The Damned United - niedokończona historia Briana Clougha
2012-11-19 23:16:10; Aktualizacja: 12 lat temuDopiero niedawno, bodaj dwa miesiące temu, obejrzałem „The Damned United”. Wstyd, żenada, rozpacz. Bo tak późno to zobaczyłem.
Film Toma Hoopera to bowiem dzieło wybitne. Najlepszy, a z pewnością jeden z najlepszych obrazów traktujących o futbolu. Na pewno ciekawszy od bajkowej „Ucieczki do zwycięstwa” i cukierkowego „Gola!”. „The Damned United” opowiada o 44 dniach Briana Clougha w Leeds United. Historia przeplatana jest z fragmentami na temat jego dziejów przed rozpoczęciem pracy na Elland Road. Fabuła kończy się w momencie pogodzenia angielskiego menedżera z jego wieloletnim przyjacielem i asystentem, Peterem Taylorem. Następnie, w migawkach, wspomniany zostaje największy sukces legendarnego duetu: dwukrotne zdobycie Pucharu Europy z Nottingham Forest.
Historia przedstawiona w filmie, jak i sama postać Clougha, intryguje. Czytając o dalszych losach Anglika można dojść do wniosku, że ogromnym zaniedbaniem ze strony producentów byłby brak sequelu „TDU”. Losy Briana Clougha, po wydarzeniach przedstawionych w filmie Hoopera, to idealny materiał na kolejną świetną produkcję. Produkcję przygnębiającą, ciężką, gorzką. Mówiącą o zdradzie, upadku, alkoholizmie.Popularne
Zdobywając drugi Puchar Europy w 1980. roku Clough powtórzył wyczyn Boba Paisleya sprzed 24 miesięcy. Ten drugi osiągnął to jednak z Liverpoolem, jednym z najpotężniejszych klubów na Wyspach Brytyjskich. Bohater „The Damned United” miał nieco trudniejsze zadanie. Nottingham Forest przejął bowiem w 1975 roku, kiedy drużyna z miasta Robin Hooda zajmowała 13. miejsce w drugiej lidze. Rok później, po pierwszym samodzielnym sezonie Clougha jako menedżera Forest, NFFC zajęło ósmą lokatę. Do ekipy dołączył wówczas Peter Taylor. 48 miesięcy później drużyna ze środkowej Anglii nie tylko zdobyła, jako beniaminek, mistrzostwo kraju, ale także dwukrotnie sięgnęła po Puchar Ligi oraz, co najważniejsze, po Puchar Mistrzów. To tak, jak gdyby teraz jakiś młody trener przejął Charlton Athletic i dwa lata później w finale Ligi Mistrzów pokonał Real Madryt. Wyczyn ten powtarzając w kolejnej edycji europejskich pucharów.
Nigdy później taka sztuka nie udała się żadnemu trenerowi. Dla Clougha było to jednak ostatnie liczące się trofeum w karierze. Jako menedżer Forest pracował jeszcze przez 13 lat. Przez ten czas wygrał mało. Stracił za to całkiem sporo: przyjaciela, zdrowie, a także miejsce zatrudnienia.
Peter Taylor był z Cloughem od początku jego kariery szkoleniowej. Razem babrali się w niższych ligach prowadząc Hartlepools United, wspólnie tworzyli potęgi Derby County i Nottingham Forest. Rozstali się dosłownie na chwilę, kiedy Clough postanowił zająć miejsce Dona Reeviego w Leeds, pomimo wcześniejszego związania się umową z Bringhton & Hove Albion. Po zwycięskim finale na Santiago Bernabeu w 1980 roku duet pracował ze sobą jeszcze przez dwa lata. Początek konfliktu nastąpił zaraz po wygranym 1-0 meczu z Hamburgerem SV. Taylor wydał książkę pt. „With Clough, by Taylor”, opisując w niej szczegóły współpracy legendarnego tandemu. Problem w tym, że asystent nie poinformował swojego przełożonego o tym przedsięwzięciu. W 1982 roku Taylor ogłosił, że przechodzi na emeryturę. Clough nie był oczywiście zachwycony decyzją swojego kompana, lecz rozumiał chęć odpoczynku po kilkunastu latach ciężkiej pracy. Pół roku później niedoszły emeryt przyjął jednak ofertę Derby County. Oczywiście bez porozumienia z młodszym kolegą. Pojmujący świat w czarno-biały sposób Clough uznał to za zdradę swojego byłego asystenta. Czarę goryczy przelała sytuacja z 1983 roku. Taylor zakontraktował wówczas za plecami Clougha czołowego piłkarza Forest, Johna Robertsona. Od tego momentu dotychczasowi przyjaciele zmienili się w śmiertelnych wrogów. Jeszcze podczas sezonu 1982/1983 drużyny obu panów spotkały się w trzeciej rundzie Pucharu Anglii. Trenerzy jednak zachowywali się wobec siebie nie tylko, jak gdyby się nigdy nie znali. Zachowywali się, jakby żaden z nich nie istniał. W następnych lata Clough i Taylor nawzajem dogryzali sobie za to w mediach. „Cloughie” nazywał swojego byłego kolegę „podstępną żmiją”. Powiedział też kiedyś, że gdyby spotkał na swojej drodze Taylora, któremu nawaliło auto, nie pomógłby mu, tylko go rozjechał. Starszy menedżer nie pozostawał mu dłużny. Na łamach brytyjskich dzienników niejednokrotnie wysyłał swojego niedawnego szefa na zieloną trawkę. Konflikt trwał aż do śmierci Petera Taylora w 1990 roku. Clough z liczną rodziną stawił się na pogrzebie swojego długoletniego współpracownika. Jak wspomina Wendy, córka zmarłego w wieku 62 lat trenera, Anglik był wstrząśnięty zgonem jej taty.
