Sami swoi w Feyenoordzie

2014-08-06 17:22:16; Aktualizacja: 10 lat temu
Sami swoi w Feyenoordzie Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

11 Holendrów w wyjściowej jedenastce, kolejnych 7 na ławce, wraz z holenderskim trenerem. Z pozoru nierealny scenariusz w życie wprowadził tydzień temu, w meczu eliminacji Ligi Mistrzów z Besiktasem, Feyenoord.

Tym bardziej zaskakujący, jeśli spojrzeć na przepisy odnośnie zatrudniania obcokrajowców w lidze holenderskiej. Zero limitów, każdy jest przyjmowany z otwartymi ramionami, nie ma limitów, nie ma ograniczeń transferowych. Nic. No, poza zasadą, że zawodnik spoza Unii Europejskiej nie może otrzymywać tygodniówki niższej, niż wynosi ligowa średnia. W porównaniu z restrykcjami w Szwecji, Danii, Grecji czy Turcji - błahostka.
 
Feyenoord jednak przestał kombinować z obcokrajowcami. Bo przestało się to opłacać. Latem sprzedano Włocha Graziano Pelle do Southampton, tym samym sprawiając, że w kadrze pierwszego zespołu nie było piłkarza, który nie legitymowałby się holenderskim paszportem. Jedynym w tym momencie jest ściągnięty za darmo z Dynama Moskwa Luke Wilkshire. Sprawdzony już w Holandii, gdzie przez dwa lata reprezentował Twente Enschede.
 
Lwią część obecnej kadry Feyenoordu stanowią wychowankowie. Niesprawiedliwością wobec nich byłoby ściąganie graczy z zagranicy. Mimo, że z Besiktasem przegrali 1:2 na De Kuip. Mimo, że może doświadczony stoper z zagranicy sprawiłby, że defensywa w spotkaniu z Turkami funkcjonowałaby lepiej, a doświadczony napastnik spoza Holandii zdobył choćby gola na 2:2, dającego większe szanse w rewanżu. Trener Fred Rutten wynagrodził swoich podopiecznych za zdobycie wicemistrzostwa kraju. Z Besiktasem zagrał skład złożony z tych, którzy cały poprzedni sezon walczyli ze znacznie bogatszymi i znacznie bardziej międzynarodowymi jedenastkami PSV, Ajaxu, Vitesse czy Twente. 
 
 
6 na 11 podstawowych graczy to wychowankowie Varkenoord. Akademii, która w świat posłała wiele talentów z pierwszych stron gazet, a która prezencją dalece odbiega od La Masii, La Fábrica czy choćby Ajax Academy. Nie tu leży jednak jej sekret. 
 
- Warunki u nas nie są najlepsze, w zasadzie - jak w amatorskim klubie. Boiska treningowe pozostawiają sporo do życzenia, są za małe. Ciężko się tu pracuje - mówi o akademii Feyenoordu Martin van Geel, jej dyrektor techniczny. Ale zaraz dodaje: - To ludzie sprawiają, że jest ona wyjątkowa. Atmosfery tutaj nie porówna się z niczym innym, mimo że trzeba włożyć znacznie więcej pracy w treningi tutaj. Nie wszystko jest podane jak na tacy.
 
Mimo tego, to Feyenoord zdobywa mistrzostwa we właściwie każdej kategorii wiekowej. U-21, u-17, u-16, u-15 i u-13 tylko w poprzednim sezonie. Nawet Ajax nie może się pochwalić tak ogromnymi żniwami w rozgrywkach lig młodzieżowych. Głównie dlatego, że Dennis Bergkamp i jego pomocnicy w Ajaxie stawiają na kreowanie nowych gwiazd, a w Rotterdamie to kolektyw jest na pierwszym miejscu. Może i w Rotterdamie nie wykluje się kolejny Messi, ale w Varkenoord w międzyczasie wyszkoli się kilkudziesięciu specjalistów od gry na swojej pozycji. Jak choćby trzech wytransferowanych latem za kilkumilionowe sumy defensorów - Janmaata, Martinsa Indi i de Vrija.
 
Jak opłacalnym jest taki model szkolenia, niech świadczą sumy zarobione za wychowanków akademii. Przez ostatnich 10 lat, Feyenoord sprzedał dziewięciu adeptów futbolu z Varkenoord za łączną kwotę niemal 50 milionów funtów. Aż siedmiu z nich odeszło za sumy przekraczające 3,5 miliona. Dla porównania - ten sam próg przekroczyło w tym czasie ledwie trzech graczy nie będących wychowankami klubu z portowego miasta w zachodniej Holandii.
 
Gotówkowe transfery wychowanków z klubu
 
Trzy najdroższe transfery z klubu zawodników nie będących jego wychowankami
 
Jedynym minusem jest to, że wychowankowie Feyenoordu nie odchodzą za wielkie sumy, umożliwiające pokrycie większych inwestycji w akademię za kwotę z jednego transferu. Tylko czy to tak naprawdę jest w tym momencie tak potrzebne? Zawodnicy na potrzeby Eredivisie i europejskich pucharów? Są. Nie trzeba za nich płacić? Nie trzeba. Oczywiście poza kosztami utrzymania w akademii i późniejszymi obciążeniami związanymi z kontraktami. A w zamian otrzymuje się nie tylko materiały na świetnych piłkarzy, ale też ludzi, którzy w stu procentach rozumieją Rotterdam, rozumieją klub i kibiców zasiadających na trybunach. Kibiców, którymi większość pewnie była za dzieciaka, tak jak ich ojciec i dziadek. 
 
"Varkenoord tworzą ludzie." Nie sposób polemizować.