Zinédine Zidane z wywiadem z okazji 50. urodzin - wspominki i plany na przyszłość. „Po mundialu byłem katastrofalny”

2022-06-23 14:38:55; Aktualizacja: 2 lata temu
Zinédine Zidane z wywiadem z okazji 50. urodzin - wspominki i plany na przyszłość. „Po mundialu byłem katastrofalny” Fot. Cosmin Iftode / Shutterstock.com
Norbert Bożejewicz
Norbert Bożejewicz Źródło: L’Équipe

Zinédine Zidane udzielił obszernego wywiadu dziennikowi „L’Équipe” z okazji obchodzenia 50. urodzin. Utytułowany trener podzielił się w nim nie tylko przemyśleniami na temat przebiegu kariery piłkarskiej, ale też odniósł do dotychczasowej i przyszłej pracy w charakterze szkoleniowca.

Francuz, urodzony w Marsylii w dniu 23 czerwca 1972 roku, sięgnął w charakterze czynnego zawodnika po wszystkie najważniejsze futbolowe trofea - mistrzostwa kraju (z Juventusem i Realem Madryt), Ligę Mistrzów (z Realem Madryt), mistrzostwo Europy i świata. Ponadto sam zgarnął Złotą Piłkę dla najlepszego gracza globu w 1998 roku.

Sam Zinédine Zidane uważa jednak, że w późniejszym okresie osiągnął szczyt swojej formy.

- Po mundialu byłem katastrofalny. Nie potrafiłem zrobić dobrze jednego kroku. Nawet przyjaciele mówili mi - „Chyba gra twój kuzyn. To on pojechał grać dla Juventusu”. Kiedy wygrywasz tak duży tytuł jak mistrzostwo świata, rozluźniasz się. I ja naprawdę to zrobiłem! Wyjście z tego stanu jest ciężkie i zabiera dużo czasu. Do formy wróciłem dopiero na początku roku. Miałem świetny styczeń i luty, po czym doznałem kontuzji i byłem sto dni poza grą. Potem wznowiłem grę w sezonie 1999/2000 i skończyłem go na szczycie po wielkim zwycięstwie na EURO. Wtedy byłem na szczycie! I nie opuściłem go przez kolejne dwa-trzy sezony. 1998 był moim rokiem, ale myślę, że najlepsze w moim wykonaniu były rozgrywki 1999/2000. Nie tylko dla mnie, ale całej naszej generacji w reprezentacji. Tamta kadra była nadzwyczajna. EURO 2000 było szczytem tej generacji. Na EURO byliśmy nie do ogrania - stwierdziła legenda futbolu w wywiadzie udzielonym dziennikowi „L’Équipe”.

Niedługo później ofensywny pomocnik stał się najdroższym piłkarzem globu po zaliczeniu przeprowadzki z Juventusu do Realu Madryt. Francuz nie ukrywał, że potrzebował takiej zmiany, a ta pomogła mu sięgnąć po brakujące trofeum w domowej gablocie w postaci Ligi Mistrzów po kapitalnym trafieniu zanotowanym w finale z Bayerem Leverkusen w 2002 roku.

- Tego mi brakowało po przejściu do Juventusu. Przenosin do największego klubu na świecie. Za 500 milionów franków..., to było dziwne. Tym bardziej ta suma przy tych wszystkich zerach. To było około 76 milionów euro. Niesamowite. Ja tu nie miałem wyboru. Juventus zażądał tyle, ile chciał, a Real tyle zapłacił - stwierdził Zidane.

- Skończyłem wtedy właśnie 29 lat. Byłem pełny, ale wiedziałem, że tego mi brakowało - Realu Madryt. W jakiś sposób potrzebowałem tego transferu, by dopełnić moją karierę. Byłem w Juventusie przez pięć lat, wygrałem wszystko poza Ligą Mistrzów. Przegraliśmy dwa finały. Potrzebowałem tych nowych narodzin, nowego wyzwania - kontynuował Francuz, który następnie opowiedział o wspomnianym wyżej trafieniu.

- To jest jedno z najważniejszych trafień w mojej karierze. Potrzebowałem wygrania Ligi Mistrzów. Potrzebowałem też bycia decydującym graczem w Realu w wielkim finale. Wcześniej zrobiłem to dla Francji, dla Juventusu w innych rozgrywkach i musiałem też trafić dla Realu w pierwszym sezonie. Gdy to zrobiłem, poczułem się spokojniejszy. Reszta to był tylko bonus. Wcześniej przed tamtym finałem przegrałem trzy inne. Jeden w Pucharze UEFA z Bordeaux i dwa w Lidze Mistrzów z Juventusem. Ten czwarty finał nie mógł mi uciec - powiedział 50-latek.

