Oddani za bezcen, kupieni za fortunę. Wielkie piłkarskie powroty

Oddani za bezcen, kupieni za fortunę. Wielkie piłkarskie powroty fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek
Źródło: Transfery.info

Manchester United ma zapłacić 120 milionów euro za Paula Pogbę - piłkarza, z którego cztery lata temu dość łatwo na Old Trafford zrezygnowano. Francuz nie będzie pierwszym zawodnikiem, który wraca do byłego klubu za wielkie pieniądze.


43-letni reprezentant Anglii
Martin Keown swoją karierę rozpoczął w latach osiemdziesiątych. Środkowy obrońca rozegrał ponad 20 spotkań w barwach Arsenalu Londyn, po czym przeniósł się za 300 tysięcy euro do Aston Villi. Zaczął tam naprawdę regularnie grać. Podobnie było zresztą w Evertonie, z którego trafił do kadry. Właśnie wtedy przypomnieli sobie o nim „Kanonierzy”. Zapłacili za niego trzy miliony euro, a więc 10 razy więcej niż dostali wcześniej od klubu z Birmingham. Keown występował potem w Arsenalu przez ponad 10 lat, trzykrotnie sięgając z nim po mistrzostwo i Puchar Anglii.


Keown pojechał na mistrzostwa świata w 1998 roku, ale nie zagrał na nich ani minuty. Od deski do deski w angielskiej kadrze na tym turnieju występował za to Graeme Le Saux. Za niego również macierzysty klub musiał swego czasu słono zapłacić. A była to Chelsea Londyn, która w 1993 roku sprzedała go za nieco ponad milion euro do Blackburn Rovers, z którym zdobył mistrzowski tytuł. Cztery i pół roku później klub ze Stamford Bridge wyłożył na jego powrót ponad 10 milionów euro.


Za 10,5 miliona euro w 2009 roku z Portsmouth do Tottenhamu trafił również Peter Crouch. Dla tyczkowatego snajpera był to powrót na stare śmieci po prawie 10 latach. W Londynie się wychował, ale nigdy nie otrzymał szansy pokazania się w pierwszym zespole. „Koguty” dwukrotnie wypożyczały go do niższej ligi, aż w końcu sprzedały za kilkadziesiąt tysięcy euro do Queens Park Rangers.

Z Crouchem w ogóle jest ciekawa sprawa, bo między obiema przygodami na White Hart Lane, dwukrotnie grał w Portsmouth. I ekipa z hrabstwa Hampshire też najpierw sprzedała go za 7,5 miliona euro, by sprowadzić go z powrotem za prawie 14.




Będąc przy Londynie nie można nie wspomnieć o Nemanji Maticiu. Reprezentant Serbii w 2009 roku przechodził do Chelsea jako wielki talent. Z grającym wcześniej w Koszycach pomocnikiem wiązano naprawdę duże nadzieje. Talent Maticia na Wyspach jednak nie eksplodował. Skończyło się na 41 minutach w Premier League. Londyńczycy najpierw wypożyczyli go do Holandii, a następnie sprzedali Benfice Lizbona w ramach rozliczenia za Davida Luiza. Oficjalnie Portugalczycy zapłacili za niego pięć milionów euro. W Benfice Matić dojrzał. Nabrał doświadczenia i po prostu stał się lepszym zawodnikiem. Po trzech latach wrócił do Chelsea za 25 milionów.


Dawno temu barwy Chelsea reprezentował też Nicolas Anelka. Francuz w trakcie swojej kariery grał w tylu klubach, że w zasadzie można byłoby strzelać w ciemno, że w którymś przebywał dwukrotnie. I faktycznie było tak z Paris Saint Germain. Anelka występował tam na początku kariery. Na boisku pojawiał się jednak sporadycznie i po rozegraniu kilku spotkań w pierwszej drużynie, odszedł za niecałe 800 tysięcy euro do Arsenalu. W nim rozkwitł, potem trafił do Realu Madryt, a następnie za 34,5 miliona euro wrócił do Paryża. Francuz nie podbił jednak Ligue 1 i dość szybko wrócił do Anglii.


Marco Reus przez dziesięć lat występował w młodzieżowych zespołach Borussii Dortmund. Opuścił ją, bo jak mówił po latach, z czasem grał coraz mniej i nie wiązano z nim większych nadziei. Ponoć niektórym nie odpowiadały jego warunki fizyczne. Reus odszedł do Rot Weiss Ahlen, a następnie trafił do Borussii Monchengladbach, w barwach której pokazał się szerszemu gronu. Zaczęło interesować się nie nim sporo lepszych klubów, nie tylko z Bundesligi, ale w zasadzie od razu było wiadomo, że wróci do Dortmundu. Po prostu sam bardzo tego chciał. Gapiostwo sprzed lat kosztowało Borussię ponad 17 milionów euro.




To jednak i tak tylko połowa kwoty, za którą po ośmiu latach nieobecności do Barcelony wrócił Cesc Fàbregas. „Dumę Katalonii” opuścił w wieku 16 lat, nie mając żadnych szans na grę w pierwszym zespole. Arsene Wenger skusił go regularnymi treningami z seniorami i szybkim debiutem w Premier League. Arsenal zapłacił za niego trzy miliony euro. Na angielskich boiskach Hiszpan pokazał pełnię swoich możliwości. Był liderem drużyny, wskoczył na najwyższy możliwy poziom. Nie byłoby to możliwe bez Wengera, z którym Fàbregasowi było zresztą bardzo ciężko się żegnać. W pewnym momencie powrót do Barcy stał się jednak nieunikniony.


W trwającym okienku do „domu” wrócił również Mats Hummels. Mistrz świata z 2014 roku przez lata przyzwyczaił nas do występów w czarno-żółtych barwach. Trwająca siedem lat przygoda z Borussią dobiegła jednak końca. Przygoda zresztą bardzo owocna, bo okraszona zdobyciem m.in. dwóch mistrzostw Niemiec. Bayern Monachium zapłacił za niego 38 milionów euro. Za ile monachijczycy oddali go w 2009 roku? Nieco ponad cztery.

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Marco Verratti z wielkim powrotem do Europy?! Jest opcją dla giganta Marco Verratti z wielkim powrotem do Europy?! Jest opcją dla giganta OFICJALNIE: Wnuk siostry Diego Maradony pobił transferowy rekord klubu Major League Soccer OFICJALNIE: Wnuk siostry Diego Maradony pobił transferowy rekord klubu Major League Soccer Łukasz Piszczek gotowy na pracę w Ekstraklasie Łukasz Piszczek gotowy na pracę w Ekstraklasie W Lechii Gdańsk nie dostał nawet szansy na debiut, teraz jest współautorem jednego z największych sukcesów w historii indonezyjskiej piłki W Lechii Gdańsk nie dostał nawet szansy na debiut, teraz jest współautorem jednego z największych sukcesów w historii indonezyjskiej piłki Marzenie nie ma ceny. Tyle Kylian Mbappé zarobi w Realu Madryt Marzenie nie ma ceny. Tyle Kylian Mbappé zarobi w Realu Madryt Nie wszystko stracone? Legia Warszawa prowadzi z nim rozmowy Nie wszystko stracone? Legia Warszawa prowadzi z nim rozmowy Jan Urban: Gdyby nie to, być może nie pracowałbym już w zawodzie trenera Jan Urban: Gdyby nie to, być może nie pracowałbym już w zawodzie trenera Sebastian Szymański „planem B” dla giganta Sebastian Szymański „planem B” dla giganta

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy