Debiutant u Jana Urbana? Tomasz Hatta: Powinien w przyszłości rywalizować z Kamilem Grabarą [WYWIAD]
2025-11-11 11:42:13; Aktualizacja: 26 minut temu![Debiutant u Jana Urbana? Tomasz Hatta: Powinien w przyszłości rywalizować z Kamilem Grabarą [WYWIAD]](img/photos/112445/1500xauto/tomasz-hatta.jpg)
Polscy piłkarze za granicą to temat, który od zawsze wzbudza zainteresowanie. Tomasz Hatta, dziennikarz z redakcji iGol.pl, od lat śledzi ich poczynania. Kogo jeszcze warto byłoby powołać? Czy debiutant na bramce powinien dostać szansę w reprezentacji Polski? O tym opowiada w rozmowie z Transfery.info. Zapraszamy.
Kajetan Dudzik, Transfery.info: Zacznijmy może od europejskich pucharów, bo w tygodniu oprócz polskich klubów grało kilku naszych zawodników. Na X wspominałeś chociażby o dobrym występie Piotra Parzyszka.
Tomasz Hatta: Tak, on ma już 10 goli we wszystkich rozgrywkach. Siedem w lidze, jedną bramkę w Pucharze Finlandii i dwa trafienia w Lidze Konferencji. Od sierpnia to jest najskuteczniejszy Polak w Europie. Nie ma innego gracza, który strzela więcej w ligach zagranicznych.
Żeby znaleźć piłkarzy, którzy więcej strzelają, trzeba szukać w niższych ligach polskich, więc można powiedzieć, że zrobił fajny ruch w takim wieku i ma przyjemną karierę. Lubię takie przygody, że piłkarze jeżdżą po mniejszych klubach i ligach i w nich grają, a także strzelają.Popularne
A ty, gdybyś był piłkarzem, gdzie byś najchętniej wyjechał? Którą ligę uważasz za atrakcyjną pod kątem piłkarskim i postrzegasz ją jednocześnie jako miejsce, gdzie można przeżyć ciekawą przygodę?
Ciężkie pytanie, ale na pewno wybrałbym Holandię. Lubię Eredivisie i cieszy mnie, że znowu jest tam coraz więcej Polaków, chociaż były dawne czasy, że mieliśmy tam solidną ekipę, w początkowym okresie Ebiego Smolarka w Feyenoordzie. To są rozgrywki, które stoją pod znakiem ofensywy i można się tam trochę pobawić, a w dobrym klubie coś osiągnąć.
Kiedyś Holandia to był praktycznie szczyt naszych marzeń. Na przykład w czasach, gdy cała Polska ekscytowała się wyjazdem Andrzeja Niedzielana do NEC Nijmegen. Teraz jest tam na przykład Jakub Moder, który stara się tam reaktywować karierę.
Wyszło mu to tylko na chwilę, ponieważ te kwestie zdrowotnego ciągle męczą. Aczkolwiek właśnie także przez to odpowiedziałem wspomniałem o Holandii, bo on wybrał bardzo dobrze. Ma dobry klub, który może grać o najwyższe cele, może grać w pucharach.
Taka liga jest bardzo fajna bo my potrzebujemy piłkarzy, którzy niekoniecznie muszą grać w ligach TOP 5, ale też występują w tych rejonach w klubach, które walczą o coś. Wcale nie muszą to być Serie A, Bundesliga czy Premier League.
Po prostu potrzebujemy piłkarzy ogranych. Tutaj też mogę odbić trochę to pytanie do tego, co mówił Adam Buksa po przejściu do Danii. Powiedział, że wolał iść do trochę słabszej ligi, ale grać o mistrza kraju, postrzelać trochę goli, a potem zaistnieć w jeszcze innej lidze. I takim sposobem trafił do Serie A, do fajnego klubu.
Mam nadzieję, że taka droga będzie częściej wybierana, żeby iść małymi kroczkami albo jak nie idzie, to zejść troszkę niżej, żeby potem jeszcze raz spróbować wyżej.
A zauważyłeś jakiś kierunek, który chętniej jest wybierany przez polskich piłkarzy? Mówię tu nie tylko o czołowych nazwiskach, bo tutaj oczywiście celem są ligi TOP 5, ale też o graczach, którzy chcieliby rozwijać swoje kariery nieco wolniej.
Trudno wskazać kierunek, który był ostatnio mocno oblegany, ponieważ już przez ostatnie dwa, trzy sezony to się zaczęło fajnie wyrównywać. Na pewno coraz więcej naszych piłkarzy szło do Turcji i okazało się, że można tam się odbudować.
