Drugi zespół Realu mierzył się w minioną niedzielę z rezerwami Celty Vigo. Cała historia zaczęła się jednak kilka dni wcześniej, kiedy niektórzy zawodnicy wystąpili do sztabu szkoleniowego z pytaniem, czy zamiast podróżować autobusem z resztą zespołu (prawie 600 kilometrów, sześć godzin jazdy), mogliby dotrzeć na to spotkanie samolotem.
Wniosek został jednak odrzucony, a piłkarze musieli się dostosować do reszty kolegów. Niedzielny mecz zakończył się remisem w stosunku 1:1, a po zakończeniu zawodów pięciu zawodników poinformowało kierownika drużyny, że wrócą do domu z rodzinami. Byli to Luca Zidane, Franchu, Álex Martín, Dani Gómez i Cristo. Jest to normalna praktyka, dlatego nie wzbudziło to niczyich podejrzeń.
Po czasie okazało się jednak, że wspomniani zawodnicy wykupili sobie z własnej kieszeni bilety na lot powrotny do Madrytu. Trener, który dowiedział się o tym kilka godzin później, zwołał na poniedziałek na godzinę 10:30 spotkanie z zawodnikami i przy wszystkich zganił grupkę buntowników.
Okazuje się jednak, że nie tylko oni wracali samolotem. Na podobny krok zdecydował się także Vinícius Júnior. Jego zachowanie spotkało się jednak z brakiem reprymendy pomimo tego, że klub nie został poinformowany o środku transportu, jakim Brazylijczyk zamierzał wrócić do stolicy.