Londyńczycy dopuścili się pierwszej straty punktów przed własną publicznością w tym sezonie. Pomimo braku goli na The Emirates mieliśmy do czynienia z piłkarskim spektaklem. Obie drużyny stwarzały sobie sytuacje, ale także posypało się mnóstwo żółtych kartek z kieszonki sędziego Andy'ego Medleya.
W strefie dla trenerów przy linii bocznej dochodziło też do eskalacji emocji, w szczególności w dwóch sytuacjach w obozie Arsenalu. Najpierw wielkie poruszenie wywołał brak „jedenastki” za ewentualne nieprzepisowe zagrania Dana Burna, który ciągnął za koszulkę i spychał na ziemię Gabriela Magalhãesa, a później przy zagraniu futbolówki ręką przez Joe Willocka po dograniu Granita Xhaki.
Na gorąco po ostatnim gwizdku Mikel Arteta poczuł dużą niesprawiedliwość względem ostatecznego rezultatu.
– Jestem ogromnie dumny z moich zawodników. Głównie za sposób, w jaki dominowaliśmy, próbowaliśmy naszych szans i kontrolowaliśmy przebieg gry. Potrzebowaliśmy jedynie tej iskry w polu karnym rywala. Mieliśmy wiele sytuacji oraz dwa skandaliczne karne – stwierdził Hiszpan w wywiadzie dla Sky Sports.
– To bardzo proste. Mówię o tym, co sam widziałem na własne oczy. To były dwa szokujące momenty, kiedy nie dostaliśmy karnych.
– Wykonaliśmy świetną pracę. Zabrakło nam magicznego kontaktu z piłką i ruchu bez piłki, który pozwoliłby nam na skuteczniejszą finalizację akcji – dodał.
Podział punktów spowodował, że przewaga Arsenalu nad drugim Manchesterem City wzrosła do ośmiu oczek, jednak rywale mają o jeden mecz rozegrany mniej.
To dopiero trzecia „wpadka” stołecznej ekipy w bieżących rozgrywkach Premier League. Wcześniej drużyna straciła punkty jedynie na wyjeździe z Southampton oraz na Old Trafford po porażce z Manchesterem United.