Taktyka to nie wszystko, Król Słupków zapewnia awans - Euro 2012, dzień 14.
2012-06-21 23:42:30; Aktualizacja: 12 lat temuPortugalia w półfinale, Czesi wracają do domu. Czego zabrakło naszym południowym sąsiadom? Przede wszystkim własnego Cristiano Ronaldo, a ten portugalski był dzisiaj w wysokiej formie.
Faworytem, może nie murowanym, ale zdecydowanym, byli Portugalczycy, jednak pierwsza połowa zupełnie tego nie odzwierciedlała. Na boisku było dużo walki, akcje zarówno jednych, jak i drugich były chaotyczne, a Ronaldo, którego umiejętności bardziej od Czechów obawiała się dwójka komentatorów TVP, sympatyzująca za rodakami Krecika, przez większą część gry nie dostawał podań. Co prawda nie zwykłem się zgadzać z panem Szpakowskim, ale nie da się ukryć, że taktyka Czechów i jej realizacja, do pewnego czasu, zasługiwała na 5+. Obraz gry zmienił się dopiero w ostatnich minutach pierwszej połowy, kiedy Portugalczycy podkręcili tempo, a szukający sobie miejsca na boisku Cristiano co raz częściej był przy piłce, popisując się m.in efektowną przewrotką. Niedługo potem pilkarz Realu przypomniał kibicom, że słupki bramek na stadionach Euro przypadły mu gustu, zaliczając trzecie trafienie w obramowanie bramki w drugim meczu z rzędu. 45 minut dobiegło końca, nudne jak ciągłe słuchanie "perełek" Szpakowskiego, dla którego trenerem Portugalczyków jest Paulo Bentu. Kibice ożywiali się jedynie za sprawą Cristiano, gwiżdżąc przy każdym jego niepowodzeniu lub geście frustracji.
Po przerwie obraz gry uległ zmianie. Wicemistrzowie Europy sprzed 8 lat ruszyli zdecydowanie do przodu, a Czesi ponownie poczuli się, jak w meczu z Polską w trakcie pierwszych 30 minut meczu. Błyszczał nie tylko Ronaldo, ale także aktywny Nani, bardzo widoczny był Meireles i boczni obrońcy, Coentrao i Pereira. Jeśli chodzi o Fabio, to chyba tylko zdaniem Andrzeja Juskowiaka nie istniał w ofensywnie, ale cóż, mamy wolność słowa i poglądów. Szybko jednak okazało się, że kibice zobaczą powtórkę meczu z Holandią i znów będą świadkiem teatru jednego aktora. O ile w pierwszej części Cristiano więcej machał rękoma i szukał pocieszenia w gwiazdach, o tyle w drugiej po raz kolejny stał się wzorowym kapitanem nieustannie nękając Czechów. Ci z rzadka, bo z rzadka, ale rewanżowali się pojedynczymi, raczej rozpaczliwymi atakami, nowego, czarnowłosego Petra Nedveda. Kim jest ów Petr lub Peter nie wiemy, ale dobrze że Szpaku, mówiąć o Jiracku, nie miał na myśli Pavla Nedveda, bo słysząc takie porównania telewizor sam się wyłącza. Bombardowanie bramki zwycięzcy grupy A trawało długo. Cristiano nie mógł się wstrzelić, a dobrze dysponowany był Cech. O ile po strzale z wolnego uratował go kolejny słupek Ronaldo, o tyle po główce portugalskiego cracka był już bezradny. Podopieczni Bento grają dalej i mimo kiepskiej gry przez 45 minut, w drugiej odsłonie pokazali, że stać ich na efektowną i efektywną grę. Jeśli tylko poprawią skuteczność, mogą napsuć krwi nawet największym faworytom do końcowego zwycięstwa. No, i wspomnieć wypada że kondycyjnie prezentują się nienagannie, chociaż ciężko to ocenić na tle rywali, którym tlenu w płucach wystarczyło tylko na pierwszą połowę.
Pastwię się nad panem Szpakowskim i jego "ekspertem", Andrzejem Juskowiakiem, mylącym, przepraszam za rasizm, czarnoskórego Naniego z Moutinho, asystującym przy bramce, a zapomnieć nie wypada o Howardzie Webbie. Co prawda do jego kolegi z meczu Ukraina-Anglia mu daleko, ale i tym razem Anglik nie ustrzegł się kontrowersji. Najwięcej złego może powiedzieć o nim właśnie wspomniany wyżej Nani, który najpierw otrzymał niezasłużoną żółtą kartkę, a potem sędzia nie odgwizdał rzutu karnego, gdy piłkarz Manchesteru United był przewracany w polu karnym. Howard ma jednak szczęście, bo nikt o jego błędach jutro o nie będzie pamiętał. Portugalia awansowała, a Nani zagra w następnym meczu. Z taką dyspozycją ma jednak marne szanse na poprowadzenie kolejnego meczu finałowego na wielkiej imprezie.Popularne
Na koniec jeszce trochę o Ronaldo, który pokazał, że krytyka wyłącznie mu służy. Portugalczyk wreszcie nie zawodzi w najważniejszych meczach i staje się głównym kandydatem na króla strzelców. Póki co, pobił rekord strzałów w słupek na jednych mistrzostwach, z liczbą 4 trafień. Fanki zadowolone nie tylko z nowej fryzury CR7, czy też 74, jak kto woli, ale i z postawy swojego idola. No może Czeszki trochę narzekają, ale szybko mu to wybaczą, bo pięknym i bogatym zawsze uchodzi na sucho.