Najlepszym przykładem jest oczywiście Sebastian Szymański, ale trzeba przypomnieć, że Krzysztof Piątek i Adam Buksa grali w Turcji i walczyli między sobą o koronę króla strzelców. Dzięki temu również inni polscy piłkarze mogli zobaczyć, że idziesz do Turcji i nawet nie musisz grać w klubie z czołówki, a i tak postrzelasz, odbudowując swoją karierę.
Idą tam też polscy bramkarze, młodsi polscy piłkarze, na przykład Jakub Kałuziński. To też pokazuje, że tam można się rozwijać. Dlatego Turcja jest takim kierunkiem coraz bardziej obleganym, ale nie ma jakiejś jednej ligi, która byłaby oczywistym wyborem.
Oczywiście, można powiedzieć, że mamy teraz trochę rodaków na zapleczu Bundesligi. To obecnie drugie pod względem liczebności naszych rodaków rozgrywki w europejskiej czołówce, bo mamy tam aż dziesięciu Polaków.
Więcej ma tylko Serie A, ale we Włoszech już od jakiegoś czasu jest wielu Polaków, mimo, że różnie jest z grą. 2. Bundesliga to dobry kierunek. Udowodnili to Dawid Kownacki czy Michał Karbownik i widać, że tam można pograć w piłkę i być blisko czołówki. Dużo klubów walczy o awans, to się zmienia co sezon i można znaleźć się nagle w czołówce, będąc zespołem, na który nikt nie stawiał.
Wspomniałeś Sebastiana Szymańskiego. Nie sądzisz, że trochę przespał swój moment, gdy mógł wykorzystać Turcję jako trampolinę?
Na pewno przespał, bo w tym momencie Sebastian już nie ma takiego dobrego czasu w Fenerbahçe, bo ostatnio przydarzył mu się nawet taki okres, gdzie mało grywał. Były mecze, że nawet nie podnosił się z ławki.
Był moment, gdzie pojawiło się zainteresowanie z Serie A, a wiemy że tam Polaków lubią, bo są względnie tanimi, ale bardzo pracowitymi zawodnikami. Był ten moment, że można było iść wyżej.
Oczywiście, miał problemy z agentem – Mariuszem Piekarskim, ale teraz zmienił agencję, więc pewnie będzie próbował czegoś innego. Może odejść już zimą, bo obecnie mało gra. Wiemy dobrze, że w styczniu ciężko znaleźć klub, bo niewiele drużyn wykłada spore pieniądze, jednak mówi się sporo o kierunku niemieckim.
Bundesliga to byłby fajny ruch. To rozgrywki, w których Szymański może naprawdę pokazać swoje umiejętności. Będzie miał nieco więcej miejsca na boisku. Do tego jest w takim wieku, że może pójść
wyżej, ale na pewno rok wcześniej mógł mierzyć naprawdę wysoko.
Wydaje mi się, że w wieku, w którym można jeszcze było pójść wyżej, był także Krzysztof Piątek, ale ostatecznie trafił na Półwysep Arabski. Nie masz takiego wrażenia, że on też mógł znaleźć zatrudnienie w najlepszych ligach Europy po takim sezonie, jak miał w Turcji?
Staram się go rozumieć, bo wielu polskich piłkarzy raczej już nie chce po latach gry za granicą pójść do słabszego klubu z większych lig i walczyć o utrzymanie. Tam wchodzisz do drużyny, która musi walczyć o każdy punkt, a gra ofensywna jest na słabym poziomie.
Ciężko się tam przebić, ciężko postrzelać. Jest też duży wybór w ataku i spora rotacja, więc w przypadku napastników jest to temat trudny. Patrząc na to, że Krzysztof Piątek już postrzelał sobie w Europie i był w fajnych klubach, nie uważam, że to jest zły ruch.
Wyjechał do Kataru na rok, dwa, może trzy i w każdej chwili, jeszcze mając ponad 30 lat, może do Europy wrócić. Jeżeli będzie tam strzelał, to jestem przekonany, że jakiś solidny klub może jeszcze na niego spojrzeć i pozyska sobie piłkarza, który strzela regularnie, a do tego jest w reprezentacji Polski. To będzie karta przetargowa, a sam Piątek ustawi się finansowo, co też jest dla piłkarza ważne.
