47-letni szkoleniowiec wykonał na przestrzeni ostatnich lat ogrom pracy na stanowisku opiekuna „Czerwono-Niebieskich” za sprawą przejścia zespołem drogi z II ligi do Ekstraklasy. Następnie po zameldowaniu się w krajowej elicie w 2019 roku udało mu się od tego momentu sięgnąć z klubem dwukrotnie po wicemistrzostwo i dwa razy po Puchar Polski.
W ten sposób Marek Papszun zapisał się wielkimi zgłoskami w historii Rakowa Częstochowa i niewiele brakowało, by ostatnie rozgrywki były ostatnimi w jego wykonaniu na ławce trenerskiej zespołu z województwa śląskiego. A wszystko to przez prowadzenie działań zmierzających do zatrudnienia go przez Legię Warszawa.
Szereg zawirowań i późniejsze niezdecydowanie w szeregach „Wojskowych” skłoniły 47-latka do porzucenia pomysłu przeprowadzki do stolicy oraz przedłużenia wygasającej umowy o rok z dotychczasowym pracodawcą.
- Legia to dla mnie klub specjalny, bo jestem z Warszawy, kibicowałem, jeździłem nawet na wyjazdy. Ale to w Rakowie dostałem możliwość rozwoju i temu klubowi zawdzięczam najwięcej, dlatego postanowiłem przyjąć propozycję właściciela i przedłużyć kontrakt - powiedział szkoleniowiec.
- To ostatni rok w Rakowie? Nie chciałbym w ten sposób mówić, bo nie wiem tego. To jest szczera odpowiedź. Powiedziałem właścicielowi, że chciałbym zobaczyć jak ten klub będzie funkcjonował, jaka będzie kadra, ma być spora zmiana jeśli chodzi o infrastrukturę - przyznał Papszun.
Opiekun Rakowa chciałby w najbliższym sezonie utrzymać zespół w gronie czołowych polskich drużyn, by następnie w przyszłości objąć być może stery nad kadrą narodową.
- Na pewno chcę utrzymać się w czołówce, powalczyć o puchary. A czy coś więcej... Wszystko zależy od tego, jaką będziemy mieli kadrę. Na dziś nie wygląda to zbyt optymistycznie w stosunku do naszych możliwości - stwierdził trener.
- Czy był kiedyś temat reprezentacji? Nie. Na taką zmianę musi być też odpowiedni moment. Może i dobrze się stało, nie miałem wtedy poczucia [po zwolnieniu Sousu - przyp. red.], że to już jest ten moment. Myślę jednak, że kiedyś nadejdzie - zakończył 47-latek.
Cały wywiad Marka Wawrzynowskiego z Markiem Papszunem możecie przeczytać na stronie „Przeglądu Sportowego”.