Doświadczony szkoleniowiec wrócił do lizbońskiego klubu w sierpniu ubiegłego roku po przedwczesnym zakończeniu niezwykle udanego pobytu w Flamengo okraszonego wywalczeniem mistrzostwa Brazylii i Copa Libertadores.
Portugalczyk zdecydował się na wykonanie takiego kroku, ponieważ liczył na zaliczenie z zespołem „Orłów” powrotu do lat 2009-2015, kiedy to sięgał z nim regularnie po krajowe trofea.
Jorge Jesus nie zdołał w swoim pierwszym sezonie wywalczyć żadnego pucharu i wykonał tylko absolutny plan minimum w postaci uplasowania się na trzecim miejscu w lidze za FC Porto i Sportingiem.
Na obecnym etapie rozgrywek Benfica ogląda ponownie plecy tych rywali i na dodatek z drugim z nich poniosła ostatnio porażkę na własnym stadionie (1:3), która wzbudziła olbrzymie rozczarowanie na najwyższych szczeblach i może doprowadzić nawet do zwolnienia 67-latka, o czym poinformowało „O Jogo”.
Wykonanie takiego ruchu w tym momencie wydaje się bardzo zaskakujące, ponieważ lizboński klub traci tylko cztery punkty do najgroźniejszych przeciwników na krajowym podwórku i znajduje się o krok od wyeliminowania Barcelony z rywalizacji w Lidze Mistrzów.
„Orły” potrzebują do osiągnięcia tego celu zwycięstwa na własnym terenie nad Dynamem Kijów i jednoczesnego remisu lub porażki „Dumy Katalonii” na wyjeździe z Bayernem Monachium (8 grudnia o godzinie 21:00).
Bez względu na końcowy rezultat meczu w Niemczech, zapewne swój bój o zachowanie posady trenera Benfiki stoczy Jorge Jesus, który w przypadku przegrania drugiego spotkania z rzędu może rzeczywiście zostać zwolniony na pół roku przed wygaśnięciem obowiązującego porozumienia.