Dean Klafurić zawitał do Legii Warszawa w pierwszej części sezonu 2017/2018 jako asystent Romeo Jozaka po tym, jak jej władze zdecydowały się zakończyć współpracę z Jackiem Magierą. Jozak nie utrzymał posady do końca rozgrywek i od 32. kolejki Ekstraklasy zespół prowadził już 51-latek. Sięgnął z nim po tytuł mistrzowski i triumf w Pucharze Polski.
Niedługo po tym sam odszedł z klubu. Doszło do tego po tym, jak na początku kolejnego sezonu legioniści zostali wyeliminowani przez Spartaka Trnawa w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Wcześniej przegrali w Superpucharze Polski z Arką Gdynia.
W rozmowie z Legia.net Chorwat podkreślił, że był blisko drużyny i miał bardzo dobre relacje z zawodnikami. Świetnie mu się z nimi współpracowało. Wspomnianego Spartaka nazwał solidną ekipą i jego zdaniem przed tym dwumeczem za dużo mówiło się już o potencjalnym kolejnym rywalu - Crvenie zveździe. Za główny powód słabszej postawy podopiecznych w pierwszym spotkaniu (0:2) uznał rotawirusa, który dopadł drużynę. W rewanżu prezentowała się ona już lepiej, ale nie udało się zdobyć drugiej bramki (1:0).
- Zżyłem się z zespołem i ludźmi pracującymi w klubie. Opuszczenie Warszawy było dla mnie niezwykle emocjonalnym momentem. Wielką satysfakcją było dla mnie to, że zostałem pożegnany bardzo ciepło. Uważam, że przede wszystkim trzeba być człowiekiem. Tak przyjazne rozstanie było dla mnie potwierdzeniem, że udało mi się zbudować bardzo dobre relacje nie tylko z zespołem, ale także ludźmi z otoczenia. Gdy wróciłem do Warszawy już po zwolnieniu, spotykałem się z wieloma dowodami sympatii. Czuję się cały czas częścią Legii, pokochałem ten klub. Takie bardzo pozytywne spotkania z kibicami po latach to dla mnie piękna nagroda - przyznał Klafurić (cały wywiad TUTAJ).
Po odejściu z Legii pracował on w ojczyźnie, na Cyprze oraz Węgrzech. Aktualnie prowadzi Velež Mostar. Drużyna z dorobkiem 34 punktów zajmuje trzecie miejsce w tabeli bośniackiej ekstraklasy.