Teraz wyglądam najlepiej - wywiad z Dawidem Kubowiczem
2012-11-27 09:36:44; Aktualizacja: 12 lat temu Fot. Transfery.info
W Wałbrzychu zaczynał pod okiem Włodzimierza Ciołka, a w Wiśle potencjał w nim widział Dan Petrescu. Miał grać w Danii, a już tej zimy mógł przejść do Podbeskidzia. O transferowych perypetiach rozmawiamy z Dawidem Kubowiczem.
Jakie są nastroje w klubie po pierwszej rundzie? Czujecie niedosyt czy bardziej zadowolenie z, niezłego w sumie, 6. miejsca?
- Nastroje są bardzo dobre. Od początku wiadomo było, że skład opuściło kilku znaczących zawodników. Niektórzy wróżyli nam, że mamy tzw. "skład węgla i papy" i będziemy głównym kandydatem do spadku. Okazało się zupełnie inaczej. Trener Robert Bubnowicz z utalentowanej młodzieży i kilku dobrych, doświadczonych zawodników stworzył fajną drużynę. Czujemy zadowolenie, ale z dozą pewnego niedosytu, gdyż kilka punktów straciliśmy w ostatnich minutach.
Strata do lidera nie jest wielka i wynosi tylko 8 punktów. Wałbrzych myśli o 1. lidze?
- Wydaje mi się, że przy utrzymaniu wszystkich zawodników i uzupełnieniu składu trzema, czterema wartościowymi piłkarzami możemy powalczyć o szczyt tabeli.
Trener Bubnowicz wystawiał cię na różnych pozycjach i chociaż w Termalice grałeś jako lewy obrońca, to zdarzało się, że odgrywałeś też rolę napastnika. Na jakiej pozycji Ty czujesz się najlepiej?
- Raz grałem na prawej obronie, raz na lewej, zdarzało się grać na boku pomocy i w ataku. Jak teraz to przeanalizuję, to okazuje się, że poza pozycją bramkarza grałem już wszędzie. Z jednej strony to dobre, bo trenerzy potrzebują takich zawodników. Szczególnie w sytuacji wąskiej kadry. Z drugiej strony, jak to się mówi, jak ktoś jest od wszystkiego, to jest do niczego i ciężko złapać ten rytm, pewność na pozycji i optymalną formę. Najlepiej czuję się jednak na prawej obronie, a z konieczności mogę grać defensywnego lub prawego pomocnika.
A jak było z tym atakiem? To z przymusu, czy po prostu trener poczuł że jesteś w formie i możesz coś strzelić?
- Z atakiem ciężko stwierdzić, bo tam miałem okazję grać najmniej, zatem i moje czucie gry i ustawienia jest tam najbardziej improwizowane. Swego czasu nawet trener Dušan Radolský widział jakiś tam mój potencjał na tej pozycji. Akurat trener Bubnowicz w tych dwóch spotkaniach stwierdził, że potrzebuje wysokiego, silnego napastnika, który wygra walkę w powietrzu i odciąży filigranowego Daniela Zinke.
Pamiętam, że grając na środku obrony zdarzało Ci się nawet dryblować i zostawiać w tyle napastników przyjezdnej drużyny. Nie za łatwo jest w tej II lidze?
- Nie było to z mojej strony najbardziej przemyślane, bo jednak od obrońców, szczególnie środkowych, wymaga się raczej prostego grania. Nie uważam jednak żeby te pierwsze mecze w sezonie były dla mnie szczególnie udane. Nie przepracowałem okresu przygotowawczego w pełni m.in. z powodu testów w duńskim Viborgu. Jednak z meczu na mecz grało mi się coraz lepiej. Trenerzy i koledzy powiedzieli, że wielka szkoda dla mnie, że runda się kończy, bo właśnie teraz "wyglądam" najlepiej.
Dlaczego temat transferu do Danii upadł?
