Kamil Dankowski: Czekałem na kontakt ze Śląska Wrocław [WYWIAD]
2025-07-16 14:30:04; Aktualizacja: 47 minut temu![Kamil Dankowski: Czekałem na kontakt ze Śląska Wrocław [WYWIAD]](img/photos/108989/1500xauto/kamil-dankowski.jpg)
Kamil Dankowski w letnim oknie zamienił ŁKS Łódź na Wieczystą Kraków. Już na inaugurację sezonu I ligi jego nowy zespół zmierzy się ze Śląskiem Wrocław, klubem, który odegrał ważną rolę w jego piłkarskiej drodze. W rozmowie z Transfery.info obrońca opowiada o sentymencie do WKS-u, pobycie w Łodzi, uczuciach związanych z powrotem na „stare śmieci”, a także celach na nadchodzącą kampanię.
Kamil Dankowski po pięciu latach spędzonych w ŁKS-ie Łódź podpisał dwuletni kontrakt z Wieczystą Kraków. 28-letni prawy obrońca w drużynie „Żółto-Czarnych” będzie miał okazję zadebiutować przeciwko swojemu byłemu klubowi Śląskowi Wrocław.
Hitowe starcie, które otworzy kampanię 2025/2026 w I lidze, odbędzie się na Tarczyński Arenie we Wrocławiu już w piątek 18 lipca o 18:00.
***Popularne
Łukasz Grzywaczyk, Transfery.info: W piątek zmierzysz się ze Śląskiem, klubem, w którym spędziłeś wiele lat. Jak wspominasz pobyt we Wrocławiu?
Kamil Dankowski, Wieczysta Kraków: To moje pierwsze piłkarskie kroki. Na pewno dużo się nauczyłem, dużo przeżyłem. Miałem super zawodników w szatni, szczególnie tych starszych, jak Sebastian Mila, Mariusz Pawelec, Piotr Celeban - kawał graczy i legend klubu. Trafiłem na fajny okres, w którym miałem się od kogo uczyć.
Czy jest jakiś moment z czasu w Śląsku, który szczególnie zapadł Ci w pamięć?
Na pewno debiut. Co prawda nieudany, bo do przerwy przegrywaliśmy z Ruchem Chorzów 0:3, miałem wtedy 17 lat. Super przeżycie. Pamiętam, jak dzień wcześniej dowiedziałem się, że będę grał. Nie powiem - lekki stresik był. Także pierwsze powołanie do meczowej „osiemnastki”. Byłem w szerokim składzie na mecz finału Pucharu Polski z Legią Warszawa w 2013 roku. Wtedy w finale były jeszcze dwumecze. Pojechałem na Legię, cały stadion kibiców, nóżka na rozgrzewce trochę drżała. Ogólnie wspominam dobrze pobyt w WKS-ie, pomimo gorszych okresów, które też się zdarzyły - tu rozwaliłem kolano, tu może trochę nie grałem.
Kiedyś wspomniałeś, że rozstałeś się z klubem w niezbyt przyjemnych okolicznościach.
Było minęło, nie chcę wracać do tej sytuacji. Byłem młody, może inaczej rozumowałem niektóre rzeczy. Teraz jestem dojrzalszym mężczyzną i inaczej na to patrzę. Tak miało być, musiałem rozwijać się gdzieś indziej. Trafiłem do ŁKS-u, co uważam za dobrą decyzję. Rozwinąłem się poza boiskiem, mentalnie, a przede wszystkim sportowo. Stałem się dojrzalszy.
Pięć lat w Łodzi to spory kawałek kariery. Jakie wspomnienia zostawił w Tobie okres gry w ŁKS-ie?
Super wspominam ten pobyt, dużo mi dał. To świetne momenty jak awans do Ekstraklasy czy feta z tej okazji - piękne wydarzenia. Życzę każdemu takiego doświadczenia. Wiadomo, były też te gorsze chwile, bo niestety w Łodzi również rozwaliłem kolano i jeden sezon rozegrałem w kratkę. A tak to przez praktycznie cztery lata byłem podstawowym piłkarzem, grałem zazwyczaj wszystko.
Niedawno asystowałeś przy debiutanckim golu młodego Krzysztofa Fałowskiego, który - podobnie jak Ty - zamienił Wrocław na Łódź. Jak go postrzegasz?
To fajny zawodnik, ma predyspozycje, by grać na bardzo wysokim poziomie. Oczywiście to jest piłka - do sukcesu potrzebne jest dużo ciężkiej pracy i trochę szczęścia. Ale myślę, że jeśli będzie rozwijać się tak, jak do tej pory, ŁKS może mieć z niego pociechę.
Będąc w Łodzi, śledziłeś, co dzieje się we Wrocławiu i jak radzi sobie Śląsk?