- Wyglądał na głęboko poruszonego. Myślę, że zawsze żałował tego, iż nie zdążył się pogodzić z moim tatą, kiedy jeszcze żył. Gdyby wtedy nie zmarł, sądzę, że ponownie byliby przyjaciółmi.-
Wspominając o potajemnych dla Clougha pertraktacjach Taylora z Derby, należy dodać, że główny bohater „The Damned United” również nie był wzorem lojalności. Wielokrotnie podczas kadencji w Forest flirtował z innymi klubami po to, by wymusić podwyżkę na włodarzach ekipy z Nottingham. W roku odejścia z drużyny Taylora, Clough spotkał się na kolacji z ówczesnym udziałowcem Newcastle United, Malcolmem Dixem. Anglikowi zaproponowano posadę dyrektora sportowego na St James Park. Pieniądze nie grały roli. Były szkoleniowiec Derby mógł sobie zażyczyć nawet najbardziej astronomicznego uposażenia . 47-latek wolał jednak pozostać aktywnym trenerem, niż pierdzieć w stołek za biurkiem w Newcastle.
Najtragiczniejszym rozdziałem w jego życiu była niemożliwa do wygrania batalia z nałogiem. Pierwsze symptomy alkoholizmu pojawiły się w trakcie 44 dni w Leeds, kiedy niepowodzenia w ujarzmianiu zespołu topił w kolejnych butelkach whisky. Problem nasilił się w drugiej połowie lat 80'. Procenty całkiem zmieniły dwukrotnego zdobywcę Pucharu Europy. Doprowadziły go do upadku jako trener i człowiek. Jak większość osób dotkniętych tym nałogiem, Clough miał coraz większe problemy z opanowaniem agresji. W 1989 roku menedżer Forest dostał grzywnę w wysokości pięciu tysięcy funtów za uderzenie trzech kibiców jego drużyny, którzy wbiegli na murawę po zwycięstwie 1-0 nad Queens Park Rangers. Coś o wybuchowym charakterku późnego Clougha może powiedzieć także Roy Keane. Słynny Irlandczyk dostał cios w twarz po błędzie, który dał NFFC remis, a nie zwycięstwo nad QPR w . W tamtym czasie, to jest na na początku lat 90', Anglik był podejrzany o branie łapówek. „Cloughie” miał podobno dostać prowizję za sprzedaż Teddy'ego Sheringhama do Tottenhamu. Sprawa rozeszła się po kościach, choć były szef Premier League, Rick Parry, przyznawał, że istniały mocne dowody przeciwko szkoleniowcowi Nottingham Forest.
Pod koniec trenerskiej kariery Clough dwukrotnie zdołał jeszcze zdobyć Puchar Ligi z Nottingham Forest. Był już to jednak łabędzi śpiew zespołu, który zaledwie dekadę wcześniej zdominował europejską mapę futbolu. Upadek nastąpił w 1993 roku. NFFC zostało zdegradowane z Premier Legaue, natomiast Anglik odszedł z City Ground. Skupił się na walce z chorobą oraz zarzutami o korupcję. Jeśli akurat był trzeźwy, pisywał czasem dla magazynu „Four Four Two”. W 2003 roku przeszedł 10-godzinną operację przeszczepu, doszczętnie zniszczonej 30-letnim piciem, wątroby. Zabieg podarował mu 20 miesięcy życia. Zmarł w Derby 28. września 2004. roku. Przyczyną śmierci był rak żołądka.
Brian Clough to kolejny przykład człowieka, u którego sukcesy zawodowe nie szły w parze z prywatnymi. Mimo szczęśliwej rodziny, licznych trofeów oraz uwielbienia kibiców, chorobliwa ambicja powodowała, że gniew po niepowodzeniach znajdował ujście tylko w butelce wódki. Niemniej, stał się legendą nie tylko brytyjskiego, ale także światowego futbolu. Fani nazywają go „najlepszym trenerem, jakiego nie miała reprezentacja Anglii”. Urodzony w Middlesbrough piłkarz był pierwszym angielskim szkoleniowcem, który odszedł od popularnego niegdyś na Wyspach „kick and rush”. Clough powiadał, że gdyby Bóg chciał, abyśmy kierowali piłkę ku niebu, umieściłby trawę ponad naszymi głowami.
Udało mu się także wychować wspaniałego syna. Nigel przez dwanaście lat grał pod batutą ojca w Nottingham Forest. Nie było jednak w tym przypadku mowy o nepotyzmie czy jakimkolwiek faworyzowaniu. Napastnik bowiem w 301 spotkaniach dla NFFC zdobył aż 101 goli, a kibice na City Ground, obok pieśni o Cloughie seniorze, intonowali także piosenki o urodzonym w 1969 roku synu trenera. Obecnie Nigel jest menedżerem Derby County. Klubu, gdzie na szerokie wody wypłynął jego tata. To już przedstawiciel drugiego pokolenia Cloughów, które pracuje w skromnym zespole z niewielkiej mieściny na północy Anglii.