra obecnie chyba najgorzej w całej lidze. I podejrzewamy, że pozostałe siedem zespołów z grupy mistrzowskiej nie było zmartwione, że Górnik nie wypadł z pierwszej ósemki. W takiej formie powinien być dostarczycielem punktów, chociaż kto wie, czy moment dekoncentracji i brak zwycięstwa z Górnikiem nie będzie dla kogoś oznaczał pożegnania z pucharami.
Patrząc na grę "Trójkolorowych" wiosną, zastanawialiśmy się, czy w ogóle coś podciągnąć pod mocne strony. Póki jednak w Zabrzu gra Paweł Olkowski, a po drugiej stronie Rafał Kosznik, niewątpliwym atutem jest ich gra, przede wszystkim do przodu. Olkowski ma szybkość, dobrą wrzutkę, zmysł do gry kombinacyjnej (szczególnie z Prejucem Nakoulmą), a Kosznik także świetne uderzenie z dystansu, którym niejednokrotnie już popisywał się w tym sezonie.
Szybkość piłkarzy Górnika - nie tylko bocznych obrońców - to też pewien atut przy wyprowadzaniu kontrataków. Szczególnie dobrze szło im to za Nawałki, za którym w Zabrzu zatęskniono właściwie już w momencie jego odejścia. Później ten, jak i inne atuty jakoś się rozmyły.
A przecież Górnik z jesieni słynął ze świetnego rozegrania piłki w środku pola, zakładania wysokiego pressingu, wymienności pozycji w ataku i szybkiego przemieszczania się zawodników poszczególnych formacji do przodu w fazie ataku. Nawet przetrzebioną obronę zawsze udało się jakoś polepić, jakoś załatać. Wiosną - bynajmniej. Nie fair wobec pracy, jaką wykonał Adam Nawałka byłoby pisać, że tymi atutami może się szczycić ekipa Wieczorka czy Warzychy
Zabrzanie - nie tylko w pamiętnym spotkaniu z Jagiellonią - nie potrafili utrzymywać przewagi. Z 3:0 z "Jagą" zrobiło się 3:3. Z 1:0 z Zawiszą w pucharze - 1:2, w lidze - 1:3. Z 1:0 z Pogonią - 1:1. Ani razu Górnik nie dowiózł prowadzenia do końca w tej rundzie. Głównie przez fatalną grę w drugich połowach spotkań. Tak, jakby najpierw trener Wieczorek, a później Warzycha, spuszczali z nich całe powietrze w przerwie. Bilans drugich połów wiosną? 1:13 licząc zarówno ligę, jak i Puchar Polski.
Na pewno wpływ na to musiała mieć plaga kontuzji, która z kadry zrobiła miszmasz, z którego co mecz trzeba było składać jedenastkę na nowo. Konfiguracji obrony nawet nie będziemy liczyć, ale pewnie z piętnaście różnych zestawień tej linii na przestrzeni całego sezonu by się uzbierało. Były momenty, w których ponad dziesięciu zawodników było niezdolnych do gry, w tym ośmiu-dziewięciu obrońców. Pech? Złe przygotowanie? Pewnie po trochu wszystkiego. W konsekwencji gra obronna wyglądała tak jak wyglądała, a stoperzy nie mieli nawet możliwości się zgrać. I postawilibyśmy każde pieniądze, że Górnik nie zagra ostatnich siedmiu meczów z niezmienioną parą stoperów.