Oglądałem, nie chcę mówić, że wszystkie mecze, ale większość. Ten sentyment był, jest i będzie. Oglądałem ich zarówno w spotkaniach gdy sięgali po wicemistrzostwo, jak i w sezonie, w którym spadli.
Spodziewałeś się, że będziesz rywalizować z WKS-em nie w Ekstraklasie, ale na poziomie I ligi?
Na początku się nie spodziewałem. Jednak im bliżej końca sezonu… I tak nadrobili bardzo dużo punktów, bo byli w bardzo słabej pozycji. Pamiętam, jak sam byłem w takiej sytuacji z ŁKS-em, gdy traciliśmy sporo „oczek” do miejsca, które daje utrzymanie. Nie jest przyjemnie gonić ten peleton. Pewność siebie jest czasami zachwiana. Na pewno było im trudno. Nie mogę powiedzieć, że zrobili dobrą robotę, bo się nie utrzymali, ale walczyli do końca. Niestety się nie udało.
Tym razem do Wrocławia wrócisz jako zawodnik Wieczystej. Nie mogę nie zapytać o to, czy zanim podjąłeś decyzję o transferze do Krakowa, pojawił się temat powrotu do Śląska?
Nie było tematu, choć nie ukrywam, że przed propozycją z Wieczystej czekałem na kontakt ze Śląska Wrocław. Myślałem, że się odezwą - grałem, miałem fajne liczby. Sądziłem, że temat może się pojawić, ale nic nie było. Później przyszła oferta z Wieczystej, szybko się dogadaliśmy.
Czyli w twojej głowie urodził się pomysł powrotu?
Pewnie, że tak. Widziałem swoje szanse, ale władze klubu widocznie miały inny pomysł, inny plan.
Całą dotychczasową karierę spędziłeś w Polsce. Czy myślałeś kiedykolwiek o wyjeździe za granicę?
Wiadomo, jak każdy. Największą szansę na to miałem w Śląsku, gdy trenerem był Jan Urban. Rozegrałem wtedy 31 spotkań w Ekstraklasie, był to mój pierwszy taki poważny sezon (2016/2017 - przyp.red.). Do tego juniorska reprezentacja Polski. Właśnie wtedy pojawiały się pierwsze zagraniczne propozycje, ale pojechałem na obóz i rozwaliłem kolano. Do teraz zostałem w Polsce, ale też nie szukałem niczego na siłę. Jeśli ktoś by się odezwał, na pewno bym rozważył taką ofertę, bo chciałbym doświadczyć innej kultury.
Wspomniałeś o Janie Urbanie, który lada moment zostanie ogłoszony nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Pod jego wodzą w Śląsku rozegrałeś 16 spotkań. Jak wspominasz współpracę z nim?
Bardzo się cieszę, że Jan Urban zostaje trenerem reprezentacji Polski. To bardzo dobry trener i bardzo dobry człowiek. Życzę z całego serca, żeby mu w tej kadrze wyszło. Za jego kadencji miałem chyba swój najlepszy czas w Śląsku, więc żadnego minusa w nim nie widzę i raczej nigdy nie zobaczę. Bardzo dobrze go wspominam. Może los sprawi, że będę jeszcze z nim gdzieś pracował.
W barwach łodzian dwukrotnie zdarzyło Ci się zagrać przeciwko WKS-owi. Kibice Śląska skandowali nawet twoje nazwisko. Jakie emocje towarzyszą powrotowi na „stare śmieci”? Czujesz większą presję lub ekscytację przed takim spotkaniem?
Myślę, że teraz emocji będzie mniej, bo grałem już we Wrocławiu jako piłkarz ŁKS-u. Wtedy była lekka presja, na początku meczu przez chwilę nie mogłem się odnaleźć. Później już to lepiej wyglądało, zanotowałem nawet asystę. Jednak najbardziej w pamięci zostanie mi, gdy to Śląsk przyjechał do Łodzi, a jego kibice skandowali moje nazwisko na stadionie ŁKS-u. To bardzo rzadkie. Fajne uczucie w sercu - człowiek wtedy wie, że był dla nich ważnym piłkarzem. Grając dla WKS-u, byłem młody, można powiedzieć, że byłem ich „chłopakiem z Wrocławia”. Będę to miło wspominał.
Wieczysta to bez wątpienia ambitny projekt. Do klubu w letnim oknie dołączyli między innymi Carlitos, Kamil Pestka czy Karol Fila, znani z występów w Ekstraklasie. Jakie są Twoje pierwsze wrażenia z pobytu w nowym otoczeniu?
Bardzo fajne. Wszystko jest na wysokim poziomie, zawodnicy mega jakościowi, z wielkimi nazwiskami. Przyjemnie dzielić z nimi szatnię, być na treningach. Mam nadzieję, że zrobimy dobrą robotę.
A jak oceniasz warunki klubu?
