Prześwietlamy potencjalnych pucharowiczów: Zawisza Bydgoszcz
2014-04-24 19:50:18; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
W naszym przeglądzie ekip, które mogą zająć miejsce na podium, zaglądamy do Bydgoszczy, która na puchary ma podwójne szanse. Raz że przez ligę, a dwa, że przez finał Pucharu Polski, gdzie zmierzy się z Zagłębiem Lubin.
Ostatnio ekipa Tarasiewicza zanotowała mały regres, przegrywając gładko dwa ligowe starcia z Ruchem Chorzów i Legią Warszawa po 3:0, ale w międzyczasie wyrzuciła Jagiellonię za burtę Pucharu Polski, przekonująco wygrywając w Białymstoku i szczęśliwie remisując u siebie. Wpływ na słabsze występy z pewnością miała strata kontuzjowanego Michała Masłowskiego, jednak jako że trzeba sobie bez niego radzić już do końca rozgrywek, cwany lis Tarasiewicz będzie musiał coś wymyślić, by walczyć jak równy z równym z zespołami czołowej ósemki.
Patrząc na wyczyny Zawiszy na swoim stadionie nie sposób nie podać w wątpliwość tezy, że kibice są dwunastym zawodnikiem drużyny. W Bydgoszczy trwa protest części kibiców przeciwko właścicielowi klubu, a mimo to Zawisza u siebie potrafi wygrać z każdym. Wygrał tutaj z Legią (3:1) czy z Wisłą (3:1), a zremisował z Pogonią (1:1) i Lechem (2:2). Z pierwszej piątki ligi przegrał jedynie z Ruchem w ostatniej kolejce. Bilans sezonu zasadniczego to 8 zwycięstw, 3 remisy i 4 porażki, co daje im 4. pozycję w lidze, licząc tylko spotkania u siebie.
Zawisza posiada zawodników, którzy są zdolni uderzyć właściwie z każdej pozycji i nie waha się ich użyć. Dudek, Masłowski, Goulon, Luis Carlos, a nawet... stoper Skrzyński, niejednokrotnie bijący rzuty wolne i rożne. Wszyscy mają dobrze ułożoną nogę i potrafią nadać swojemu uderzeniu odpowiednią siłę. Oczywiście wiąże się to z większą ilością pudeł, niż w innych zespołach, ale o tym później.
Mocną stroną są też skrzydła, bardzo silnie obsadzone. Piotr Petasz i Luis Carlos po lewej, a także Igor Lewczuk i Jakub Wójcicki po prawej to zawsze ogromne zagrożenie na bokach, a że każdy z nich bez wyjątku lubi też czasem zejść do środka i uderzyć, to poczynania 6. obecnie drużyny naszej ligi na bokach boiska to zawsze dla rywali pewna zagadka. Statystyki mówią same za siebie:
Petasz - 1 gol, 5 asyst w 15 meczach
Lewczuk - 1 gol, 4 asysty w 29 meczach
Wójcicki - 2 gole, 7 asyst w 30 meczach
Carlos - 5 goli, 1 asysta w 24 meczach
Gdy Zawisza traci bramkę jako pierwszy, jego kibice mogą zacząć się obawiać (to znaczy ta część kibiców, która dobrze życzy temu klubowi i piłkarzom). W tym roku Zawisza czteru razy przegrał. Za każdym razem stracił pierwszy bramkę, a za nią poszła druga i trzecia. 0:3 z Lechią, 1:3 z Zagłębiem, 0:3 z Legią i 0:3 z Ruchem. Ewidentny jest więc problem ze zbyt dużą chęcią pójścia do przodu, gdy wynik nie jest szczególnie korzystny, co powoduje kolejne sytuacje dla rywali i kolejne gole. Jasne, dzięki takiej grze udało się dwa razy dogonić Górnika (czy to wiosną jakiś większy sukces?) czy Koronę, ale już z zespołami w lepszej formie jak wymienione wcześniej różowo nie było, bo za każdym razem kończyło się to przyjęciem trójki.
Sporym zmartwieniem jest też brak Michała Masłowskiego, wokół którego w grze Zawiszy wszystko się kręci. On potrafi ukłuć z dystansu, zagrać świetną prostopadłą piłkę, otworzyć jedno czy drugie skrzydło, wyregulować tempo akcji. To znaczy potrafił, bo sezon dla niego jest już zakończony, a kto wie, czy w ogóle ubierze jeszcze koszulkę Zawiszy. Radosław Osuch mówi, że ma dwie oferty za swojego rozgrywającego, oscylujące w okolicach 3 milionów euro, a wiadomo, że zainteresowana ściągnięciem Polaka jest choćby Hertha Berlin. Jak wiele zależy od "Masła" niech pokażą liczby - w tym sezonie nie zagrał on w trzech meczach ligowych - ze Śląskiem, Legią i Ruchem. Zawisza zdobył w tych meczach trzy punkty, strzelił dwa gole, stracił siedem.
Co znamienne, Zawisza znajduje się bardzo nisko, jeśli chodzi o efektywnośc strzałów. Zespół Ryszarda Tarasiewicza oddał w całym sezonie zasadniczym aż 217 strzałów (3. w lidze), a tylko niecałe 20% znalazło drogę do siatki, co plasuje Zawiszę ledwie 0,5% ponad łódzkim Widzewem. Ale wpływ na to ma oczywiście ilość prób z dystansu, których kilka - o czym pisaliśmy w mocnych stronach - zakończyło się pięknymi bramkami.
W tekście o Lechu pisaliśmy o nosie trenera Rumaka, na drugim biegunie znajduje się Ryszard Tarasiewicz. Piłkarze "Tarasia" mający udział przy golach to w zdecydowanej większości przypadków zawodnicy pierwszego składu. Ci wprowadzeni zdobyli ledwie jedno trafienie i dołożyli 4 asysty. Czyli o jedną asystę wiecej, niż rezerwowi Henninga Berga. Z tą różnicą, że ławkowicze Tarasiewicza potrzebowali na to 30 spotkań, a ławkowicze Berga - 9.