Kiedy latem 2019 roku, po żmudnych negocjacjach, „Królewscy” obwieścili domknięcie transferu na ostatni guzik, kibice madryckiej ekipy wpadli w zachwyt. Po 12 miesiącach oczekiwań w końcu otrzymali bowiem godnego następcę Cristiano Ronaldo.
Ich miny szybko zrzedły, gdy okazało się, że gracz przybył na obóz przygotowawczy z nadwagą, a zaraz potem doznał kontuzji, która wyeliminowała go z początku sezonu.
Pod koniec listopada fani pieli z zachwytu, widząc Edena Hazarda w pełni formy podczas rywalizacji z Paris Saint-Germain. Ich radość nie trwała jednak długo - Belg został sfaulowany i praktycznie do końca sezonu miewał problemy zdrowotne.
Nie inaczej było w trwającej kampanii, z której startu lewoskrzydłowy również był wykluczony, a gdy już wrócił do gry, to zaraz potem musiał ponownie wykonać krok wstecz. Tym sposobem w połowie maja 30-latek ma na swoim koncie ledwie 14 występy okraszonych trzema trafieniami.
W tej historii jest jednak jeden pozytyw. Zdaniem hiszpańskich mediów lekarze w końcu odnaleźli przyczynę dolegliwości kapitana reprezentacji Belgii, co z miejsca wprawiło go w dobry nastrój. Po kilku tygodniach indywidualnych treningów, wrócił do pracy z drużyną i wszystko wskazuje na to, że tym razem będzie gotowy na końcówkę kampanii.
Stacja Cuatro nie ma wątpliwości, że gracz jest niezwykle zmotywowany, aby udowodnić swoją klasę i stać się ważną częścią zespołu. Jeden z czynników decydujących to zbliżająca się wielkimi krokami rywalizacja z Chelsea, a więc jego byłym klubem.
Drugą kwestią są słowa otuchy od Florentino Péreza. Prezes Realu Madryt, po objęciu kolejnej kadencji, miał poinformować go, że wcale nie zamierza umieszczać jednego z najdroższych piłkarzy w historii na liście sprzedażowej. Mało tego, chce budować wokół niego skład, przeprowadzając głośne transfery, jak chociażby ten Kyliana Mbappé lub Erlinga Brauta Haalanda. Teraz wszystko zależy już od samego Edena Hazarda.