Skoro już zahaczyliśmy trochę o reprezentację Polski, to zapytam cię, czy Jan Urban może rozglądać się za kadrowiczami w nieoczywistych miejscach. Mi do głowy przychodzi Mateusz Kochalski z Karabachu, który pokazuje się z dobrej strony w tym sezonie Ligi Mistrzów, ale ty pewnie byłbyś w stanie wskazać jeszcze innych
zawodników, którzy mogą aspirować do kadry.
Od wielu lat pozycja bramkarza jest tak obsadzona, że przy dwóch trzech kontuzjach golkiperów my możemy wziąć innego i ta jakość nie spadnie. W tej chwili znów mamy bardzo fajny wybór.
Były u niektórych obawy, że jak kariery skończą Fabiański, Szczęsny czy Skorupski, to będzie mniejszy wybór, ale zaglądając za granicę, znajdujemy Kamila Grabarę, wspomnianego Mateusza Kochalskiego, a dla mnie na chwilę obecną bramkarzem, który powinien być w kadrze, jest także Kuba Stolarczyk.
Wydawało się, że odbije się od Leicester. Był tam długo, nie grał, dostał szansę w Premier League, potem znowu usiadł na ławce. Po spadku do Championship jest pierwszym wyborem. To liga, która jest bardzo wymagająca i jest zdecydowanie najlepszym zapleczem w Europie. Stolarczyk powinien być w orbicie Jana Urbana na przyszłość. To jest bramkarz perspektywiczny. Razem z Kamilem Grabarą powinni walczyć o jedynkę w reprezentacji Polski przez długie lata.
Możemy przytoczyć też Radosława Majeckiego, który jest teraz w Breście i gra dobrze. On we Francji zawsze trzymał pewien poziom. Oczywiście, miewał wpadki, ale to też bardzo dobry bramkarz. Możemy powołać sześciu, siedmiu czy ośmiu golkiperów, a i tak ta jakość będzie zachowana.
Jeżeli chodzi o inne pozycje, tutaj nie ma już takiego bogactwa. Na chwilę obecną, tak jak mówił trener Urban, mamy około 50 piłkarzy, z których można wybierać.
Warto wspomnieć o Michale Heliku. On na poziomie Championship jest już postacią bardzo uznaną. W pewnym momencie był w trójce najlepszych stoperów tej ligi, mimo że grał w klubie, który spadł z ligi. To był taki paradoks, ale Helik był tam naprawdę topem i oczywiście błędy robił, ale osiągnął naprawdę solidny poziom.
We Włoszech odbija się teraz Adrian Benedyczak z Parmy, więc trzeba go obserwować, ale to już bardziej kwestia na marzec, a nie na teraz. W Turcji postępy robi wspomniany wcześniej Kałuziński.
Warto byłoby spojrzeć na Belgię. Moim zdaniem jest tam piłkarz do środka pola na pozycje 6-8, czyli Łukasz Łakomy. Już kiedy grał w Szwajcarii, był blisko kadry za kadencji Michała Probierza. Na jego meczach pojawiali się ludzie ze sztabu.
W OH Leuven naprawdę gra bardzo dobrze. To jest piłkarz, który w przyszłym roku, bo teraz raczej byłoby za szybko, może trafić do reprezentacji. Właśnie jego obserwowałbym najmocniej w kontekście marcowego zgrupowania.
O kandydatach do kadry w ogóle moglibyśmy sobie długo gadać i gadać. Jest przecież także Jan Faberski, który dostaje minuty w Zwolle. Jeżeli będzie grał przez kolejnych parę miesięcy, to będzie kolejny kandydat.
Musimy też spojrzeć na Ekstraklasę. Tomasz Pieńko czy Oskar Pietuszewski to są dwaj piłkarze, którzy w najbliższej przyszłości powinni być w kadrze i dużo dawać.
W takim razie zapytam wprost. Czy te głosy, że za chwilę nasza reprezentacja będzie miała problemy, gdy kariery skończą Robert Lewandowski czy Piotr Zieliński, są przesadzone?
Są na wyrost, bo tak jak wskazałem, mamy wielu graczy, którzy czekają na swoją szansę. Jest natomiast jasne, że nie narzekamy na nadmiar napastników. Oczywiście od wielu lat są snajperzy, którzy się szkolą w klubach młodzieżowych, w dobrych akademiach, jak na przykład AS Roma czy Inter Mediolan, ale nic z tego nie wynika i teraz musimy liczyć, że faktycznie jakiś młody atakujący odpali. Musimy spoglądać również na piłkarzy z polskimi korzeniami.
Nie mówię tu nawet o świeżej sprawie Alexandre Żurawskiego (Alemão – przyp.red.), bo to gracz, który ma swoje lata, ale spośród młodych musimy walczyć o dobrych zawodników na szpicę, żeby sobie pomóc.
