Vrdojlak? Zasłużył na szacunek, nie hejt
2014-07-31 16:08:32; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Ależ byłem zły na Vrdoljaka! Zachciało mu się podrabiać Martina Palermo. Wybrał sobie moment, gdy akurat polski klub miał szansę osiągnąć ważny wynik! Nie powiem, byłem autentycznie rozgoryczony jego partaczeniem.
Przypuszczam, że moje rozgorączkowanie było podsycone tym, iż ogólnie nasz futbol specjalizuje się w honorowych porażkach i marnowaniu wielkich szans, a tutaj takim scenariuszem mi śmierdziało. Znowu będzie jak z Grecją na EURO, myślałem, latami będziemy wspominać, że wygrana była na talerzu, ale pokpiliśmy sprawę.
Dałem wyraz swojemu niezadowoleniu na twitterze raz, drugi, trzeci, zresztą w dość dosadny sposób. Dla moich znajomych i innych kibiców też w tamtym momencie Vrdojlak bohaterem narodowym nie był, gremialnie popierali moją szyderkę. Ale gdy po drugim karnym zażartowałem, że za chwilę Chorwat sprokuruję jedenastkę dla Celtiku i jeszcze ją dla "The Bhoys" strzeli, napisał do mnie Paweł Bochniewicz. Może kojarzycie, może nie, w każdym razie to ten młody chłopak, który właśnie przeszedł z Regginy do Udinese. I generalnie uznał, że przesadzam. Pieprzę, aż boli słuchać.
Vrdoljak, sugerował Paweł, zasługuje na szacunek. Pokazał jaja w tej sytuacji. Jest kapitanem i powinien brać odpowiedzialność za zespół, a to właśnie uczynił.
Odbijałem piłkę, no bo jaki szacunek? Facet zmarnował dwa karne! W meczu z Celtikiem! Przez to można odpaść (pamiętajcie, że mecz wówczas trwał, było 3:1). Jaja trzeba mieć, owszem, odpisałem, ale do pary z głową. Dlatego powinien zostawić piłkę innym, szczególnie, że chętni byli.
Zauważyłem jednak, że choć kibice i dziennikarze wieszają psy na tych spartolonych jedenastkach, tak piłkarze wypowiadają się zgoła inaczej, w tonie Pawła. Piekarski i Grosicki chociażby, już nie bezpośrednio do mnie, ale w twitterowych rozmowach z innymi, też brali kapitana Legii w obronę. Widać ci, którzy swoje nabiegali się w meczach o większą stawkę niż chwałę na orliku, widzieli więcej. My zawsze wymagamy, by karny został zamieniony na gola. Oni wiedzą, jak wielki to ciężar podejść w kluczowym momencie do wapna. Jaka to presja. A zrobić to w bardzo ważnym starciu, gdy już wcześniej się nawaliło? Można polec, ale żeby choć podjąć próbę, trzeba mieć cohones. Tak czytałem ich wpisy, starając się zrozumieć tę drugą stronę medalu.
W półfinale mistrzostw świata, gdy Holandii i Argentynie przyszło się mierzyć do konkursu jedenastek, dwóch piłkarzy odmówiło Van Gaalowi. Byli wyznaczeni, ale stchórzyli. Holandia odpadła, bo zamiast nich strzelali ci, którzy na co dzień robili to gorzej? Tak mogło być, bo dwóch z pięciu najlepiej strzelających w kadrze wymiękło. Ten znak zapytania, natrętne „co by było gdyby?” zawsze będzie już wisieć nad tą reprezentacją.
W Legii na treningach to Vrdoljak trafia z jedenastek jak maszyna. Nie stchórzył.
Puentę też oddam Pawłowi, sami posłuchajcie, według mnie trafia w sedno sprawy: "Osobiście, od razu dałbym strzelać Radoviciowi, bo to był jego mecz. Vrdoljak zadecydował inaczej, miał do tego prawo" - co wy na to? Dla mnie jest tu odpowiednia doza krytyki, ale zarazem i zrozumienia oraz szacunku. To właściwe podejście do kapitana Legii po takim wyniku i takim meczu. Bo hejtować Vrdoljaka to zapominać o całej ciężkiej pracy, którą wykonał przez 90 minut, a na to nie zasłużył. Nie zasłużył na to, by zostać pamiętanym jako gość, który zmarnował dwa karne z Celtikiem. Zasłużył by zapisać się na kartach Legii jako koleś, który owszem, nie trafił dwóch jedenastek w jednym, ważnym spotkaniu, ale poza tym zagrał świetny mecz i walnie przyczynił się do sukcesu swojej drużyny.
Autor: Leszek Milewski
Twitter: @leszekmilewski