22-latek rozpoczął podbój europejskiej piłki w 2017 roku, kiedy to przeniósł się z Lecha Poznań do Sampdorii, tam jednak musiał nieco zweryfikować swoje plany. Napastnik nie miał tyle szczęścia, co jego rodacy, Bartosz Bereszyński i Karol Linetty, i znacznie trudniej było mu o walkę o pierwszy skład. W poszukiwaniu regularnej gry udał się na wypożyczenie do Fortuny Düsseldorf, które po połowie poprzedniego sezonu zostało rozszerzone na trwającą teraz kampanię.
W umowie wypożyczenia zawarta została dość specyficzna klauzula obowiązkowego wykupu. Ta wchodziła w życie wraz z rozegraniem czwartego spotkania popularnego „Kownasia” w barwach „die Fortunen”. To nastąpiło w niedzielne popołudnie, kiedy to jego zespół mierzył się z Borussią Mönchengladbach.
Wypożyczenie śmiało można było zatem uznać jedynie za formalność, co teraz potwierdza sama Fortuna za pośrednictwem mediów społecznościowych. Kontrakt Kownackiego obowiązywać będzie do końca czerwca 2023 roku.
Nie wiadomo dokładnie, ile „die Rheinländer” musieli zapłacić za wykup wychowanka „Kolejorza”, ale jeszcze latem Gianluca Di Marzio informował o kwocie nawet dziewięciu milionów euro. Teraz niemiecki WAZ donosi o 7,5 miliona euro.
Tak czy tak jest to zdecydowanie największy transfer w historii Fortuny. Dotychczas najwięcej zapłacono, latem tego roku, za Nanę Ampomaha, ale to i tak były tylko cztery miliony euro. Jednocześnie napastnik został trzynastym najdroższym piłkarzem w historii polskiej piłki. Spośród środkowych atakujących drożsi od niego byli tylko Krzysztof Piątek i Arkadiusz Milik.
Kownacki jak na razie wystąpił w 15 meczach Fortuny i zdobył w nich cztery bramki. W obecnym sezonie jest ważną postacią zespołu, zazwyczaj występując w pierwszym składzie, ale on i jego koledzy nie radzą sobie najlepiej w Bundeslidze. Polak nie wpisał się jeszcze na listę strzelców w obecnej kampanii, a po pięciu meczach drużyna ma na koncie tylko cztery oczka. Od strefy spadkowej dzieli ją tylko jeden punkt.