W ostatnim czasie pojawiły się doniesienia sugerujące porozumienie między klubami. „Sport” postanowił rzucić światło na tę sprawę.
Z doniesień dziennika wynika, że tak naprawdę to wicemistrz Hiszpanii zaoferował usługi swego wychowanka. „Nerazzurri” w poprzednich latach interesowali się 33-latkiem i Katalończycy liczyli, że skorzystają z okazji. Tak się jednak składa, że mediolańczycy nie byliby w stanie pokryć wynagrodzenia zawodnika, dlatego wykluczyli ten pomysł.
Jak się okazuje, Jordi Alba o wszystkim dowiedział się przypadkiem, gdy spotkanie z władzami FC Barcelony odbył Fali Ramadani. W następstwie tego agent piłkarza (Vicente Forés) zadzwonił do dyrektora sportowego Interu i dowiedział się o kulisach całej sytuacji.
Kiedy lewy obrońca poznał prawdę, po rozmowach z rodziną doszedł do wniosku, że nie jest to najwłaściwszy moment na rozstanie i zapadła decyzja o pozostaniu, a także walce o miejsce w pierwszym składzie. Ryzykuje on w ten sposób brak wyjazdu na mundial do Kataru.
Klub jest o krok od angażu Marcosa Alonso, a obecnie dobrze spisuje się Alejandro Balde. Mimo to Alba wierzy, że tak jak przez ostatnią dekadę uda mu się znaleźć uznanie trenera i znowu będzie grał regularnie.
„Sport” podkreśla, że próba wypchnięcia pięciokrotnego triumfatora LaLigi z Camp Nou ma związek z tym, że zgodził się on odroczyć część pensji za trzyletni pobyt.
Bilans defensora z kampanii 2021/2022 to 44 mecze, trzy gole oraz 13 asyst.
Te wydarzenia mogą ostatecznie doprowadzić do odejścia Alby, ale już po zakończeniu trwającego sezonu.