To może być rekordowy transfer Widzewa Łódź. Nowy defensor zawojuje Ekstraklasę?
2025-08-15 13:43:51; Aktualizacja: 56 minut temu
Widzew Łódź zaszalał i wydał grubo ponad milion euro na transfer nowego defensora. Kim jest Stelios Andreou i co może wnieść do Ekstraklasy?
Widzew powoli przyzwyczaja do widoku grubych przelewów wypływających z klubowego konta. Tegoroczny próg czterech euro na transfery został przekroczony z nawiązką, a duży udział w tym ma najnowszy nabytek - Stelios Andreou. 23-letni środkowy obrońca trafił do Serca Łodzi ze Sportingu Charleroi za kwotę 1,3 miliona euro w podstawie, a do tego około 300 tysięcy euro opcjonalnych bonusów i 15 procent od ewentualnej przyszłej sprzedaży. Jeśli doliczymy to wszystko, może okazać się, że Cypryjczyk przebije zaraz transferowy rekord łodzian ustanowiony ledwie kilka tygodni temu przez Mariusza Fornalczyka.
Gruba kasa za obrońcę w Ekstraklasie. Widzew rozpycha się łokciami
Mindaugus Nikoličius działa na rynku szybko i efektywnie. No ale nic dziwnego, skoro po przejęciu większościowego pakietu akcji przez Roberta Dobrzyckiego i jego hucznych zapowiedziach o tworzeniu nowej potęgi Widzewa, klub jest dziś w polskich realiach trochę jak studnia bez dna, jeśli chodzi o budżet na wzmocnienia.Popularne
Dla dyrektora sportowego to luksus, jakiego większość ligowych rywali może mu tylko pozazdrościć. Ale jest też druga strona medalu - skoro ma tak szeroki portfel, to każdy jego ruch będzie rozliczany surowiej. Bo głód powrotu do lat świetności stał się w Łodzi jeszcze większy.
Latem Nikoličius dokonał już kilku świetnie wyglądających na papierze ruchów: przy wsparciu innych działaczy przekonał wspomnianego Mariusza Fornalczyka (na moment podpisywania kontraktu znakomity transfer), sprowadził utalentowanego Samuela Akere (materiał na gwiazdę ligi), pozyskał Ricardo Visusa (krążył między pierwszym a drugim zespołem Realu Betis) czy zakontraktował Lindona Selahiego (mistrza Chorwacji z Rijeką; razem z rodakiem Juljanem Shehu ma stworzyć czołowy duet środkowych pomocników w Ekstraklasie).
Większość tych transakcji udało się zamknąć jeszcze przed startem sezonu, ale są transfery, które wymagały szerszych pokładów cierpliwości. Niekiedy bywa tak, że klub wstrzymuje się z podjęciem decyzji o transferze, bo liczy na pozyskanie zawodnika z samego szczytu listy życzeń. To jednak gra ryzykowna - wystarczy, że w ostatniej chwili pojawi się konkurent z lepszą ofertą i cały plan się sypie, a rynek w międzyczasie się przetasował.
Tak było ze Steliosem Andreou. Widzew pracował nad tym ruchem przez dłuższy czas. Prezes Michał Rydz przyznał wprost - był to najtrudniejszy transfer tego lata. I choć sam zawodnik nie potrzebował wielu rozmów, żeby powiedzieć „tak” dla przenosin do Łodzi, problem stanowiły oczekiwania jego klubu. W Charleroi grali twardo. Od początku wiedzieli, czego chcą, i nie zamierzali odpuszczać. Nawet gdy Andreou wypadł z kadry meczowej, Belgowie nie zamierzali schodzić w negocjacjach poniżej pewnego poziomu.
- Miał drobne problemy zdrowotne podczas okresu przygotowawczego. Nie grał dużo minut. Poza tym powiedział mi szczerze, że miał trudności mentalne z powodu krążących wokół niego plotek transferowych. Stelios to świetny człowiek. To jego pierwsza sytuacja związana z transferem i rozumiem, że jest to dla niego trudne. Ale muszę chronić swoją drużynę. Zawodnik musi być w 100% skupiony na Charleroi, jeśli chce znaleźć się w składzie - mówił w późniejszych konferencjach prasowych trener Rik De Mil.
