Wartość prostych środków: Legia znowu lepsza

Wartość prostych środków: Legia znowu lepsza fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka
Źródło: transfery.info

Na co komu finezja, gdy brakuje skuteczności? „Wojskowi” wcale nie rozegrali lepszych zawodów, ale byli o ten jeden raz bardziej konkretni.

Błysk świateł lokomotywy i szturm legionistów

Nerwówka, podwyższone ciśnienie i stany zawałowe, czyli typowy mecz Legii z Lechem. Nie ma co się łudzić, że kiedykolwiek ulegnie to zmianie: te pojedynki elektryzują kibicowską Polskę i będą ją elektryzować jeszcze przez… no, na pewno jakiś czas. Trudno wyrokować, jakiej ewolucji zostanie poddany futbol w najbliższych dziesięciu latach. Zejdźmy jednak na ziemię. Na boisko. Na idealnie przygotowana murawę. Niech derby przemówią!

Blisko siebie. Pełna koncentracja. Obstawianie szeregów rywala.

„Kolejorz” w pierwszym kwadransie starał się zachowywać koncentrację na naprawdę wysokim poziomie. Szybko doskakiwał do przeciwnika, odcinał go od podań, ograniczał pole gry i za wszelką cenę chciał minimalizować ryzyko straty. Jak to wyglądało w praktyce?

Ano, odległości między piłkarzami były naprawdę niewielkie, Arajuuri schodził szeroko, umożliwiając Kędziorze ofensywne wycieczki, w razie potrzeby do obrony powracał Gajos wytwarzając grubą linię trudną do sforsowania (no, przynajmniej początkowo), a same ataki były wyprowadzane konsekwentnie, z głębokiej defensywy, ale tak na dobrą sprawę brakowało jednego elementu: dokładności. Choć w środkowej strefie boiska było naprawdę ciasno, to futbolówka już zaczynała niemiłosiernie odskakiwać przyprawiając o dreszcze i dając pokaz radosnej piłki nożnej. I nagle błysk. Aż poszła para. Ofensywna wyprawa Lecha wyglądała naprawdę obiecująco. Szybko, na jeden kontakt, agresywnie i… z nagłą regulacją tempą dociśnięciem w tym jedynym momencie. Akcję rozpoczął Gajos, Duda się poślizgnął, piłka trafiła przed pole karne, gdzie osaczony Nicki Bille zdołał ją jeszcze odegrać, ale w tym całym gąszczu już nie miał szans odnaleźć się Jevtić, który z impetem wparował w twierdzę legionistów. Wyglądało to naprawdę obiecująco.

Mimo tego jednego błysku, Legia coraz mocniej dochodziła do głosu. Przez dłuższą chwilę utrzymywała się przy piłce i tak na dobrą sprawę zamknęła Lecha we własnym polu karnym. Niewiele z tego wynikało, ale w ten sposób podopieczni Czerczesowa chcieli zaakcentować swoją dominację i narzucić rytm gry. W najlepszej sytuacji znalazł się Nikolić po dośrodkowaniu Aleksandrowa, ale nie zdołał umieścić piłki w bramce.

Fińska dekoncentracja i zmiana układu sił

Trener Urban i jego podopieczni po powrocie z Poznania natychmiast powinni udać się do kościoła i podziękować za wsparcie opatrzności. W 21. minucie meczu fatalny błąd popełnił Arajuuri – Fin chciał odegrać piłkę do Buricia, ale… źle ocenił sytuację (myślał, że bramkarz jest znacznie bliżej) i w sumie to tym samym stał się sabotażystą. Obrońca wypuścił Prijovicia na czystą pozycję, a on... nie zdołał zmieścić futbolówki w siatce.

Na tym nie skończyły się kłopoty ze stabilnością tego zawodnika: chwilę później bezpardonowo zatrzymał legionistę, który go nacisnął. Gwizdek sędziego milczał.

I gdy wydawało się, że to legioniści będą ustalać rytm meczu i gra będzie toczyła się pod ich dyktando, przyszedł czas na lepszy moment Lecha.

Prosty schemat vs finezyjne rozegranie

W pierwszej części spotkania na próżno było wypatrywać jakiegokolwiek pomysłu ze strony Legii. Podopieczni Czerczesowa grali bardzo schematycznie: długa piłka na Prijovicia i liczenie na to, że uda się zaskoczyć lechitów.

Tak było w 43. minucie, gdy Prijo wyskoczył przed linię obrony Lecha i nie udało mu się zrobić użytku z naprawdę dobrej piłki od Nikolicia.

Tymczasem to właśnie „Kolejorz” starał się ułożyć sobie to spotkanie. Najpierw z ostrego kąta próbował Jevtić, następnie Tetteh wziął się za dobijanie „Wojskowych”, ale za każdym razem czegoś mu brakowało, a już szczytem konkretnej gry w ataku było podłączanie się Kamińskiego do ofensywy. Zresztą, podopieczni Urbana potrafili dość długo utrzymywać się przy futbolówce, fajnie regulowali tempo akcji i nawet Nicki Bille potrafił urwać się flanką. Krótko mówiąc: Lech zaczął straszyć przeciwnika.

