Borski zaczął prowadzić mecze Ekstraklasy w sezonie 1999/2000.
W 2006 roku zadebiutował z kolei w europejskich pucharach i od
tamtej pory regularnie sędziował również w Lidze Europy, Lidze
Mistrzów i spotkaniach międzypaństwowych. W 2016 roku zdecydował
się on zakończyć karierę sędziowską i zajął się m.in.
ocenianiem innych arbitrów.
Bezpośrednią przyczyną
umieszczenia bardzo mocnego wpisu przez 44-latka było to, co działo
się na boisku w trakcie ostatniego hitu Ekstraklasy pomiędzy Legią
Warszawa a Jagiellonią Białystok (0:2). Borski zaatakował w nim
Przesmyckiego, przedstawiając, jak przez jego działanie wygląda obecnie sędziowanie w Polsce.
„Dlaczego odmawiam współpracy z
Panem Przesmyckim?
Niestety, w moim odczuciu po ostatnim
przypadku z meczu Legia - Jagiellonia, czara goryczy się przebrała.
W najważniejszych rozgrywkach piłkarskich w Polsce, w meczu na
szczycie (dobrze że nie w ostatniej, decydującej kolejce!) sędzia
uznaje gola, wznawia grę a następnie przerywa ją i anuluje gola.
Jak mówią Przepisy Gry: „Sędzia nie może zmienić swojej
decyzji wtedy, gdy sam uzna ją za niewłaściwą, względnie na
sugestię innego z pozostałych sędziów, jeśli gra została już
wznowiona.” To wie każdy sędzia! Nawet sędzia początkujący. Co
sprawiło, że tak doświadczony arbiter jak Daniel Stefański (sorry
Daniel, nothing personal) zdecydował się na taki krok? Trudno to
wyjaśnić racjonalnie, ponieważ przepis nie daje tu pola do
interpretacji. Czy można to wytłumaczyć przemęczeniem sędziego,
który z niewiadomych przyczyn non-stop obsadzany jest co kilka dni
na przemian VAR/sędzia na meczach ekstraklasowych? Moim zadaniem
nie.
Moim zdaniem to efekt totalnego bałaganu w organizacji
sędziowskiej oraz atmosfery przyzwolenia na łamanie i naginanie
przepisów Przepisów Gry, która nastała wraz z uzyskaniem przez
Pana Przesmyckiego całkowitej i jednoosobowej kontroli nad
poczynaniami sędziów. Ileż to razy, kiedy zwracano Przesmyckiemu
uwagę, że nagina przepisy gry, z jego ust padało: „A komu to
przeszkadza?! Show must go on! Jest fajnie bramki padają, ludzie się
cieszą.” A że ze spalonego - to nieważne. A że po karnym za
nierozmyślną rękę – nieważne!
Z bólem serca; wiem, że
zapłacę za to rachunek, bo zemsta z tamtej strony w jest
nieunikniona, ale muszę zrezygnować ze współpracy z Panem
Przesmyckim. Zrezygnowałem już raz z firmowania tej jawnej
samowolki, czyli z Komisji Szkoleniowej Kolegium Sędziów PZPN.
Teraz rezygnuję znowu: i z udziału w kursie dla obserwatorów
szczebla centralnego, na który miałem jechać w najbliższy piątek
oraz z możliwości obserwowania i oceniania sędziów Ekstraklasie.
Mam dość. Facet demoluje od lat organizację sędziowską i nikt
nie może nic z tym zrobić? A oto lista dokonań, rok po roku:
1.
2012 – na "dobry" początek pozbycie bardzo solidnego
sędziego międzynarodowego Dawida Piaseckiego (był moim niezawodnym
bramkowym w rozgrywkach UEFA). Tłumaczono Przesmyckiemu, że może
mu potem zabraknąć dobrych sędziów. Dziś Dawid ma dopiero 40
lata, a do VAR-u brakuje w PZPN doświadczonych arbitrów. Zresztą
pozbywanie się niewygodnych ludzi to hobby Pana Przesmyckiego. Mam
pytanie? Dlaczego nie korzysta z wiedzy Michała Listkiewicza?
