Postulują one zreformowanie elitarnych rozgrywek od 2024 roku do 2033 roku. W nowej Lidze Mistrzów miałoby brać udział 36 klubów. Każdy z nich rozegrałby dziesięć spotkań już na poziomie fazy grupowej (zwiększenie liczby meczów jest ważne pod względem komercyjnym). Czołowych 16 ekip awansowałoby do 1/8 finału.
Z perspektywy polskiej warto podkreślić, że - w przeciwieństwie do Superligi, nie byłby to format zamknięty, co umożliwiałoby awans do Ligi Mistrzów poprzez kwalifikacje.
Na nową erę w rozgrywkach, erę Superligi, bardzo liczą przedstawiciele czołowych europejskich klubów. Czynnego wspierania idei już zupełnie nie kryje choćby Florentino Pérez, prezes Realu Madryt. - Po pandemii już nic nie będzie takie samo. Trzeba znaleźć sposób na uczynienie futbolu bardziej konkurencyjnym i ekscytującym - powiedział jeden z najbardziej prominentnych działaczy na Starym Kontynencie.
Wedle wstępnych doniesień potentaci Superligę widzą jako rozgrywki dla mniej więcej 18 klubów, które rozgrywałyby między sobą dwumecze, a na koniec skonfrontowały się w turnieju play-off. Jej powstanie oznaczałoby oczywiście duże problemy dla prowadzonych przez UEFA - przede wszystkim Ligi Mistrzów i Ligi Europy, w mniejszym stopniu Ligi Konferencji Europy. Uczestnicy Superligi graliby dalej w rozgrywkach krajowych.
Nie wiadomo jeszcze, jak działacze klubowej elity odnoszą się do propozycji przedstawicieli czołowych lig.