Waleczność to nie wszystko

Pełna para i dążenie do celu: tak można opisać usposobienie „Kolejorza” w początkowych fragmentach drugiej części spotkania. Poznaniacy usiłowali rzucić się rywalowi do gardła i trzeba przyznać, że wyglądało to naprawdę całkiem nieźle.

 

Bardzo wysokie ustawienie Lecha umożliwiało mu zdominowanie rywala w ataku taki jak ten, jednak… trzeba przyznać, że ten obrazek nie należał do najczęstszych. Owszem, lechici mieli swoje 5 minut, gdy potrafili stworzyć coś z niczego, ale to było za mało. Chociaż Nicki Bille rozgrywał dzisiaj jedno z lepszych spotkań, to jego celownik nadal potrzebuje wyregulowania. Duńczyk miał dwie bardzo dobre sytuacje – raz strzelił w Malarza, by drugi pechowo obić słupek – ale to, co zasługuje na ogromną uwagę nosi miano „waleczności”. Kontrowersyjny napastnik agresywnie doskakiwał do przeciwnika, naciskał go, dobrze radził sobie z obrońcami sprawiając im naprawdę masę problemów (znamienna była sytuacja, gdy objechał Hlouska na flance i naprawdę niewiele zabrakło mu, by dobrze dośrodkować), ale w żaden sposób nie mógł umieścić piłki w siatce. Za każdym razem czegoś brakowało. Zresztą, podobnie wyglądała sytuacja z Tettehem, który rozegrał bardzo solidny mecz poza… dwoma wydarzeniami, które przesądziły o jego losach. Pomocnik domykał akcje ofensywne, jego podania otwierające stały na niezłym poziomie, ale…

…dał sobie odebrać piłkę jak dziecko. Pazdan lekko go nacisnął i to wystarczyło, by miał go w garści. Następnie wystarczyło uruchomić Nikolicia, który wraz z Prijoviciem wychodził na czystą pozycję. Bramka była jedynie formalnością. Później w głowie pomocnika znowu pojawił się blue screen, ale tym razem już bez konsekwencji.

Do końca meczu to Legia prezentowała lepszy poziom gry. Podopieczni Urbana po straconej bramce stracili całą werwę i właściwie to tylko słupek Nickiego Bille’a można zaliczyć do zrywów „niepodległościowych” poznaniaków. Zresztą, sam szkoleniowiec również popisał się dziwnymi decyzjami: jego zmiany były przeprowadzane w stosunku 1:1, więc tak naprawdę nie było ani ryzyka, ani chociaż krztyny gry va banque, nie wspominając już o jakimkolwiek impulsie. A właśnie tego „Kolejorz” potrzebował. Zwiększenie siły ognia mogłoby wprowadzić nieco chaosu w szeregach przeciwnika – zwłaszcza, że wielokrotnie nie było nikogo na domknięciu akcji, skoro przez większą część meczu poznaniacy grali bez skrzydeł z prawdziwego zdarzenia. A „Wojskowi”? Wcale nie byli lepsi. Prijović miał 4 dogodne sytuacje, by umieścić piłkę w bramce i… albo przeszkadzała mu indolencja, albo Burić, który wyciągnął dwa groźne strzały. Także środek pola gospodarzy łapał potężne zawiechy. Pozbawiony Jodłowca stracił na płynności i jedynym schematem była długa laga za linię obrony lechitów. Proste, ale bardzo skuteczne. Zwłaszcza, że po straconej bramce podopieczni Urbana stracili cały zapał do powrotów i w pewnym momencie z tyłu pozostawał tylko Tetteh.

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Niels Frederiksen osamotniony w Lechu Poznań?! Niels Frederiksen osamotniony w Lechu Poznań?! Girona finalizuje pierwszy letni transfer Girona finalizuje pierwszy letni transfer Nicola Zalewski łączony z transferem! Dwie opcje reprezentanta Polski Nicola Zalewski łączony z transferem! Dwie opcje reprezentanta Polski OFICJALNIE: Raków Częstochowa pożegnał pierwszego piłkarza OFICJALNIE: Raków Częstochowa pożegnał pierwszego piłkarza Bonus 400 złotych za wygrany zakład na gola Realu Madryt w meczu z Bayernem Monachium Bonus 400 złotych za wygrany zakład na gola Realu Madryt w meczu z Bayernem Monachium Sergio Ramos rozchwytywany Sergio Ramos rozchwytywany „Nie mówi ani po angielsku, ani po niemiecku”. Niewypał transferowy Bayernu Monachium?! „Nie mówi ani po angielsku, ani po niemiecku”. Niewypał transferowy Bayernu Monachium?! Maciej Skorża chce wrócić! Jeden warunek Maciej Skorża chce wrócić! Jeden warunek

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy