Reprezentant Belgii w dalszym ciągu walczy o swoją pozycję w zespole, chociaż nie wydaje się, by w najbliższym czasie na stałe wskoczył do pierwszego składu. 21-latek nie narzeka jednak na silną konkurencję, przynajmniej nie na łamach mediów.
Napastnik chętnie natomiast opowiada o swojej przeszłości, która wiąże się z zainteresowaniem kilku wielkich zespołów. Jego talent został bowiem dostrzeżony na długo przed tym zanim dołączył do "The Reds".
Z najnowszych wypowiedzi Origiego wynika, że najwcześniej zgłosił się po niego Manchesteru United, ale odmówił "Czerwonym Diabłom" na rzecz Lille. Później zrezygnował z oferty Bayernu, przenosząc się na Anfield.
- Zaczęło się w kadrze narodowej do lat 16. Miałem tam bardzo dobry rok, zwróciłem na siebie uwagę. Wielu skautów przychodziło obserwować mnie na treningi, rozmawiali z ojcem. Byli przedstawiciele Manchesteru United, a także klubów niemieckich i włoskich.
- Pamiętam, że pojechałem odwiedzić ośrodek szkoleniowy Lille. Byłem pod wrażeniem, wiedząc też, jaką drogę przeszedł Eden Hazard. Wróciłem do domu i musiałem podjąć decyzję, ojciec nie zamierzał na mnie wpływać. Wybrałem Francję, kosztem "Czerwonych Diabłów".
- W 2014 roku znów było gorąco. Były oferty ze wszystkich stron, przede wszystkim z Bayernu i Liverpoolu. Wybrałem Anglię. Poświęciłem część moich wakacji, by zwiedzić Melwood (ośrodek treningowy) i spotkać się z Brendanem Rodgersem. Na miejscu okazało się, że oni wiedzą o mnie wszystko, znają nawet filmy z moimi występami z poniżej 15. roku życia.