Dla Widzewa była to partia szachów na pełnym dystansie - zakończona w końcu zwycięskim matowym ruchem.
Po ogłoszeniu transferu klub dopiął wszelkich formalności i zgłosił nowego piłkarza do gry jeszcze przed piątkowym meczem z Cracovią. Niewykluczone więc, że to właśnie przy Kałuży defensor po raz pierwszy poczuje smak polskiej Ekstraklasy.
Gra zachowawczo, ale skutecznie
W Łodzi liczą, że Andreou pokaże jakość, która będzie widoczna nie tylko w skali drużyny, ale i całych rozgrywek. Mowa bowiem o zawodniku, który ma na swoim koncie 24 występy w dorosłej reprezentacji Cypru, a do tego cztery sezony regularnej gry w podstawowym składzie na poziomie belgijskiej Jupiler Pro League. Trykot Sportingu Charleroi założył łącznie w 126 meczach, co jak na jego wiek stanowi solidny bagaż doświadczeń.
- Royal Sporting Club du Pays de Charleroi, bo taka jest pełna nazwa drugiego największego obecnie klubu w Walonii, to jeden z najdłużej istniejących klubów belgijskich. Został założony w 1904 roku i ma 22 numer rejestracyjny w belgijskiej federacji. Ze względu na pasiaste czarno-białe koszulki klub zyskał przydomek „Les Zèbres” czyli „Zebry” - przybliża sylwetkę belgijskiego klubu Mariusz Moński, ekspert od belgijskiego futbolu.
- Gdyby piłkarze ze Stade du Pays de Charleroi (stadion RSC Charleroi) grali w polskiej Ekstraklasie to pewnie mieliby przydomek „Zero tituli”, bo jeszcze nigdy nie udało im się zdobyć mistrzostwa (raz byli wicemistrzami) ani pucharu (dwukrotni finaliści) Belgii - dodaje. - Od 2000 roku, kiedy to klub przejął Abbas Bayat, Sporting Charleroi należy do Irańczyków. Od 2012 roku klub należy do Fabiena Debecqa, ale zarządza nim bratanek Abbasa Basyata, Mehdi Bayat. Za większość transferów z i do klubu odpowiada zaś Mogi Bayat, brat Mehdiego, największy belgijski agent piłkarski, który był zamieszany w ostatnia aferę korupcyjną w belgijskiej piłce nazywaną „Propere Handen”, czyli czyste ręce.
Na tle innych zespołów w rodzimych rozgrywkach Sporting Charleroi nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym. Ot, całkiem solidny zespół, któremu nie grozi zwykle walka o wyższe lokaty, ani też spadek na zaplecze najwyższej klasy rozgrywkowej. No i do tego od przeszło dekady nieprzerwanie cieszy się gorącą derbową rywalizacją.
- Sporting Charleroi trzykrotnie grał w play-off 1 ligi belgijskiej, czyli w grupie mistrzowskiej tworzonej po zakończeniu sezonu zasadniczego. To taki typowy ligowy średniak, który raz na kilka lat potrafi awansować do europejskich pucharów. Największym rywalem „Zebr” jest Standard Liege. Mecze pomiędzy tymi klubami są nazywane Derbami Walonii i często dochodzi podczas ich rozgrywania do ekscesów w wykonaniu pseudokibiców.
- To nie jest wielki klub, ale to nie znaczy, że nie grali w nim znani piłkarze. To właśnie w Charleroi rozpoczęła się wielka kariera Victora Osimhena, a Dodi Lukebakio odbudował tu swoją formę po powrocie z Ligue 1. Polscy kibice znają ten klub ze względu na rywalizację z Lechem Poznań w 2020 roku, oraz z tego, że grający obecnie w tymże Lechu Ali Gholizadeh był wcześniej gwiazdą właśnie Sportingu Charleroi - przypomina nasz rozmówca.
W Łodzi z pewnością nie mieliby nic przeciwko, gdyby Stelios rozwinął skrzydła na podobną skalę, jak po czasie uczynił to irański as „Kolejorza”.
