Wolni Japończycy, nie radzą sobie z osłabionymi Grekami

2014-06-20 02:13:07; Aktualizacja: 10 lat temu
Wolni Japończycy, nie radzą sobie z osłabionymi Grekami Fot. Transfery.info
Dawid Kurowski
Dawid Kurowski Źródło: Transfery.info

Grecki monolit czy japoński spryt? Po fantastycznym spotkaniu Urugwaju z Anglią pora nieco ostudzić zapędy. Dzisiejsze spotkanie było dla Grecji i Japonii meczem ostatniej szansy, lecz żadna z drużyn tego nie okazała.

Oba zespoły, usytuowane na dnie tabeli już po pierwszym meczu zostały postawione pod ścianą. Dzisiejszy przegrany niemal na pewno pożegna się z brazylijskim mundialem. 
 
Selekcjonerzy mocno przewertowali swoje kadry. Z jednej strony Fernando Santos postanowił dać szansę Mitroglou,  a więc temu, który zagwarantował mu występ w finałach mistrzostw świata. Po drugiej stronie stanął zaś trener Japonii, Alberto Zaccheroni, który mocno zadziwił kibiców sadzając na ławce naturalnego przywódcę zespołu, Shinji Kagawę. Inną kwestią natomiast jest, że zawodnik ten mocno zawiódł w ostatnim meczu. 
 
Fernando Santos sporo mówił przed meczem o koncentracji. Jak stwierdził, jego reprezentacja płaci wysoką cenę za jej utratę w kluczowych momentach meczu. Obiecał on jednak, że w głowach ma tylko i wyłącznie następne spotkanie i wierzy, że jego przygotowanie wystarczy na dzisiejszego rywala jakim jest Japonia. Alberto Zacherini również przyznał, że jest przygotowany na nadchodzące spotkanie. Koncentracje i mobilizację obu zespołów można było zauważyć już w tunelu. Jest o co walczyć zatem zapinamy pasy i rozpoczynamy arcyważne spotkanie w kontekście walki o miejsce promowane awansem w grupie C.
 

 
 
Swoją gotowość wyrazili też kibice obu zespołów zgromadzonych tego wieczoru na obiekcie w Natalu:
 
 
 
 
Japonia rozpoczęła to spotkanie z wysokiego C. Podopieczni Zaccheroniego szybko znaleźli się pod polem karnym Greków, lecz boisko szybko zweryfikowało, że o otwarcie wyniku będzie bardzo trudno. Wysoko ustawiona Grecja pressingiem zareagowała na szybkie, kąśliwe ataki Japończyków. Po kilku minutach dominacji zespołu z Azji na pierwszy atak zdecydował się Mitroglou jednak jego próba zakończyła się niepowodzeniem. Kolejne minuty spotkania obrazowały i utwierdzały kibiców w przekonaniu o tym kto dziś będzie atakował, a kto bronił, by w późniejszym czasie wyjść z zabójczą kontrą. 
 
 
Pierwsza dobra okazja nadarzyła się już w 10 minucie meczu. Po przytomnym zagraniu do Kone, ten zadecydował się strzelić jednak trafił wprost w dobrze ustawionego golkipera Japończyków. Topornie przebiegały kolejne minuty tego spotkania. Oba zespoły nie odkrywały kart przez co ich wymiana ataków zaczęła przypominać piłkarskie szachy. Obie drużyny z jednej strony próbowały zaskoczyć rywala, z drugiej zaś konstruowały bardzo nieśmiałe akcje. Potwierdzenie tych słów miało miejsce w 19 minucie meczu. Wówczas, lustrzaną akcją do tej Kone popisał się Osaka. Podobnie jak w przypadku zawodnika Bolonii, futbolówka uderzona po ziemi nie mogła zaskoczyć Karnezisa.
 
Kilkanaście sekund później Japończycy wyszli z kolejną próbą. Osaka oddał soczysty strzał zza pola karnego, lecz futbolówka minęła rozpaczliwie interweniującego Karnezisa. Skarceni utratą inicjatywy Grecy wyszki z z dobrze zapowiadającą się akcją, którą wyłapaniem piłki zakończył Kawashima. To na tyle jeśli chodzi o indywidualne akcje w pierwszej połowie. Gdyby w ten sposób przebiegało całe spotkanie, bylibyśmy świadkami 90 minut ostrożnego, bezbramkowego spotkania. Bo przecież grunt to nie stracić.
 
Spełniający założenia taktyczne grecy byli konsekwentni w defensywie, Japończycy zaś w pełni koncentrowali się na ofensywie. Już po 30 minuach meczu zaczęły nasuwać się pierwsze pytania. Jak na postawę Japończyków wpłynąłby Kagawa? Okazuje się, że rezerwa sił ofensywnych podopiecznych Zaccheroniego na tym etapie meczu nie wygląda najgorzej. Po rzucie wolnym egzekwowanym przez Keisuke Hondę nie lada refleksem musiał wykazać się Karnezis. Nieobecność Kagawy jest zatem chwilowo uzasadniona. Tak zresztą jak rezultat na tablicy wyników, który chce, ale nie może ulec zmianie.
 
