Przed trwającym oknem rekord transferowy Lecha Poznań wynosił około 1,2 miliona euro. Za takie pieniądze do klubu przychodzi Adriel Ba Loua i Afonso Sousa. Latem „Kolejorz” przebił to, oferując 1,8 miliona euro Royal Charleroi za Alego Gholizadeha, a przynajmniej taką kwotę podawały media.
Karol Klimczak w rozmowie z Interia.pl jej nie potwierdził, natomiast przyznał, że klub z województwa wielkopolskiego faktycznie pobił swój dotychczasowy rekord.
Czy można spodziewać się transferów w jego wykonaniu za jeszcze większe pieniądze? Sebastian Staszewski zapytał prezesa Lecha o możliwość przebicia granicy dwóch milionów euro.
- Możemy to zrobić w każdej chwili. Powiem więcej: w tym okienku mogliśmy wydać nawet trzy miliony euro na jednego zawodnika - odparł działacz.
Dlaczego tego nie zrobiono?
- Woleliśmy ściągnąć kilku jakościowych piłkarzy. Liczy się to, aby realnie wzmocnić zespół, a nie brać udział w jakimś wyścigu. Ferencváros wydał w tym oknie sześć milionów euro i właśnie odpadł w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów z zespołem z Wysp Owczych. Wszystko trzeba robić z głową. Pamiętam, jak kilka lat temu dziennikarze pytali: „Czy wyobraża pan sobie, że Lech zapłaci kiedyś milion euro za piłkarza”. Mówiłem, że tak, ale klub musi dojść do tego momentu dzięki rozwojowi, konsekwencji w działaniu. I dzisiaj robimy takie transfery regularnie. W przyszłości będziemy wydawać jeszcze więcej. Najpierw jednak musimy na to zapracować - powiedział Klimczak (całość TUTAJ).