Dlaczego pozbył się innych doświadczonych, w tym sędziego o
rekordowej liczbie
sezonów w ekstraklasie?
2. 2013
– wprowadzenie bez przygotowania niedoświadczonych sędziów
bramkowych do Ekstraklasy. Tłumaczono Przesmyckiemu, że bramkowi
zgodnie z zaleceniami UEFA muszą mieć niemalże ten sam poziom
umiejętności i odporności na stres, to wysłał za bramkę sędziów
z niższych klas. Efekt – słynne dwie wtopy na Wisła – Legia i
Wisła – Podbeskidzie (byłem, widziałem niestety).
3. 2014
– Wprowadzenie w Ekstraklasie unikalnej w skali światowej
interpretacji ręki. Ostrzegano Przesmyckiego, że obrońca nie jest
w stanie wykonywać wślizgu na „torpedę” z rękami
przyklejonymi do tułowia i nóg, ale on uznał, że fajnie będzie
jak padnie więcej bramek z karnych, bo w końcu „komu to
przeszkadza?”.
4. 2015 – Zabawy z czasem gry, czyli
wprowadzenie kończenia meczów równo z upływem czasu niezależnie
od rozwoju wypadków na boisku. Efekt? Wszyscy pamiętają jak
zawodnicy skakali sędziom do gardeł po kończącym gwizdku, kiedy
nie mogli sfinalizować obiecującej akcji.
5. 2016 – sprawa
Koleżeńskiego Fundusz Pośmiertnego – nie będę się rozpisywał.
Już inni to zrobili w tym miejscu.
6. 2017 – VAR. Wiem, że
to nie Przesmycki odpowiada osobiście za wprowadzenie VAR, ale to on
odpowiada za politykę kadrową. Jego działania doprowadziły do
tego, że niektórzy sędziowie sędziowali po 3 mecze w przeciągu
3-4 dni (europejskie puchary / VAR / Ekstraklasa czy VAR /
Ekstraklasa / VAR). Biorąc pod uwagę, że muszą się przy tym
przemieszczać po Polsce, zwykle samochodem, powstaje pytanie kiedy,
ile i czy w ogóle odpoczywają, żeby zregenerować siły.
7.
2018 i wcześniej – doprowadzenie do kompletnej zapaści wśród
sędziów I, II ligi. Oni wykonują tę samą pracę co sędziowie w
Ekstraklasie, a jak uzyskają 10% dochodów sędziego zawodowego to
uznają miesiąc za dobry. Powinni być zapleczem dla grupy
zawodowej. Czy są? Chyba sam Przesmycki tak nie uważa skoro nie
dopuszcza ich nawet do roli rezerwowego sędziego VAR…
Podsumowując,
wiem że za te parę słów prawdy zapłacę rachunek. Trudno. Nikt
nie musi być obserwatorem w Ekstraklasie czy w UEFA. Nikt na siłę
nie musi pracować w piłce. Wszystkich (poczynając od Prezesa
Łazarczyka) z Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej przepraszam.
Wiem, że moje słowa nie spodobają się. Jeśli trzeba ustąpię z
funkcji Przewodniczącego Kolegium Sędziów MZPN. Jestem do
dyspozycji.
PS. Wiem, że lista dokonań jest większa, ale
chyba i ta wystarczy.” - czytamy na facebookowym profilu Borskiego.
Były arbiter atakuje szefa sędziów: Facet od lat demoluje tę organizację!
Były ekstraklasowy i międzynarodowy arbiter, Marcin Borski, opublikował na Facebooku długi post, uderzający w Przewodniczącego Kolegium Sędziów, Zbigniewa Przesmyckiego.