We wrześniu wokół Niemca zrodziło się sporo kontrowersji, kiedy trener Maurizio Sarri nie powołał go do występów w Lidze Mistrzów. Piłkarz nie ukrywał wtedy niezadowolenia i że może odejść, jeśli będzie niechciany. I tak też najwyraźniej się stanie. Can nie zdołał przekonać do siebie szkoleniowca, a Juventus jest otwarty na jego sprzedaż, o ile pojawi się odpowiednia propozycja.
Do końca okna transferowego może być naprawdę ciekawie, bowiem w kolejce ustawiły się takie ekipy jak Tottenham, Arsenal, Manchester United czy Bayern Monachium. Aktualnie liderem wyścigu jest jednak Borussia Dortmund, która wykonała najkonkretniejsze kroki w celu pozyskania 26-latka.
Sportowa redakcja dziennika „Bild” twierdzi, że rozmowy są już na dobrej drodze ku pozytywnemu finiszowi. BVB ma zapłacić za pomocnika 30 milionów euro, co jest dobrą wiadomością dla „Starej Damy”, która poszukiwała zastrzyku gotówki w związku z letnimi wydatkami. Warto przy tym dodać, że Emre trafiał na Allianz Stadium na zasadzie wolnego transferu.
Na niemałe poświęcenie zdecydował się sam piłkarz, który przystał na obniżenie swoich zarobków. Po przeprowadzce do Dortmundu miałby zarabiać 10 milionów euro rocznie. Emre uznał jednak, iż jest to warte świeczki, zwłaszcza że w barwach „die Borussen” będzie miał większe szanse na regularną grę, co może być kluczowe przed EURO 2020.
Znany niemiecki dziennikarz Christian Falk potwierdza informacje „Bilda”. Dodaje przy tym jednak, że Bayern Monachium ostatecznie zrezygnował ze starań o byłego gracza Liverpoolu.
Emre nominalnie ma zastąpić Juliana Weigla, który odszedł niedawno do Benfiki. Jego wszechstronność sprawia jednak, że z powodzeniem może być brany również pod uwagę przy obsadzie środka defensywy.