Urugwaj przegryzł włoski mur
2014-06-24 20:21:47; Aktualizacja: 10 lat temuSłaby Balotelli, czerwony Marchisio, włoski mur, plecy Godina i, niestety, zęby Suareza - tak w krótki sposób można opisać zwycięstwo Urugwaju, które dało Urusom awans do 1/8 finału.
Jeszcze przed startem Mistrzostw Świata w Brazylii wiadomym było, że już po trzech meczach grupy D z turniejem pożegna się jeden z mistrzów świata – Anglia, Urugwaj lub Włochy. Nikt nie spodziewał się jednak, że sensacja turnieju – Kostaryka – pośle do domu kolejnego „wielkiego”. Z powodu dwóch porażek szans na wyjście z grupy nie miała już Anglia, a spotkanie pomiędzy Włochami a Urugwajem miało zadecydować, kto pozostaje w grze.
Przed meczem na lekko uprzywilejowanej pozycji stali Włosi – z racji lepszego bilansu bramkowego (z Kostaryką przegrali 0-1; Urugwaj 1-3) remis premiował ich awansem do fazy pucharowej, dlatego to „Celestes” byli na musiku. Kibice i specjaliści dopatrywali się także prywatnych pojedynków, w tym tego najważniejszego – Suarez vs Balotelli
Niestety nad ostatnimi meczami fazy grupowej rozgrywanymi o 18 polskiego czasu wisi najwyraźniej jakaś klątwa, bo zarówno wczoraj, jak i dziś delikatnie mówiąc – nie porywały. Włosi świadomi tego, że remis daje im awans, wyznawali zasadę „cel uświęca środki” i w najmniejszym stopniu nie kwapili się do narzucenia tempa takiego jak chociażby w spotkaniu z Anglią. W zamian za to grali ostro i dość często faulowali.Popularne
Sfauluj, przerwij,przetnij, zwolnij, poświruj, symuluj ,wywrzyj presję na arbitra... Italia wraca do korzeni. Liczy sie awans.
— Janusz Basałaj (@BasalajJanusz) czerwiec 24, 2014
Urugwaj grał uważnie w obronie i nie pozwalał na wiele rywalom, ale podopieczni Tabareza zapomnieli chyba, że to oni MUSZĄ w tym meczu atakować i wygrać, by wyjść z grupy. Śladowe zagrożenie niosły stałe fragmenty wykonywane przez Suareza, które w meczu z Anglią siały popłoch w szeregach rywali. Najgroźniejsza sytuacja dla Urugwaju miała miejsce w 33. minucie, gdy najpierw Suarez a kilka sekund później Cavani zostali we wzorowy sposób zatrzymani przez Buffona. Tak jak Urugwaj dobrze bronił, tak Włosi skutecznie uniemożliwiali współpracę na linii Suarez-Cavani, która jedyny raz udała się właśnie we wspomnianej 33. minucie.
Tabarez "skasował" zmianę ustawienia Prandellego, napastnicy #ITA kontaktów z piłką mieli tyle co Buffon. Strzał celny - 1. Wrzutki 0/7.
— Michał Zachodny (@mzachodny) czerwiec 24, 2014
Najlepszym zawodnikiem pierwszej połowy był Marco Veratti, który wyróżniał się nie tylko w odbiorze, ale starał się też natchnąć kolegów do gry ofensywnej i samemu zaangażować w stworzenie jakiejś groźnej akcji. Niestety Włosi nie byli tacy skłonni do ataku i nie poczuli impulsu od młodego gracza PSG.
Jak Veratti był najlepszy, tak najbardziej widoczny (w negatywnym sensie) był Mario Balotelli. Wielu kibicom i specjalistom wydawało się, że Prandelli ostatecznie utemperował charakter krnąbrnego Włocha, a dodatkowo pozytywnie wpłynęła na niego narzeczona, która śledzi występy „Balo” w Brazylii. Nic z tych rzeczy. W pierwszej połowie ponownie oglądaliśmy tego Balotellego, którego nie chce oglądać nikt – niedokładnego, irytującego, prowokującego. Gdy po jednej z akcji sędzia gwizdnął faul „Super Mario” ten chyba tak zdziwił się, że nie dostał kartki, że postanowił sfaulować jeszcze raz, tylko że ostrzej. Tym razem sędzia się nie zawahał.
Gdybym miał wrogów, to serdecznie bym im życzył, żeby ich drużyna zależała od psychicznych turbulencji Balotellego
— Rafał Stec (@RafalStec) czerwiec 24, 2014
Pierwsza połowa więc nie zachwyciła, a co poniektórzy doszukiwali się nawet analogii pomiędzy meczem Urugwaj-Włochy a polską ekstraklasą…
Śmiesznie zabrzmiało to "Na wielkie emocje zaprosił Okocim". Póki co stroje, tempo i dokładność podań, jakby Ruch grał z Pogonią
— Kuba Radomski (@KubaRadomski) czerwiec 24, 2014
Jednak co po niektóre kluby ekstraklasy mogłoby się na takie określenie obrazić, a my z pewnością pewnych aspektów tego spotkania nie chcielibyśmy oglądać na polskich boiskach, ale o tym później.