My nie szkolimy napastników, to jest duży problem. Owszem, są tacy, którzy rokują za granicą w tym momencie, jak choćby Michael Izunwanne, który był szkolony poza krajem, a teraz jest w FC Basel. Mając na uwadze piłkarzy typu Arek Milik, Krzysztof Piątek, Adam Buksa, Karol Świderski, nie mówiąc już nawet o Robercie Lewandowskim, jest to duży spadek, więc będziemy mieli problemy na tej pozycji.
No i cały czas kłania się lewa obrona. To jest nasza bolączka od kiedy pamiętam. Jeszcze kadra Franciszka Smudy miała ogromne problemy z obsadą lewej flanki defensywy.
W kilku momentach naszej rozmowy przewinęło się Serie A i pewnie obaj zgodzimy się, że tam Polacy mają wyrobioną markę. Wskazałbyś jeszcze inne miejsca, gdzie kluby mogą chętniej decydować się na naszych rodaków ze względu na to, że takie transfery sprawdzały się wcześniej?
Poniżej TOP 3 na pewno. Myślę, że Turcja i Niemcy. Nad Bosforem niedawno pograł chwilę Przemysław Frankowski i to w Galatasaray. W tym drugim kraju na pewno bardziej zaplecze Bundesligi, bo tam Polacy zawsze grają dobrze. W ostatnich latach udane pobyty zaliczyli Dawid Kownacki czy Tymoteusz Puchacz. Kilku młodych zawodników minionego lata trafiło do 2. Bundesligi. To też pokazuje, że nasi piłkarze są tam bardzo dobrze postrzegani.
Na pewno trzeba powiedzieć też o Championship. Częściej było tam więcej Polaków niż w Premier League. Mają tam wyrobioną markę, a niski koszt transferu w stosunku do gwarantowanej jakości też działa bardzo dobrze na korzyść naszych zawodników.
Do Anglii Polacy w ogóle trafiają często i tak pewnie dalej będzie. Jeżeli na radarze Sheffield Wednesday znalazł się ktoś taki jak Olaf Kobacki, który umówmy się, nie należał do najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy w naszym kraju, to widać, że tamtejsze kluby szukają nawet w zespołach, które nie są w polskiej czołówce.
Przejdźmy może do bardziej sentymentalnej części naszej rozmowy. Czy w trakcie kariery i tych lat śledzenia różnych polskich piłkarzy za granicą miałeś jakąś przygodę, którą śledziłeś szczególnie uważnie?
Po mundialu w Korei i Japonii, gdzie do naszej kadry większość piłkarzy przyjeżdżała już z zagranicy, zacząłem to wszystko bardziej śledzić. Był jakiś pierwszy komputer, trochę większe możliwości technologiczne i po tym turnieju się to bardziej rozkręciło.
Wiedziałem że są piłkarze typu Jurek Dudek w Liverpoolu czy Tomasz Wałdoch albo Tomasz Hajto w Schalke. Później zacząłem coraz bardziej spoglądać na Polaków za granicą.
W końcu pojawił się Football Manager 2005, którego dostałem w prezencie i zaczęło się to bardziej rozrastać, bo tak naprawdę była to moja pierwsza baza danych z Polakami za granicą. Wtedy na przykład zwróciłem uwagę na Łukasza Sosina, który budował nazwisko na Cyprze.
Ale piłkarzem, którego śledziłem najbardziej, był Tomasz Gruszczyński, który grał w Luksemburgu. Występował w FC Dudelange, które teraz kojarzymy z przygód w europejskich pucharach. Zobaczyłem go w Football Managerze, a potem na portalu 90minut.pl i tam też była baza danych piłkarzy z wynikami przeróżnych spotkań.
Zacząłem śledzić poczynania FC Dudelange, a tam przy nazwisku Gruszczyński cały czas widniało „gol”, bo co chwilę strzelał. Łącznie przez dziewięć lat grania strzelił ponad sto goli, został legendą klubu. Cały ten jego okres dokładnie śledziłem, chociaż oczywiście ciężko było te mecze oglądać, bo ligi luksemburskiej nie można było odnaleźć.
Oczywiście, wspomniany Łukasz Sosin też mnie interesował, a także sprawdzałem kolejne odsłony Football Managera. Jarałem się, gdy Paweł Abboyt w Huddersfield spędził dwa pełne sezony. Potem też zwracałem uwagę na nazwiska bardziej znane, jak Ireneusz Jeleń w Auxerre. Zresztą do naszego napastnika, który sporo strzelał we Francji, dołączył też później Dariusz Dudka.