W 31 minucie meczu kibice reprezentacji Grecji na chwile wstrzymali oddech. Na boisko runął zwijający się z bólu Mitroglou. Po chwili okazało się jednak, że zawodnik Fulham jest zdolny do gry i nie osłabi swojej drużyny w tak ważnym etapie meczu. Radość ta nie trwała jednak długo, gdyż ból w biodrze okazał się na tyle kłopotliwy, że już w 35 minucie meczu na boisku zameldował się Teofanis Gekas. 
 
Dalszy przebieg gry nie różnił się znacznie od tego, co dotychczasowo działo się na boisku. Obie ekipy grały bardzo zachowawczo i sprawdzały swoje możliwości. W miarę możliwości jednak wymierzały sobie regularne pstryczki w nos. Kiedy przyjdzie zatem czas na pierwsze sierpowe?
 
Doskonałą okazją do odsłonięcia gardy i zmiany wyniku okazała 38 minuta meczu. Czerwoną kartkę po bezmyślnym faulu na Hasebe otrzymuje Katsouranis. Strata Mitroglou i czerwona kartka sprawiły, że Grecy zaczęli grać z nożem na gardle. Mimo dramatycznej sytuacji nie zwolnili oni jednak z tempa. Niekorzystny przebieg wydarzeń okazał się nie podciąć skrzydeł podopiecznym Santosa, ponieważ ci w przeciągu kilku minut popisali się kilkoma doskonałymi okazjami do wyjścia na prowadzenie. Niestety, dla zanudzonych tym widowiskiem kibiców, nic takiego nie miało ostatecznie miejsca. Oba zespoły chyba zbyt mocno analizowały niełatwą sytuację w grupie, bowiem z zespołów do końca pierwszych 45 nie chciał oddawać inicjatywy i za mocno się wychylać. 

Nikt od Grecji nie oczekiwał fantastycznej gry, w końcu nie z tego są znani, jednak zaledwie 70 wymienionych podań przy 291 Japończyków jest poniżej krytyki. Gracze z Hellady potrzebowali zmian personalnych oraz w nastawieniu. Jeszcze żaden zespół na tym mundialu nie strzelił bramki grając w dziesiątkę, ale Grecy chcieli to szybko zmienić. A to wszystko za sprawą Samarasa, który zaraz po rozpoczęciu spotkania zdecydował się na odważne uderzenie z połowy boiska. Zamiast wybuchu radości... po trybunach przeszła fala śmiechu. Patrząc na grę atakującego Celtiku Glasgow nie dziwi takie pytanie:

 

 

Dzieisięć minut, po pojawieniu się Shinjiego Kagawy na boisku, doczekaliśmy się jego pierwszej groźnej akcji. Dograł do swojego partnera z zespołu tak, że wydawać by się mogło wystarczyło "dostawić stopę". Ale i to okazało się zbyt trudnym zadaniem dla Yoshito Ōkubo, który wyraźnie przestrzelił w tej sytuacji i być może trafiając w kuter japońskich rybaków.

W pierwszej części drugiej połowy gry zdecydowanie przeważali Japończycy i, aż dziwne, że Grekom tyle razy udawało się uciec z tak dalekich podróży. "Samuraje" robili, co tylko im się podobało z reprezentantami Hellady, ale wielokrotnie nie potrafili sobie podporządkować piłki, którą można uznać za ich jedynego przeciwnika.

"Cesarski duet", Honda-Kagawa, ograniczał się do wymian podań z dala od pola karnego pod bramką Karnezisa. Poza pojedynczymi akcjami brakowało również wsparcia bocznych obrońców, którzy chyba obawiali się greckich kontr.

Fernando Santos wierzył, że sytuacja odmieni się, kiedy postawi na swojego "jokera" - Dimitrisa Salpingidisa, a Azjaci nadal grali swoje, jednak zawsze brakowało im kluczowego podania. O poziomie spotkania niech świadczy fakt, że komentator zdążył opowiedzieć o wprowadzeniu rzutu wolnego w 1984 roku i tym, że... padło z niego wiele bramek.

 

W ciągu ostatnich pięciu godzin mogliśmy obejrzeć dwie różne postawy  w meczach, w których drużynom nie pasowały remisy. O pierwszym Urugwaj-Anglia nie trzeba nic mówić, a wystarczy powiedzieć, że w tym spotkaniu sytuacja była z goła inna. 

Fatalna postawa, jaką zaprezentowały reprezentacje Grecji i Japonii w dwóch pierwszych spotkaniach spowodowała, że dzisiaj praktycznie przepadły ich szanse na awans do 1/8 finału Mistrzostw Świata i chyba nikt nie będzie z tego powodu rozpaczał.

Grecja zagrała, tak jak zawsze, parkując autobus we własnej bramce. W meczu z Kolumbią dołożyli do tego brak motywacji, a dzisiaj wyjątkowe pokłady agresji. Piłkarze z Hellady zamiast grać w futbol, woleli być tłem dla i tak przeciętnych Japończyków.

"Samuraje" grali zbyt wolno, przewidywalnie i niedokładnie. W dodatku kiedy udało się im stworzyć sytuacje stoprocentowe, to zabrakło im wykończenia. Azjaci okazali się bezradni wobec defensywnie grającej i osłabionej Grecji.

AUTORZY: Adrian Kowalczyk i Dawid Kurowski

Więcej na ten temat: Grecja Mistrzostwa Świata Japonia MŚ 2014