Niektórych nawet na przelotny romans z czołówką ledwo stać - Pacos Ferreira w czubie ligi portugalskiej
2013-01-10 12:56:00; Aktualizacja: 12 lat temuSłaba sytuacja finansowa, sprowadzanie zawodników niechcianych, dosłownie garstka wiernych kibiców, których jednak ciężko nazwać fanatykami i do tego konflikt tych nielicznych fanatycznych z władzami klubu. Brzmi jak Polska.
W dodatku dolne rejony tabeli Ekstraklasy. Bełchatów, Bielsko-Biała... Mowa jednak o rewelacji ligi portugalskiej. O drużynie, która w ubiegły weekend na Estadio Jose Alvalade w Lizbonie pokazała Sportingowi, że w obecnym sezonie nawet utrzymanie w lidze będzie dla niej sukcesem.
Nie śledzimy ze szczególną uwagą ligi portugalskiej, to fakt. Czasem włączymy mecz Porto czy Benfiki, zobaczymy, który z tych zespołów przewodzi tabeli, tak naprawdę czekamy tylko na te kilka spotkań, gdzie mierzą się ze sobą te dwa zespoły, ewentualnie na derby Lizbony. A jednak nie potrafiliśmy przejść obojętnie obok tego, jak w tym sezonie w Liga ZON Sagres radzi sobie zespół Pacos de Ferreira.
Zespół zbudowany z niechcianych w innych klubach zawodników, którego transfery w porównaniu do wspomnianych bogaczy z Porto i Lizbony mają się jak skok z kilku schodków do skoku Felixa Baumgartnera. Wyglądają po prostu marnie. Tą dysproporcję widać co pół roku, gdy otwiera się okienko transferowe, niech za przykład posłuży ostatnie, letnie. FCP wzmocniło się za ponad 12 milionów euro, kupując między innymi gwiazdę Jaguares, Jacksona Martineza, Benfica w tym czasie podpisała kontrakty z Olą Johnem, Eduardo Salvio i Limą, za których zapłaciła grubo ponad 20 milionów, a Pacos? Tam wydarzeniem lata był powrót niechcianego w Romie i rzucanego po wypożyczeniach do takich zespołów jak Leixoes, Livorno czy Panionios, Vitorino Antunesa. Oczywiście tradycyjnie na to i pozostałe wzmocnienia (a więc gwiazdy pokroju Jaime Poulsona z Varzim czy Tiago Valente z Aves) nie wydano złamanego centa. Ale właśnie dzięki takiej polityce "Pacenses" są teraz na czwartym miejscu w lidze, spoglądając z góry choćby na Sporting Lizbona, który ograli w miniony weekend na Jose Alvalade.Popularne
- To czysta ekonomia. Przez ostatnie lata wszystkie zespoły wydawały znacznie więcej pieniędzy niż Pacos na płace i transfery. Teraz, w czasie kryzysu, te same drużyny nie są w stanie płacić swoim gwiazdom, które sprowadzili głównie z zagranicy. Pacos - jak zawsze - w tym czasie ściągało zawodników za darmo i z niższych lig. I tak raz na jakiś czas udaje się osiągnąć wynik ponad stan. Inne zespoły obecnie słabną, a "Bobry" cały czas grają na jednym poziomie i to mimo jednego z najniższych budżetów w ligowej stawce - mówi nam Rui Abreu, jeden z kibiców klubu, zrzeszonych w grupie Castores1950.