Udany debiut Wdowczyka na ławce Wisły. Sześć goli w Niecieczy!
2016-03-14 19:29:59; Aktualizacja: 8 lat temuWisła Kraków wygrywa w Niecieczy z Termalicą Bruk-Bet 4:2.
W ostatnim czasie poniedziałkowe mecze z roli "musztardy po obiedzie" stały się jednymi z najciekawszych dań ligowego weekendu. Pojedynek niedawnej potęgi, która w trwającym sezonie walczy o utrzymanie z efektownie grającym beniaminkiem zapowiadał się szczególnie interesująco. Debiut Dariusza Wdowczyka w roli trenera Wisły, ostatnie wyniki "Słoni' (wygrana nad Legią i Łęczną), sytuacja wokół krakowskiego klubu. Kibice, którzy skusili się na spędzenie poniedziałkowego popołudnia z Ekstraklasą, nie zawiedli się.
Chwila... jednak mogli się czymś zawieść. A dokładnie to poziomem komentarza, w szczególności Macieja Żurawskiego. Jeden z największych piłkarzy ostatnich lat nie za bardzo sprawdza się w roli eksperta. Powtarzał tezy za Michałem Zawackim, głosił banały, zamiast nawet powiedzieć jakąś anegdotkę z wiślackich lat (w końcu, poruszono temat urodzin Głowackiego, bramki Brożka czy świetnej dyspozycji Małeckiego) ograniczał się do utartych frazesów. Niestety, "Żuraw" za mikrofonem nie prezentuje formy znanej z pierwszej przygody z "Białą Gwiazdą" czy gry w Celtiku. Może czas ponownie nawiązać współpracę z obecnie bezrobotnym Leszkiem Ojrzyńskim? Opinie trenera byłyby znacznie lepsze niż uwagi typu "no szkoleniowiec musi żyć przy linii".
Kluczem do sukcesu Wisły była spokojna gra krótkimi podaniami i budowanie ataku pozycyjnego oraz agresywnym pressingiem. Nie bez znaczenia był też efekt "nowej miotły" - podczas meczu zaobserwowaliśmy kilka indywidualnych popisów, m. in. rajd Zdenka Ondraska z pierwszej minuty czy kapitalna kontra Richarda Guzmicsa, który w drugiej połowie przebiegł kilkadziesiąt metrów, założył siatkę rywalowi przy linii bocznej i omal nie stworzył kolejnej okazji do zdobycia bramki. A te w Niecieczy padały dziś często. Aż trzy z nich były zasługą Patryka Małeckiego.Popularne
Wielu kibiców na wieść o zatrudnieniu "Wdowca" zaczęło wyśmiewać położenie byłego gracza Pogoni. Ledwo co wrócił do Krakowa, a tu już groziła mu ponowna współpraca ze Smudą, w końcu jednak będzie miał "przyjemność" ponownego egzystowania ze szkoleniowcem, który podczas jednego ze spotkań w ostrych słowach zwrócił mu uwagę, że zbytnio "gwiazdorzy". Dziś jednak "Mały" postanowił starać się i walczyć, co przyniosło efekt w postaci gola i dwóch asyst. Skrzydłowy udowodnił, że wyciąganie nawet nieco przejaskrawionych wniosków ze względu na jedno zdarzenie, które rozniosło się ze względu na ich nagranie, nie ma wpływu na wzajemną współpracę. W końcu po słynnej reakcji na zmianę przeprosił Wdowczyka, a ten do końca swej przygody w Szczecinie dawał mu wiele szans do gry.
Małecki pokazał dziś pełnie swoich umiejętności - sprint, zastawianie się i dobre dośrodkowanie. Warto docenić też odbiór piłki, który rozpoczął akcję zakończoną golem Pawła Brożka. Po 29. minutach w Niecieczy było 2:0 - nowa miotła działa, ale jak dobrze wiemy to nie jest wcale taki bezpieczny wynik.
"Słonie" szybko przejęły inicjatywę (po pierwszej połowie miały znacznie więcej wymienionych podań niż goście) i tworzyli coraz bardziej składne akcje. Ukoronowaniem tego była kapitalna klepka z 40. minuty, kiedy to Miśkiewicz został pokonany przez Bartłomieja Babiarza. Napastnik Termaliki miał w pierwszej części gry kilka okazji na zmianę rezultatu.
Druga część była jeszcze bardziej szalona - szybki trzeci gol dla Wisły (pierwsze trafienie Rafała Wolskiego, asysta Małecki), wykorzystany przez Sołdeckiego rzut karny (nie popisał się weteran Głowacki), a chwilę później odpowiedź Wisły - pięknie uderzył Boguski. Po tak ekscytujących pierwszych ośmiu minutach drugiej połowy tempo musiało spaść i do końca meczu nie oglądaliśmy już bramek. Nie zabrakło za to kontrowersji sędziowskich (nieodgwizdana jedenastka dla Termaliki za faul na Misiaku) i kolejnych groźnych okazji - strzał Boguskiego nad poprzeczką po efektownym nawinięciu dwóch rywali i pechowe strzały Kędziory, Plevy i Plizgi (Wisłę uratował słupek i dobrze ustawiony Boban Jović).
Miotła zadziałała. Po 129 dniach Wisła znów zdobyła trzy oczka, ale ważniejsze jest, że jej piłkarze zagrali bardzo udany mecz. Małecki pokazał, że nie stracił szybkości, a do tego potrafi świetnie znaleźć ustawionego kolegę. Ondrasek pokazał waleczność, strzelecką niemoc przełamał Paweł Brożek (pięknie, profesorskie wykończenie akcji, widać było doświadczenie), wyróżniał się też oczywiście Wolski. Jedyny minus wędruje do Głowackiego, który nie popisał się przy bramce Babiarza i sprokurował rzut karny.
Termalica zagrała po swojemu. Miło oglądało się ich akcję, zwłaszcza tą bramkową, ale gdyby nie niedokładne podania Juhara wynik mógł być bardziej hokejowy. Może Słowakowi przyda się nieco odpoczynku? Podopiecznym Mandrysza zabrakło też nieco szczęścia - powinni mieć jeszcze jeden rzut karny, a gdyby Plizga trafił do siatki, zamiast w Jovicia, wygrana Wisły nie byłaby taka pewna. Pozostaje tylko obserwować dalsze losy "Białej Gwiazdy". Może w końcu wyróżniać się będzie grą, a nie oświadczeniami, deklaracjami, kwestiami finansowe, zabieranymi akredytacjami czy innymi pobocznymi sprawami.