Kiedy pod koniec grudnia Portugalczyk zakomunikował Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej, że chce odejść, był atakowany zewsząd. Wiele osób mówiło wprost o oszustwie, uciekaniu od problemów i braku profesjonalizmu. Koniec końców strony się dogadały.
Paulo Sousa mógł zrealizować marzenie, bo tak mówił na pierwszej konferencji prasowej, jakim stało się dla niego poprowadzenie Flamengo, czyli jednego z najpopularniejszych klubów na świecie, który jednoczy wielu sympatyków.
Rzeczywistość jest taka, że 51-latek nie utrzymał posady nawet przez pół roku. Brazylijska ekipa postanowiła się z nim rozstać.
Czerwono-czarni pod wodzą Sousy nie spełniali oczekiwań i chociaż zespół odniósł cztery zwycięstwa z rzędu, to w ostatnich dwóch spotkaniach schodził z murawy pokonany. Przegrana z Red Bullem Bragantino okazała się być klasycznym gwoździem do trumny.
Jak przekazał klub, wraz ze szkoleniowcem, którego umowa obowiązywała do 31 grudnia 2023 roku, odchodzą jego wszyscy współpracownicy.
Flamengo, wicemistrz Brazylii, w tej chwili zajmuje dopiero czternaste miejsce w ligowej tabeli.