W każdym razie Stelios nie należał w Charleroi do grona piłkarzy, którzy przewracają tabelę statystyk do góry nogami, ale z drugiej strony swoją rolę odgrywał solidnie i konsekwentnie. W duecie z Aihamem Ousou stworzył stabilną parę stoperów. Bardziej wyrazistą postacią z tej dwójki był jednak reprezentant Syrii, ale nie zmienia to faktu, że Cypryjczyk przez całą kampanię pozostawał podstawowym wyborem, spędzając na boisku ponad 3000 minut.
Andreou mierzy 187 centymetrów, co jak na stopera może nie rzuca na kolana, ale nadrabia czytaniem gry. W poprzednich rozgrywkach zanotował łącznie 48 przechwytów (14. wynik w lidze belgijskiej). W pojedynkach na ziemi radził sobie dobrze, potrafił też spokojnie wyprowadzać piłkę, choć w tym aspekcie wybierał raczej bezpieczne rozwiązania. Czasami aż prosiło się, by zamiast prostego podania do bocznego obrońcy lub partnera z środka defensywy, wybrał ryzykowane zagranie między liniami. Natomiast można go też zrozumieć, bo gdy próbował czegoś odważniejszego, zdarzało się, że doprowadzało to jedynie do niepotrzebnych kłopotów.
W Belgii nie należał też do obrońców najczęściej skaczących w powietrze - zwłaszcza, że jest tam kilku napastników, z którymi mało kto chce walczyć na centymetry. Ale plus taki, że kiedy decydował się jednak na oderwanie stóp od podłoża, zazwyczaj wychodził z pojedynku zwycięsko. Tyle że znów - im mniej prób, tym te wartości są mniej przewidywalne i trzeba brać na nie poprawkę.

Modele statystyczne wskazują, że Stelios był w lidze belgijskiej obrońcą z tej nieco wyższej półki, ale suche liczby nie opowiedzą całej historii.
Bywały sytuacje, w których Andreou nie był może bezpośrednim sprawcą straty bramki, lecz miał w niej swój udział: tu gdzieś piłka się od niego odbiła, a później spadła po nogi strzelca; tam niedokładnie wybił ją z własnego pola karnego i rywal tworzył zagrożenie. Nie były to błędy pierwszego planu, a raczej takie, które w powtórkach komentuje się słowami: „mógł to zrobić lepiej”. Jednak dalej maczał w tym wszystkim palce.
🎯 | Het eerste doelpunt van Dennis Eckert Ayensa voor Standard de Liège is meteen een belangrijke! 💯 #STACHA pic.twitter.com/Q8BLLhzPl6
— DAZN België (@DAZN_BENL) October 20, 2024
Na boisku widać po nim, że jest piłkarzem o wysokim profesjonalizmie i silnym etosie pracy. Pod tym względem spokojnie pasowałby do Rakowa Częstochowa, bo zasady wprowadzane przez Marka Papszuna wchłonąłby bez problemu.
Co ciekawe, choć jego dominującą nogą jest prawa, w Sportingu Charleroi trener Rik De Mil często ustawia go jako półlewego stopera. Dzięki temu 23-latek bez problemu mógłby wskoczyć w miejsce Mateusza Żyry, który w ostatnich meczach nie zawsze był bezbłędny, choć w krótkiej perspektywie kluczowe może okazać się zastąpienie Ricardo Visusa, którego występ w starciu z Cracovią stoi pod znakiem zapytania.
Rywalizacja o miejsce w środku obrony Widzewa zapowiada się zatem bardzo ciekawie i dopiero czas pokaże, czy Stelios dostarczy wystarczającą liczbę argumentów, by wywalczyć miejsce w wyjściowej jedenastce.
Dlatego pozostaje ufać tym, którzy Cypryjczyka do Łodzi sprowadzili - że dobrze ocenili jego umiejętności, znają zarówno mocne, jak i słabe strony zawodnika, i dokładnie przeanalizowali jego występy w lidze belgijskiej.
Bo pozyskując zawodnika wciąż rozwojowego z rozgrywek, które stanowią zaplecze dla najlepszych lig Europy, i wydając przy tym kwotę niebagatelną jak na polskie realia - być może nawet rekordową w historii Widzewa - oczekiwania wobec niego automatycznie będą wysokie.