Raków Częstochowa: Zoran Arsenić grzmi. „Uważam, że ten zawodnik się skompromitował”

2023-05-03 23:07:53; Aktualizacja: 1 rok temu
Raków Częstochowa: Zoran Arsenić grzmi. „Uważam, że ten zawodnik się skompromitował” Fot. Mikolaj Barbanell / Shutterstock.com
Redakcja
Redakcja Źródło: TVPSport.pl

Po finale Pucharu Polski dużo więcej, niż o samym meczu mówi się o tym, co działo się po jego zakończeniu. Głos w tej sprawie zabrał także Zoran Arsenić.

Przypomnijmy, po tym jak Mateusz Wdowiak pomylił się w szóstej kolejce konkursu rzutów, co oznaczało zwycięstwo Legii Warszawa, na murawie wybuchło ogromne zamieszanie z Filipem Mladenoviciem w roli głównej. Najpierw biegnąc w kierunku, cieszących się ze zdobycia trofeum, kolegów potrącił w okolicach środka boiska Wiktora Długosza, a następnie goniony przez rywali trzech z nich uderzył w twarze.

Zoran Arsenić w rozmowie z portalem tvpsport.pl wypowiedział się na temat zachowania Serba.

- Co innego prowokować, a czymś zupełnie innym jest bicie ludzi. Zachowanie Mladenovicia mówi o nim wszystko. Przez cały mecz zachowywał się nieodpowiednio. Już w trakcie meczu uderzył Wiktora Długosza. Wyglądało to tak, jakby grał na ulicy, a nie w finale Pucharu Polski. Uważam to za kompromitację z jego strony. On reprezentuje Legię, a w finale po prostu ją skompromitował. To jednak ich sprawa, nie nasza - powiedział dosadnie Chorwat.

- Jestem dumny, że takiego zawodnika nie ma w naszej drużynie. Nie chciałbym mieć w szatni kolegi, który bije ludzi. W taki sposób nie rozwiązuje się konfliktów. Nie daje się upustu emocji, bijąc kogoś w twarz - zaakcentował stoper Rakowa.

Arsenić mówił także o tak potrzebnym w sporcie wzajemnym szacunku, którego w tym przypadku nie sposób było znaleźć.

- Będąc sportowcem, musisz umieć podać rękę rywalowi po meczu, a tego ewidentnie zabrakło. Niezależnie, czy się wygrywa, czy przegrywa, należy okazać przeciwnikowi szacunek. Tego zostałem nauczony, ale widać było, że nie każdy w ten sposób do tego podchodzi - nie gryzł się w język 28-latek, który przebywał na boisku od pierwszej do ostatniej minut, ale w serii rzutów karnych nie podszedł do żadnej „jedenastki”.

Tym, co wydarzyło się we wtorek po ostatnim gwizdku sędziego Piotra Lasyka zajmie się w czwartek Komisja Dyscyplinarna PZPN, a surowe kary grożą nie tylko Filipowi Mladenoviciowi, ale też na przykład Iviemu Lopezowi. Ten drugi w całym zamieszaniu miał uderzyć Lindsaya Rose’a.