Skupiałem się nie tylko na atakujących. Pamiętam, że bardzo fajną karierę zrobił Mirosław Sznaucner w greckim PAOK-u Saloniki. Im byłem starszy, tym bardziej to sobie przekładałem na to, kto mógłby wzmocnić reprezentację Polski.
Byli też tacy bramkarze jak Artur Krysiak. On bronił regularnie w angielskich niższych ligach i to była też postać, która mnie interesowała. Te pierwsze lata to było szukanie ciekawych piłkarzy w niższych ligach, którzy coś robili i na tej bazie ta pasja moim zdaniem powstała, bo gdybym tylko się skupiał na tych piłkarzach najlepszych, to raczej to by było chwilowe i potem bym się tym znudził.
A tak co chwilę widziałem coś nowego, kogoś w innej lidze. Było tego naprawdę sporo, czasami śledziłem naprawdę zwariowane rozgrywki.
Poruszyłeś temat różnych lig. Masz jakąś, z którą najbardziej się zżyłeś, pracując jako dziennikarz i śledząc losy polskich piłkarzy?
Najbardziej zżyłem się oczywiście z Serie A. Od mniej więcej 2012 roku zaczęło tam trafiać coraz więcej Polaków. To były czasy, gdy do Włoch przyjechał młody Piotr Zieliński, a grali tam przecież także Kamil Glik czy Artur Boruc.
Oczywiście jestem kibicem Milanu, co też pomogło żeby się na tę ligę przestawić. A czy poza tym mam jakieś inne ulubione rozgrywki? Raczej nie, po prostu śledzę, gdzie trafiają nasi rodacy.
Bardziej bym się skłonił do wersji, że były kluby, które w jakiś sposób stawały mi się bliższe. I to do tego stopnia, że nawet jeżeli Polaka już tam nie było, to zainteresowanie zostawało. Weźmy chociażby ligę duńską, gdzie też mieliśmy fajne przygody Kamila Wilczka, Kamila Grabary czy Adama Buksy. Czasami było tak, że nie zawsze mieliśmy jakiegoś Polaka, który w danych rozgrywkach odgrywałby większą rolę.
A teraz masz jakiegoś piłkarza, który sprawia, że z chęcią sięgasz po telefon, żeby sprawdzić, co u niego słychać?
Pewnie znalazłoby się 20 albo 30 takich nazwisk, bo z sympatii piłkarskich też powstają takie emocje, ale ja zawsze będę powtarzał każdemu, że najbardziej obserwuję karierę Jakuba Kiwiora z tej racji, że odkryłem go, jak jeszcze szkolił się w szkółce Anderlechtu. To jeszcze był bardzo mały chłopak, który trafił tam z młodzieżowego GKS-u Tychy.
Złapałem z nim kontakt. Udało mi się z nim porozmawiać, zrobiłem jakiś tam krótki wywiad, ale wtedy mieliśmy dużo graczy w zagranicznych szkółkach i nie oczekiwałem, że Kuba zrobi aż tak ogromną karierę.
Jasne, miał talent, bo to zawsze był piłkarz, który fajnie rokował, ale w podobnym okresie był też w Anderlechcie inny młody zawodnik, który już chyba nawet zakończył przygodę z futbolem, więc różnie bywa.
Potem Kuba poszedł na Słowację, ale w Polsce był trochę ignorowany. Ja śledziłem jego losy, ligę słowacką i wszystko, co było z nią związane: wyniki i statystyki. Wtedy grał tam też Dawid Kurminowski, który strzelał dużo goli, więc tym bardziej obserwowałem rozwój wypadków.
Czytałem różne media, belgijskie, potem słowackie, a jak już trafił do Spezii, to już w ogóle było mi łatwiej. Tak zostało do dzisiaj. Teraz mnie to jeszcze bardziej cieszy, bo jest w FC Porto, któremu kibicuję od 20 lat.
Wspomniałem wcześniej także Michała Helika. Też go bardzo lubię, bo poszedł do Anglii i nie pękł. Stał się tam naprawdę bardzo dobrym obrońcą. Pozostając przy Wyspach, bardzo śledziłem karierę Bartosza Białkowskiego, który został legendą Championship.
Grał tam przez wiele lat, w dodatku bardzo dobrze. Zapracował na powołanie na mundial. Zagrał tylko jeden mecz w kadrze, chociaż tyle się udało zrobić, mimo że sądziłem, że będzie to trochę więcej.
