Zinedine Zidane zrezygnował z trenowania Realu Madryt na rok przed końcem swojej umowy. Klub musiał prędko szukać jego następcy i ostatecznie zdecydował się na sięgnięcie po Carlo Ancelottiego. Dla Włocha będzie to druga przygoda z „Królewskimi”, dlatego hiszpańscy dziennikarze spodziewają się przynajmniej podobnych ruchów w niektórych aspektach.
W latach 2013-2015 popularny „Carletto” lubił mieć w swoim sztabie byłych piłkarzy, którzy wyjątkowo utożsamiali się z drużyną. W ten sposób zapewnił sobie pomoc choćby Zidane'a czy Fernando Hierro. Teraz trener ponownie może szukać legendy, która wesprze go w budowie zespołu, lecz w przedbiegach z takiego wyzwania wypisał się Iker Casillas.
- Nie widzę siebie w roli trenera. Na ten moment mogę zapewnić, że nie podejmę się wyzwania w tym kierunku - stwierdził obecny prezes fundacji Realu Madryt. „Marca” dopytywała jednak, czy nie zrobiłby wyjątku od swojego postanowienia.
- Czy mógłbym zostać asystentem Ancelottiego? Nie, nie, nie, nie. Nie ma na to szans.
Casillas widzi jednak zalety podejścia Włocha względem współpracy z klubowymi legendami.
- Ancelotti jest bardzo inteligentny, doskonale wie, że dobrze jest otoczyć się ludźmi silnie związanymi z klubem. Wtedy znacznie łatwiej o wykonywanie dobrej pracy.