- To było podanie Roberto Carlosa, które było... zepsute! Ale gdy zaczęło do mnie spadać, okazało się cudowne. Wiele razy o tym razem rozmawialiśmy. Wszyscy go wyśmiewali - „Co za zgniłą świecę zagrałeś!”, a on odpowiadał - „To najpiękniejsza wrzutka w moim życiu! Popatrz na efekt. Gdybym tak nie zagrał, to nie byłoby tego wyjątkowego gola”. Ma rację. A strzał? Zrobiłem to dobrze pod każdym względem. Do tego w finale Ligi Mistrzów. To był mój pierwszy i ostatni triumf w tych rozgrywkach. To też zagranie godne finału. Musisz być w nim obecny. Ja byłem po dwóch porażkach z Juventusem i dwóch triumfach z Francją. Taki strzał masz raz w życiu. Próbowałem to potem odtworzyć, szczególnie do reklam, bo chcieli to mieć na swoich nagraniach. Nigdy drugi raz nie wyszedł mi tak dobrze. Nigdy nie uderzyłem tak samo - dodał Zidane.

W dalszej części wywiadu Francuz przeszedł do obecnych czasów i wyraził nadzieję, że uda mu się w niedalekiej przyszłości zostać selekcjonerem „Trójkolorowych”.

- Chcę zostać selekcjonerem. Będę nim, taką mam nadzieję, jakiegoś dnia. Kiedy? To nie zależy ode mnie. Chcę zatoczyć koło z reprezentacją Francji. Znam tę ekipę jako zawodnik i to najpiękniejsze, co przydarzyło mi się w życiu! I jako że to przeżyłem, a dzisiaj jestem trenerem, to reprezentacja Francji jest głęboko zakorzeniona w mojej głowie - stwierdził były szkoleniowiec Realu Madryt.

- Już po Didierze Deschampsie? Nie wiem. Jeśli tak ma być, to tak będzie albo i nie. Kiedy mówię, że chcę kiedyś poprowadzić Francję, zakładam, że tak będzie. Dzisiaj zespół jest na swoim miejscu i ma swoje cele. Jeśli pojawi się jednak szansa, to ja jestem na miejscu. Podkreślam, że to nie zależy ode mnie. Istnieje moje głębokie pragnienie - dodał 50-latek.

Zidane nie wykluczył także objęcia sterów nad Paris Saint-Germain, z którym był w minionych miesiącach regularnie łączony, oraz zdradził, dlaczego odrzucał propozycję z innych klubów z europejskiej czołówki.

- Nigdy nie mów nigdy. Zwłaszcza, gdy jesteś czynnym trenerem. Ale absolutnie nie ma takiego tematu. Kiedy byłem piłkarzem, miałem do wyboru niemal każdy klub. Jako szkoleniowiec nie ma 50 zespołów, do których mógłbym się udać. Istnieją dwie lub trzy możliwości, taka jest teraz rzeczywistość. Jako trener masz o wiele mniejszy wybór niż jako zawodnik. Jeśli jednak wrócę do zespołu, to wybiorę taki, żeby z nim wygrywać. Mówię to z całkowitą skromnością. Dlatego nie chcę po prostu nigdzie jechać. Z innych powodów też nie mógłbym wszędzie pojechać - powiedział Francuz.

- Na przykład przez język. Pewne warunki utrudniają sprawę. Kiedy pytają mnie - „Czy chcesz przyjechać do Manchesteru?”. Rozumiem angielski, ale nie do końca biegle. Wiem, że są trenerzy, którzy przechodzą do klubów bez znajomości języka. Ale ja pracuję inaczej. Potrzeba wiele czynników, żeby wygrywać trofea. To ogólny kontekst. Osobiście wiem, czego potrzebuję do tego. Oczywiście możesz wygrać wszystkiego, ale wiem, że potrzebuje tego, tego i owego. I chcę wszystko na swoją korzyść, by zoptymalizować szanse na zwycięstwo - zakończył wątek trener, czekający na podjęcie nowego wyzwania od połowy 2021 roku.