W mniejszych ligach też mam piłkarzy, na których zwracam szczególną uwagę. W Walii gra chociażby Adrian Cieślewicz który od 2014 roku reprezentuje barwy The New Saints. Ma już dziewięć mistrzostw i kilka pucharów kraju. Jego brat, Łukasz, stał się legendą B36 Torshavn z Wysp Owczych.
To dwóch z wielu piłkarzy, którzy robili dużą furorę w mniejszych ligach. Teraz bardziej nastawiłem się na piłkę islandzką. Tam pionierem był Tomasz Łuba, który grał w dobrych ekipach z tamtejszej ligi, a potem Islandia zaczęła się otwierać na Polaków.
Obecnie znajdziemy tam kilkudziesięciu naszych rodaków, którzy się tam osiedlili. Są także piłkarze islandzcy, którzy mają polskie korzenie, a nawet polska agencja menedżerska, która tych graczy tam sprowadza. Mam kontakt z jej szefami, Hubertem Kotusem i Robertem Błąkałą i jestem na bieżąco z tym, co tam się dzieje.
Jak w ogóle wygląda historia Polaków na północy Europy? Udało nam się zaznaczyć swoją obecność i zbudować markę?
Znajdzie się paru bramkarzy jak Piotr Leciejewski, który przez lata bronił w norweskich Sogndal i Brann. W swoim czasie był jednym z najlepszych golkiperów w tamtejszej lidze.
Przez moment w Valerendze Oslo był Sebastian Mila, a więc bardzo znane nazwisko, ale to było tylko mgnienie oka. Skandynawia i północ Europy jakoś nigdy nie były mocno oblegane przez polskich piłkarzy.
Kluby stamtąd nie leżały nam nigdy w pucharach, ale piłkarze woleli wyjeżdżać na zachód czy południe, a także jeszcze do niedawna na wschód. Szczególnie upodobali sobie Cypr, Grecję, Włochy. Tam też zawsze można było znaleźć sobie fajne kluby i korzystać z dobrej pogody. Nie bez powodu Cypr ma wielu polskich
piłkarzy. Niektórzy grają, inni nie, ale życie tam jest fajne.
Na mapie znajdziemy też kierunki, które Polacy wybierają, by starać się o powrót do formy. Na przykład Tymoteusz Puchacz wylądował ostatnio w Azerbejdżanie.
Tamtejsza liga niestety nie jest za dobra. Oczywiście, jest tam wspomniany przez nas wcześniej Mateusz Kochalski, który gra w Karabachu, ale to zupełnie inna futbolowa półka niż reszta stawki. Karabach robi kilka punktów w Champions League, remisuje u siebie z Chelsea, pokazuje się z naprawdę dobrej strony. Gdyby to do tego klubu trafił Polak grający w polu, można by było go chwalić za dobry wybór.
Jeżeli natomiast patrzymy na piłkarza, który gra w polu i idzie do innej azerskiej drużyny, to raczej już taki moment, że ciężko go postrzegać w kontekście polskiej kadry. Nawet jeśli mamy jakieś swoje problemy, to przecież możemy poszukać sobie graczy z Ekstraklasy, która jest o wiele lepsza.
Dlatego niektóre ruchy polskich piłkarzy są i zawsze były dziwne. Nie każdy podejmuje decyzję odpowiednio szybko i to jest problem. Mamy też świeży przykład Kamila Jóźwiaka, który długo czekał i wylądował w Jagiellonii. Nie wygląda dobrze, bo stracił całe lato Potrzebuje teraz paru miesięcy, żeby dojść do siebie.
Cały czas bez klubu jest Paweł Dawidowicz, a w Serie A miał całkiem mocną pozycję, bo grał tam już od wielu lat. Był czas, że sondowała go Atalanta i to bardzo poważnie. Oczywiście to było parę lat temu, a w piłce to sporo. Trzeba ten klub znaleźć szybciej, zwłaszcza jeżeli liczy się na powołanie do reprezentacji Polski.
Skoro już poruszyłeś ten temat, to Paweł Dawidowicz był ostatnio łączony z Flamengo. Wyobrażasz sobie jego albo jakichkolwiek polskich piłkarzy w Brazylii? Tam raczej nie mamy wielkich dokonań.
Nie wyobrażam sobie, chyba że jakiegoś piłkarza, który ma polskie korzenie i jest Brazylijczykiem. To już prędzej, ale nie, totalnie tego nie widzę. Oczywiście fajna plotka, agent go polecił, ale żeby do transferu doszło, klub musi chcieć piłkarza i byłbym bardzo zdziwiony, gdyby to się udało.