Drugą połowę zapamiętamy z kilku powodów. Po pierwsze, Prandelli postanowił nie ryzykować i zrezygnować z usług Mario Balotellego, który w pierwszej części grał w swoim najgorszym stylu. Za niego wszedł Marco Parolo, ale styl gry Włochów w ogóle się nie zmienił. Ze strony taktycznej wyglądało to dobrze, lecz cofnięcia się do obrony i ograniczenia się do utrzymania remisu, nie można pochwalać.
Coraz bardziej widać, jak się Włochom poszczęściło, że los podłożył im w grupie tych angielskich nieszczęśników
— Rafał Stec (@RafalStec) June 24, 2014
Po drugie, w 60. minucie z boiska został wyrzucony Claudio Marchisio. Sędzia nie miał żadnych wątpliwości, od razu Włochowi pokazał czerwo, jednak nie wszyscy byli pewni tego, czy piłkarzowi Juventusu należała się aż tak sroga kara. Dla niektórych było to wydarzenie przypadkowe.
Moim zdaniem totalnie przypadkowy faul Marchisio...
— Maciej Zielinski (@mac_zielinski) June 24, 2014
Słuszna czerwień, mimo, że to było przypadkowe.
— Krystian Markowski (@kr_markowski) June 24, 2014
Włosi w tym momencie mieli idealną wymówkę na to, by cofnąć się do obrony i stworzyć mur, który miał zapewnić im awans do 1/8 finału. Urugwaj jednak coraz bardziej naciskał i gdyby nie Gianluigi Buffon, to w 65. minucie meczu "Urusi" wyszliby na prowadzenie.
Buffon zawstydził Ochoe. Interwencja mundialu jak na razie.
— Karol Czyzowicz (@CzyzowiczK) June 24, 2014
Kolejny powód dla którego zapamiętamy to spotkanie, to zwycięski gol strzelony przez... Diego Godina. W 81. minucie wykorzystał on dośrodkowanie z rzutu rożnego i dał swojej reprezentacji niezwykle ważne prowadzenie, która utrzymało się do końca. Nie można jednak powiedzieć, że Urugwaj szczególnie zasłużył sobie na ten awans. Poziom ich gry bardziej zbliżał się do tego z meczu z Kostaryką, aniżeli do tego co zobaczyliśmy w starciu z Anglią. Ataki podopiecznych Tabareza były nieskoorydnowane, często w ich poczynania wkradał się ogromny chaos. Ostatecznie wystarczyło to na Włochów. "Squadra Azzurra" zalicza drugi z rzędu koszmarny turniej Mistrzostw Świata. W 2010 roku odpadli w fatalnym stylu. W Brazylii było trochę lepiej, a po pierwszym spotkaniu wiele osób od razu dało im tytuł zwycięzcy grupy D. Jednak podopieczni Prandellego nie podołali zadaniu. W swoich kolejnych spotkaniach wyglądali słabo pod wieloma względami. Trudno stwierdzić, czy powodem tego było wycieńczające spotkanie z Anglią w Manaus, ale jedno jest pewne - po 14 czerwca w Brazylii grała gorsza drużyna.
Z drugiego mundialu z rzędu Włosi wykopani w fazie grupowej. Już to wcześniej przeżyli. W latach 60.
— Rafał Stec (@RafalStec) June 24, 2014
ten mecz to był jakiś żart. włosi za kare jadą do domu. urusi za kare grają dalej. jedni i drudzy powinni jechac do domu :(
— wojciech jagoda (@wjagoda07) June 24, 2014
Ostatni aspekt, z powodu którego zapamiętamy to spotkanie, to zachowanie Luisa Suareza z końcówki tego meczu. Czegoś takiego wolelibyśmy nigdy nie zobaczyć, ale Urugwajczyk po raz kolejny udowodnił, że dla niego określenie "zagryźć przeciwnika" ma o wiele szersze i bardziej dosadne znaczenie, aniżeli dla reszty zawodników. Piłkarz Liverpoolu postanowił wbić swoje uzębienie w Giorgio Chielliniego. Dlaczego sędzia nie zareagował? Możliwe, że tego zdarzenia nie widział, ale my to zobaczyliśmy, a później zobaczą to oficjele FIFA i, szczerze powiedziawszy, przydałaby się Urugwajczykowi jakaś kara.
Jedno jest pewne - Urugwaj jest przygotowany na każdy rodzaj walki.
AUTORZY: Maciej Wdowiarski i Dawid Michalski