W niedzielę Legia przegrała z Górnikiem Zabrze 2:3, notując siódmą porażkę ligową z rzędu. Drużyna prowadzona obecnie przez Marka Gołębiewskiego z dorobkiem dziewięciu punktów zajmuje siedemnaste miejsce w tabeli Ekstraklasy. Dwa zaległe spotkania do rozegrania są raczej marnym pocieszeniem.
Vuković został zapytany przez Mozzartsport.com o sytuację Legii jeszcze przed starciem z Górnikiem.
- Jest zła. Tak wspaniały klub po zaledwie jednej trzeciej sezonu ma nikłe, matematyczne szanse na obronę tytułu. Nawet osoby wnikliwie śledzące polską piłkę nie pamiętają, kiedy było tak poprzednio. Legia istnieje od 105 lat i w tym sezonie pobiła już kilka negatywnych rekordów. Niestety...
- Dotarły do mnie wiadomości, że mogę spodziewać się zaproszenia na spotkanie od właściciela klubu. Wiedziałem jednak, że to głównie plotki. On ma własne rozwiązanie, jeśli chodzi o stanowisko pierwszego trenera. Chociaż, hipotetycznie rzecz biorąc, niezależnie od goryczy, jaką odczuwam z powodu tego, jak się rozstaliśmy, zostawiłbym dumę na boku i byłbym gotów pomóc klubowi do końca sezonu. On wiele mi dał.
- I tak mam ważny kontrakt z Legią do połowy 2022 roku, więc nie stawiałbym żadnych dodatkowych warunków finansowych ani innych. Miałbym tylko prośbę związaną z osobami będącymi w klubie, z którymi nie chciałbym i nie mógłbym pracować - powiedział „Vuko”.
42-letni Serb został również zapytany o propozycje otrzymane po odejściu z Legii, co wydarzyło się w 2020 roku.
- W międzyczasie miałem dwie oferty z Polski, były również telefony z Bośni i Hercegowiny oraz Węgier. Wszystko przebiły warunki z Arabii Saudyjskiej, ale zdecydowałem się poczekać na klub, który naprawdę mnie przekona. Jestem cierpliwy, chociaż bardzo chciałbym wrócić do pracy na początku przyszłego roku - przyznał Vuković.