Oczywiście nigdy nie można mówić, że takie coś się nie stanie, ale na ten moment to mało prawdopodobne. Mamy już listopad, a piłkarz, który regularnie był w reprezentacji, nie ma klubu, a przecież ma dopiero trzydziestkę.
Dla mnie jest to chora sytuacja. Nikt nie wie, co się stanie. Pewnie poczeka do zimy, a jeżeli wtedy nic się nie wydarzy, znajdzie drużynę w Polsce, pojedzie z nią na obóz i wiosną będziemy go oglądać w Ekstraklasie.
To pół roku w plecy, a konkurencja na jego pozycji jest spora, bo Jan Urban ma bardzo fajny wybór na obronie, zresztą coraz lepszy. Może nawet szukać w Mainz, gdzie jest Kacper Potulski, osiemnastolatek, który już teraz regularnie gra w pucharach, pokazuje więcej i zasługuje na uwagę.
Wcześniej wspomniałeś Kamila Jóźwiaka, który trafił Jagiellonii. Myślisz, że polskie kluby powinny częściej rozglądać się za Polakami, którzy grają za granicą i wyciągać po nich rękę?
To właściwie już się dzieje. Możemy przytoczyć to, że Lech Poznań latem kontaktował się z Puchaczem i był temat, czy obrońca będzie chciał wrócić do klubu, ale powiedział, że nie jest zainteresowany.
Kamil Jóźwiak był pod obserwacją Jagiellonii już w okienku zimowym, na pewno był na liście życzeń. Wtedy nie chciał przyjść, a latem,gdy nic nie znalazł, już tak. Polskie ekipy są na to chętne, ale jak będą takie sytuacje, że pierwszy, drugi, trzeci czy czwarty piłkarz im odmówi, to przestaną składać propozycje.
Nawet wtedy nasze zespoły muszą monitorować polskich piłkarzy. Przepisy w pucharach je do tego zmuszają. Trzeba mieć tych rodzimych zawodników, a nie zawsze wyszkolisz pięciu czy sześciu swoich. A przecież ciężko sprowadzić kogoś z innego klubu Ekstraklasy, bo to spore wyzwanie finansowe.
Dlatego szuka się za granicą Polaków, którzy faktycznie albo mają problemy, albo mniej grają. Uważam że jest ten ruch na rynku i powroty co jakiś czas będą się zdarzać. Zresztą teraz jest coraz większy hype na to, żeby ściągać tych młodych piłkarzy, którzy szkolą się w zagranicznych akademiach.
Tak zrobił Górnik Zabrze z Marcelem Kalembą czy Radomiak z Alexem Niziołkiem. Tychy także ściągnęły Nico Baiera z Niemiec, więc poszukiwania trwają i to dobrze. Gdy młodzi zawodnicy, którzy są pozyskiwani ze szkółek, szybciej wskoczą na poziom seniorski, będziemy mieli z nich więcej pożytku, niż gdyby mieli siedzieć klubach juniorskich. Wtedy tylko ja bym o nich wiedział, a tak mogą coś pokazać.
O ile z wysyłaniem piłkarzy za granicę nie mamy problemu, tak bardzo chcielibyśmy w końcu wypchnąć tam jakiegoś trenera. Czy obecnie jest jakiś polski szkoleniowiec poza Maciejem Skorżą, który robi znaczącą karierę w obcym kraju?
Najświeższym przypadkiem jest Eugen Polański, który prowadzi Borussię Mönchengladbach. Tutaj jednak ciężko określić go jako nasz produkt. Poza tym jest naprawdę ciężko i to jest problem, duży problem. Pamiętam też króciutką przygodę Michała Probierza w Grecji.
Dosyć często pojawiają się polscy trenerzy za naszą wschodnią granicą, jest Sławłomir Cisakowski, który obecnie pracuje w Estonii. Natomiast gdybym miał szukać dalej, to już nie jest tak łatwo.
Musimy udać się na wspomnianą Islandię, gdzie Tomasz Łuba prowadzi Arborg z trzeciego poziomu rozgrywkowego. Jest też Mikołaj Raczyński na Litwie, ale to też niższa liga.
Możemy się bronić tym, że mamy dobrych asystentów. Przemysław Małecki pracuje w Udinese z Kostą Runjaiciem, a jeszcze do niedawna w Genku był Przemysław Łagożny.
A co myślisz o Łukaszu Piszczku, który ma już ze sobą pierwsze doświadczenia w Europie, zebrane z Borussią Dortmund?
