Statystyczna Ekstraklasa: 8. kolejka w liczbach
2015-09-16 17:27:05; Aktualizacja: 9 lat temuWielkie zero przy zabrzańskim Górniku, historyczny sukces Łęcznej, tryumfująca Pogoń i... europejska akcja Śląska. 8. seria rozgrywek z matematycznego punktu widzenia.
Samo poleganie na liczbach może okazać się zgubne. Statystyki nakreślają pewien obraz sytuacji, wyodrębniają szczegóły, które później mają decydujący wpływ na nasz ogólny osąd. Zagłębiając się w sterty papierów, warto jednak znaleźć choć trochę miejsca dla romantycznej piłki, będącej okrutną, niesprawiedliwą, ale i piękną w swej nieprzewidywalności. Tylko połączenie emocji ze skomplikowaną matematyką da klarowny i bardzo wyważony pogląd na sprawę - dzisiaj skupmy się na 8. kolejce Ekstraklasy. Było na co popatrzeć.
Zabrze w głębokiej niedoli
Górnik powoli zyskuje miano czerwonej latarni naszej ligi. Zabrzanie przegrywają mecz za meczem i zamykają ligową tabelę. Wielkie Derby Śląska również nie przyniosły długo oczekiwanego przełamania, którego kibice i wszyscy bliżej bądź dalej związani z klubem, każdego dnia wpatrują na horyzoncie. Wraz z upływem czasu jest coraz trudniej. Zwykłe lornetki nie pomagają, obraz spowity jest gęsta mgłą, która w żaden sposób nie chce się rozrzedzić. Brakuje symptomów na to, że pewnego dnia zza tych chmur wyjdzie słońce. Statystyki również są przeciwko Górnikowi - w tym sezonie nie był ani minuty na prowadzeniu. Co więcej, na próżno wypatrywać zmian stanu...Popularne
Historyczny sukces Łęcznej
Górnik napierał, cofał się i bazował na potężnym szczęściu. Nie jestem pewna, czy ten ostatni element nie okazał się być właśnie tym kluczowym. Spotkanie zamykające 8. serię rozgrywek należało do bardzo emocjonujących, choć nie wskazuje na to wynik. Byliśmy świadkami prawdziwego box-to-box naznaczonego problemami ze skutecznością - głównie po stronie gości. Bonin zrobił swoje i jego drużynie nic więcej do szczęścia nie było potrzebne. Ciekawiej wyglądała sytuacja Wisły, która na dobrą sprawę powinna była wygrać ten mecz. Podopieczni Moskala na drugą połowę wyszli odmienieni i wręcz taranowali bramkę Rodicia. Bramkarz miał masę roboty, ale nie uległ - pomogli mu w tym snajperzy Białej Gwiazdy, którzy albo oddawali strzały wprost w jego ręce (z tego miejsca pozdrawiamy Crivellaro, który pokazał jak nie strzela się karnych i dzięki temu można go postawić obok Marcusa z Arki), albo nie trafiali w światło myląc się o centymetry. Ostatecznie jednak Górnik Łęczna zanotował historyczny sukces w starciu z wiślakami.
Okrągłych wyników ciąg dalszy
Mieliśmy idealne 0, była jedynka, więc czas na coś poważniejszego i bardziej... bogatego. Zagłębie zdobyło w Ekstraklasie już 1000 bramek, a ostatnia była naprawdę ważna - gol Piątka w meczu z Legią okazał się tym jubileuszowym. Miedziowi mieli okazję wygrać to spotkanie, wykorzystując potworne błędy w obronie Wojskowych, ale zabrakło im koncentracji w konfrontacji z machiną Berga.
Młodziutcy Portowcy wciąż niepokonani
Pogoń z trenerem Michniewiczem na ławce bądź bez niego mknie jak burza. Szczeciński okręt nie ulega sztormom, nie jest mu straszna nawet największa zawierucha, czy najgorsza ulewa utrudniająca normalną grę. Portowcy zwyciężyli po raz kolejny i pokazali, że nie trzeba mieć nie wiadomo jak doświadczonego składu, czy kasowych transferów. Wystarczy być drużyną i wierzyć w to, co się robi. Co równie ważne, ekipa ze Szczecina świeci wzorem i przykładem na jeszcze jednej płaszczyźnie: narodowościowej. Portowcy są zespołem polskim i nie tylko się tym szczycą - to po prostu przynosi nieźle wyniki!
Niecieczańska przeciwwaga
Beniaminek nabiera tempa i wygląda na bardzo pewnego siebie. Niestraszni mu ekstraklasowi weterani, kpi z mistrza Polski, a pomaga mu w tym wyważony, dojrzały skład, który przeżył już wiele i wykazuje się sporą dozą wzajemnego zrozumienia. Podopieczni Mandrysza przekroczyli już 30, ale to nie oznacza, że bliżej im do zastałych kości. Wręcz przeciwnie, z każdym, kolejnym dniem jest w nich coraz więcej wiary i ikry.
Gramy, stałe fragmenty na bok!
Ekstraklasowicze wznoszą się na wyżyny swoich umiejętności i pokazują, że w Polsce też można grać szybko i z pomysłem. Na świecie wciąż panuje słaba opinia o polskiej piłce, ale wraz z upływem czasu, wiele się zmienia. Ulegają zmianie kluczowe wartości, które można oddać tylko przez statystyki. Aż 65% piłek wpadało do bramki po akcjach, regularnej grze, nie ze stałego fragmentu, który podyktował sędzia. Rozkład uderzeń też może napawać optymizmem, bowiem żaden gol nie został uznany po nieczystym trafieniu inną częścią ciała niż noga bądź głowa.
Europejska akcja Śląska z ekstraklasowym finiszem
7 zaangażowanych zawodników, 7 podań na połowie przeciwnika i… samobój. Śląsk rozklepał defensywę Jagiellonii i jeszcze posłużył się jej zawodnikiem, by umieścić piłkę w siatce.
Grajciar nabił Tomasika zwiększając prowadzenie Śląska, ale za całą akcję należy pochwalić Paixao. Portugalczyk minął bierną obronę rywala, jakby tak naprawdę złożona była z treningowych tyczek i puścił świetną piłkę w kierunku Grajciara. Obrona Jagiellonii wykazała się ogromną dozą uśpienia i dekoncentracji połączonych w jedno, bowiem nikt nawet nie pokwapił się, żeby odebrać przeciwnikowi futbolówkę - blisko był Madera, ale chyba nie rozpatrywał tej sytuacji w kategorii "realnego zagrożenia". Reszta jest już historią.