Duńczycy wznoszą się na wyżyny swoich możliwości, by zadedykować Eriksenowi wspaniały turniej. Reprezentacja prowadzona przez Kaspera Hjulmanda doszła już do półfinału EURO 2020, a zawodnicy są tym bardziej zmotywowani właśnie przez dramat, którego doświadczył pomocnik Interu Mediolan.
Dzięki wzorowej reakcji piłkarzy oraz służb medycznych 29-latkowi zdołano w porę udzielić pomocy, dzięki czemu skończyło się tylko na strachu.
Od dwóch tygodni zawodnik przebywa w domu, gdzie wraz z rodziną odpoczywa i powoli dochodzi do zdrowia. Zdążył już nawet pokazać się publicznie, co wzbudziło spekulacje na temat jego potencjalnego powrotu na boisko.
„La Gazzetta dello Sport” informuje, że poważnie myśli o tym również Inter Mediolan, który stara się jednak podchodzić do sprawy na spokojnie. W miejsce Eriksena sprowadzono już Hakana Çalhanoğlu, zatem klub nie odczuwa presji. Niemniej jednak jeśli tylko pojawi się szansa na ponowną grę Duńczyka, „Nerazzurri” chcą ją wykorzystać. Nie będzie to jednak takie proste.
Kluczowe jest rzecz jasna zdrowie piłkarza. Eriksen musi czuć się na siłach, by ponownie grać i nikt w Mediolanie nie ma wątpliwości, że zanim to się stanie, może minąć jeszcze trochę czasu.
Inną istotną kwestią jest ta związana z rozrusznikiem, który wprowadzono do serca zawodnika, by uregulować jego rytm. Włoskie przepisy kategorycznie zabraniają występów graczy po tego typu zabiegach.
Pomocnik ma się stawić w ośrodku treningowym mistrzów Italii w połowie lipca. Wtedy porozmawia z trenerem Simone Inzaghim, z którym do tej pory kontaktował się jedynie telefonicznie, a także z klubowymi lekarzami. Jeśli stan zdrowia będzie już poprawny, a wyciągnięcie rozrusznika okaże się możliwe, Eriksen otrzyma „zielone światło” do dalszej walki o powrót do gry. W przeciwnym razie ekipa z San Siro nie zamierza ryzykować.
W takim przypadku najbardziej prawdopodobnym scenariuszem byłoby zakończenie kariery. Na ten moment Eriksen nie podjął jednak żadnej decyzji, chcąc samemu zobaczyć, jak będzie się czuł w najbliższych tygodniach.