Uważam, że jeżeli teraz byli piłkarze z tych ostatnich lat poszliby w ten zawód, to byłaby to szansa, jak najbardziej. Tym bardziej, że Łukasz Piszczek miał okazję pracować u boku Nuriego Şahina. Były nawet pogłoski, że może na jakiś czas objąć stery w Borussii po odejściu Turka, tylko że Polak niekoniecznie tego chciał.
Chciał być bardzo fair według swojego przyjaciela i powiedział, że też odchodzi. Nie będę mówił jak niektórzy, że to jest jeden z lepszych polskich trenerów, mimo że jeszcze nie trenował klubu, bo to trochę śmieszne, musimy się przekonać do tego, ale w przyszłości może tak być. Nie tyle ze względu na umiejętności, które może posiadać, ale i rozpoznawalność. W Niemczech Piszczek to postać znana, a za granicą często działają nazwiska.
Gdy byłeś dobrym piłkarzem angielskim jak Frank Lampard, chodzisz po klubach, robisz źle, jesteś legendą jak Wayne Rooney, jesteś fatalnym trenerem, ale otrzymujesz te zespoły, bo jesteś Wayne Rooney. Dlatego tutaj muszą grać nazwiska, żebyśmy się przełamali, żeby polscy trenerzy poszli do klubów zagranicznych. Trzeba bazować na znajomościach.
Wskazałeś Roberta Lewandowskiego, więc na koniec chciałbym cię zapytać, gdzie pasowałby Polak po odejściu z Barcelony. To coraz bardziej prawdopodobne, spekuluje się o kilku kierunkach, więc jak myślisz, gdzie nasz napastnik mógłby jeszcze pokazać wysoką formę i umiejętności?
Doświadczony napastnik, który strzelał w Europie może iść na koniec kariery do Serie A. To jest idealny kierunek dla niego, a jeżeli to jeszcze miałby być AC Milan, o którym się sporo mówi, to ja jestem jak najbardziej na tak.
W Milanie miałby podstawowy skład, bo tam jest problem ze snajperami i na pewno będą szukali napastnika. Te pogłoski mogą przerodzić się w coś konkretnego, gdy tylko stanie się jasnym, że Polak opuści Barcelonę.
Sądzę, że w Serie A mógłby pokopać jeszcze parę lat, bo tam na pewno by sobie poradził. We Włoszech napastnicy w zaawansowanym wieku to nie jest rzadki widok.
Nie chciałbym, żeby poszedł do MLS, mimo że to jest na pewno kuszące, głównie ze względu na nazwiska jak Messi, Suarez i inni. Myślę, że Lewandowski poradziłby sobie na Półwyspie Apenińskim.
Wspomniałeś Milan i faktycznie ten klub w ostatnich latach miał kilku snajperów, którzy byli blisko końca swoich karier. Zlatan Ibrahimović żegnał się tam z piłką, a przecież grał z nim również Olivier Giroud. Myślisz, że Robert Lewandowski może nas jeszcze zaskoczyć i wydarzy się jeszcze coś wielkiego z jego udziałem?
Myślę, że jeszcze może. Jeżeli faktycznie cały czas będzie miał tę chęć żeby na tym wysokim poziomie zostać, to sądzę, że jak najbardziej tak. Może też zagrać to, że będzie inne otoczenie, troszkę więcej spokoju w głowie.
Już po Bayernie tego potrzebował, w Barcelonie chwilę musieli na niego poczekać, ale potem jak odpalił, to fajnie to wyglądało.
To jest jeden z najlepszych piłkarzy historii, trzeba go do tego grona jednak zaliczać. Może jeszcze przynieść nam dużo radości. Oczywiście, pewnie nie grałby już w reprezentacji, ale wciąż może wiele zdziałać na klubowym podwórku.










![To on zastąpi Lamine'a Yamala w reprezentacji Hiszpanii [OFICJALNIE]](img/photos/112527/170x113/jorge-de-frutos.jpg)



![Lamine Yamal opuszcza zgrupowanie kadry, sztab medyczny zaskoczony [OFICJALNIE]](img/photos/112526/170x113/lamine-yamal.jpg)




![Reprezentanci Polski U-21 z życzeniami na 11 listopada [WIDEO]](img/photos/108940/90x60/stadion-narodowy.jpg)






![Reprezentanci Polski U-21 z życzeniami na 11 listopada [WIDEO]](img/photos/108940/170x113/stadion-narodowy.jpg)