Wiadomo, że nie są takie same jak w Śląsku czy w ŁKS-ie, bo oni mają wielkie bazy. Tutaj mamy fajne boiska do treningu, mamy wszystko, co potrzebne do regeneracji - siłownię, posiłki, suplementy. Jest naprawdę bardzo dobrze.
Wspomniałeś o wielkich nazwiskach. Który zawodnik zrobił na Tobie największe wrażenie?
Na pewno Carlitos. Bardzo jakościowy gracz z piłką przy nodze. Mam nadzieję, że da dużo dobrego klubowi i nastrzela trochę bramek.
Przed „Żółto-Czarnymi” debiut w I lidze pod wodzą stosunkowo nowego trenera. Jaki masz kontakt z Przemysławem Cecherzem i jakim jest on szkoleniowcem?
Mam z nim dobry kontakt. Trener w jednym z wywiadów powiedział, że mnie obserwował, więc wiedział, jakim jestem zawodnikiem i jakie są moje zalety oraz wady. Tu nie było żadnych problemów. Ma swoją wizję, ma swój plan. Jest wymagający i ostry, choć lubi sobie pożartować. Kiedy jest robota, to jest robota i nie ma gadki.
Jest coś, czego szczególnie oczekuje od Ciebie na boisku?
Myślę, że on wie, jakie są moje dobre strony. Nie potrzebujemy rozmów na temat tego, co kto ode mnie oczekuje, bo po prostu znam już na tyle swoją wartość i wiem, co mam dobre. Moje wejścia ofensywne są fajne, te asysty w ostatnich sezonach też były niezłe. To coś, czego pewnie klub, jak i trener ode mnie oczekują. Do tego dobrej gry w obronie i wygrywania pojedynków jeden na jeden.
Wspomniałeś, że w ŁKS-ie byłeś podstawowym graczem. Spotkałem się z opinią, że nie miałeś w Łodzi zmiennika, który by wystarczająco na Ciebie naciskał.
Zawsze można tak powiedzieć. Ja podchodzę do tego tak, że klub był zadowolony z tego, jak się prezentuję i widocznie nie potrzebował mocnego zmiennika dla mnie. To nie jest moja sprawa - to klub ściągał zawodników, to on podejmował decyzje. Ja na boisku starałem się robić to, co mogę najlepiej i dawać jak najwięcej ŁKS-owi, kiedy dla niego grałem. To czy miałem zmiennika, czy nie, nie miało dla mnie większego znaczenia i nie wpływało na moją postawę. Zawsze wychodziłem trenować na sto procent, czy bolało, czy nie. Nie miałem przekonania, że „i tak zawsze będę grał” - po prostu wszystko robiłem na sto procent i nigdy nikt nie miał do mnie żadnych zarzutów.
W Wieczystej Twoim konkurentem o miejsce w składzie jest wspomniany Karol Fila. Jak zapatrujesz się na rywalizację z nim?
Szykuje się dobra rywalizacja, cieszę się. Karola kojarzę, bo był chwilę w Ekstraklasie. To jest piłka, tu nie ma nic za darmo. Muszę pokazać się z jak najlepszej strony w okresie przygotowawczym, wywalczyć skład, wyjść na Śląsk Wrocław, grać dobrze i utrzymać miejsce w jedenastce. A co będzie później - zobaczymy, czas pokaże. Nie przejmuję się tym, po prostu chcę robić swoje. Uważam się za jednego z lepszych prawych obrońców I ligi, więc chcę to udowodnić na boisku i zasłużyć na to, by być ciągle w pierwszym składzie.
Czy w klubie jest jakiś cel na ten sezon, o którym mówi się otwarcie?
Myślę, że Wieczysta, patrząc na poprzednie sezony, w których robiła awans za awansem, ma mega fajny projekt. Jak na polskie warunki wykonana została wielka robota, bo awansować nie jest tak łatwo. Na pewno będziemy chcieli powalczyć o jak najwyższe cele, to nasze założenie. Nie ma tu asekuracyjnej odpowiedzi typu: „chcemy być gdzieś tam w połowie”. Po prostu gramy o jak najwyższe miejsce, chcemy awansować i mam nadzieję, że tak będzie.
Cel drużyny już znamy, ale co z Tobą? Jest coś, czego oczekujesz sam od siebie w nadchodzącej kampanii?
Tak, wyznaczam sobie cele. W ŁKS-ie dałem sobie cel w postaci dwóch bramek i ośmiu asyst w sezonie. Finalnie miałem gola oraz sześć ostatnich podań. Myślę, że w tej kampanii cel jest podobny - dwa trafienia plus osiem asyst. Wierzę w swoje dośrodkowania oraz podania w pole karne, bo wiem, że jest tego dużo. W ŁKS-ie kreowałem sporo sytuacji. Myślę, że jest to spokojnie do zrobienia. Wierzę, że to zrobię.
W takim razie tego Ci życzę.