Konflikt między Neymarem a Barceloną o pieniądze, których obie strony domagały się od siebie, trwał w zasadzie od odejścia Brazylijczyka z klubu ze stolicy Katalonii latem 2017 roku. Wówczas PSG wpłaciło klauzulę odstępnego, wynoszącą 222 miliony euro, którą miał wpisaną w kontrakcie.
Po dołączeniu Brazylijczyka do ekipy obecnego wicemistrza Francji rozpoczął się wielki spór. Ofensywny gracz twierdził, że należy mu się premia za to, że kilka miesięcy wcześniej przedłużył kontrakt. FC Barcelona także miała swoje roszczenia. Działacze klubu twierdzili, że piłkarz powinien im wypłacić zwrot zaliczki na podatek, która została nadpłacona za cały okres obowiązywania kontraktu z góry.
Sądowa batalia o pieniądze trwała nawet wtedy, kiedy pojawiły się pogłoski o możliwym powrocie Neymara do „Dumy Katalonii”. Wówczas klub żądał od Brazylijczyka wycofania sprawy, aby w ogóle usiąść z nim do rozmów o transferze. Wtedy ten nie miał zamiaru ustępować, ale teraz sytuacja uległa zmianie i obie strony wyciągnęły rękę na zgodę.
„Prawnicy klubu i piłkarza osiągnęli porozumienie, na mocy którego FC Barcelona zwolni Neymara z konieczności zapłacenia 16,7 miliona euro, które, zdaniem klubu, jest winien, a on w zamian przestanie domagać się od Barcelony 47,15 miliona euro" - można przeczytać na łamach „Mundo Deportivo".
Mimo ocieplenia stosunków pomiędzy stronami, powrót 29-latka do drużyny z Camp Nou jest mało prawdopodobny. Brazylijczyk na początku maja przedłużył kontrakt z PSG do końca czerwca 2025 roku, więc wyjęcie go z paryskiej drużyny będzie zadaniem niezwykle trudnym.