- Dokładnie to sam nie wiem dlaczego. Przebywałem tam nieco ponad tydzień na testach, które kończyły się sparingiem. Wypadłem dobrze dostając zapewnienie od trenera, że mnie ściągnie. Zaznaczył jednak, że muszę poczekać tydzień na ostateczną odpowiedź, gdyż dyrektor finansowy przebywał na wakacjach w Maladze. Po tygodniu kazał czekać jeszcze tydzień, po czym okazało się, że jednak mnie nie wezmą. Wydaje mi się, że po prostu czekali na sygnał od innego zawodnika i to jego wybrali. W innym wypadku nie miało by sensu takie odwlekanie decyzji.
Byłes już zdecydowany zamienić Polskę na Danię?
- Wydawał mi się to fajny kierunek. Nadarzyła się okazja testów, więc pojechałem. Temat padł już pół roku temu i raczej już nie ma sensu do tego wracać.
Twoim ostatnim klubem była Termalica Bruk-Bet. Jak z perspektywy czasu oceniasz ten klub? Całkiem realne jest, że w Niecieczy będą mieli niedługo Ekstraklasę.
- Są na drugim miejscu premiowanym awansem. Mają dobry skład z dobrymi piłkarzami, silnego sponsora i dobrego trenera, którego znam z Wisły Kraków. Nie widzę nic, co miało by im przeszkodzić w realizacji celu jakim jest awans, a znając ambicje Państwa Witkowskich, na pewno taki cel został drużynie postawiony. Faktycznie, ludzie mogą się zastanawiać po co takiej małej mieścinie Ekstraklasa, jednak przebywając tam dwa lata dało się zauważyć, że ten klub to bardzo dużo dla lokalnej społeczności. A dlaczego właściciele inwestują w piłkę w 720-osobowej wsi? To już pytanie nie do mnie.
Patrząc na Termalicę trudno nie uciec od skojarzeń z bogatymi szejkami, którzy coraz częściej inwestują w kluby angielskie, czy hiszpańskie.
- Myślę, że to porównanie nie do końca jest właściwe. Państwo Witkowscy zainwestowali w klub w małej miejscowości, w której się wychowali. Zrobili to, by dać radość sobie i lokalnej społeczności. Kierowali się pewnym lokalnym patriotyzmem. Wyprowadzili klub z B klasy do 1. ligi, a lada dzień to już może być Ekstraklasa. Zachowując odpowiednie proporcje mogli przecież zainwestować w któryś z klubów z bogatszą historią i większą ilością kibiców np. w Unię Tarnów, a jednak wybrali mały klubik, który jest bliższy ich sercu.
Krążą opinie, że Pani prezes miała bardzo specyficzne podejście do klubu i zawodników.
- Po prostu miała taką osobowość. W czasie treningu potrafiła wejść na boisko po to, by porozmawiać z zawodnikami. Jedyną osobą, która była wtedy w stanie zaprotestować był trener Radolsky.
Wróćmy do teraźniejszości. Dużo wskazywało na to, że w styczniu możesz zmienić Górnika Wałbrzych na Ekstraklasę.
- Byłem bliski gry w Podbeskidziu, wpadłem w oko trenerowi Kasperczykowi. Gdyby pozostał na stanowisku, to być może miałbym szansę już w lutym zaprezentować się właśnie w Bielsku-Białej.
Zostajesz w Górniku czy masz jeszcze jakieś opcje?
- Kontrakt kończy mi się w grudniu. Jeszcze nie rozmawiałem z prezesem ani menadżerem. Moja przyszłość klubowa jak na razie jest niewiadoma.
Nie boisz się, że możesz zostać w II lidze na dłużej, a szansa gry w Ekstraklasie, którą miałeś już wcześniej w Wiśle Kraków, zniknie?
- Gdy byłem w Wiśle ta szansa i tak była mała. Było zbyt wiele klasowych zawodników, a polityka klubu była zdecydowanie nieprzychylna młodym zawodnikom. Gdyby w tamtym czasie klub wyglądał tak jak teraz, byłoby mi zdecydowanie łatwiej. Moja przygoda nie potoczyła się tak, jak bym to sobie wymarzył, ale wciąż wierzę, że szansa gry w Ekstraklasie się pojawi. Jest wielu piłkarzy, którzy debiutowali po 25 roku życia, a ja mam przecież dopiero 24 :)
Tego oczywiście życzymy. Na koniec jeszcze Twoja piękna bramką w meczu z Elaną. Zaczyna się w 3:50.