Cała historia zaczęła się od sezonu 2019/2020. Bramkarz w ramach wypożyczenia powędrował do ówczesnego beniaminka Premier League - Sheffield United. Swoją postawą zaimponował wszystkich zagorzałych obserwatorów angielskiej piłki, notując aż 13 czystych kont.
Po bardzo udanym okresie na Bramall Lane 25-latek podchodził do kolejnych zmagań z ogromnymi nadziejami na wywalczenie sobie miejsca w podstawowym składzie „Czerwonych Diabłów”. Okazało się jednak, że David De Gea w dalszym ciągu był numerem jeden w selekcji Ole Gunnara Solskjæra, a później Ralfa Rangnicka.
W wywiadzie dla brytyjskiej stacji talkSPORT Henderson wylał swoje żale w stosunku do macierzystego pracodawcy, posądzając go o niesłowność przy przedsezonowych ustaleniach.
– Po zakończonym EURO 2020 odbyłem rozmowę, w której powiedziano mi, że powrócę do Manchesteru United w roli pierwszego bramkarza. Później zachorowałem na COVID-19 i niestety nikt potem nie powrócił do tego planu po wcześniejszym jego ustaleniu – oznajmił zawodnik.
– Odrzuciłem wiele dobrych ofert wypożyczenia, a klub nie chciał mnie puścić. To było frustrujące. Przesiedzenie 12 miesięcy na ławce rezerwowych, w moim wieku, to prawdziwy kryminał. Kipiałem ze złości.
W nadchodzącej kampanii Henderson będzie strzegł bramki jako tymczasowy piłkarz Nottingham Forest. Przyznał też, że dotychczas nie zamienił ani jednego słowa z Erikiem ten Hagiem na temat ich dalszej współpracy.
– Starałem się o wypożyczenie do Forest jeszcze przed zmianą trenera. Wyraziłem się jasno, że na czele swojej hierarchii stawiam regularne występy. Nie chciałem być drugim wyborem.
– Nie chciałem, aby trener miał możliwość obserwowania mnie na treningu, ponieważ wówczas prawdopodobnie chciałby mnie zatrzymać w zespole – dodał.
W ubiegłej kampanii Henderson doświadczył tylko trzech występów.