To ciąg dalszy afery korupcyjnej z udziałem m.in. Raúla Bravo i Carlosa Arandy (więcej - tutaj). Obaj mieli zaplanować ustawienie meczu pomiędzy Realem Valladolid a Valencią. Dodajmy, że od wyniku tego pojedynku zależało to, czy „Nietoperze” zajmą w tabeli LaLiga czwarte miejsce i tym samym awansują do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Zgodnie z ustaleniami dziennikarzy „El Mundo”, były zawodnik Realu Madryt miał spotkać się z Borją Fernándezem, ex-kapitanem Realu Valladolid, dwa dni przed meczem w jego barze. To wówczas postanowiono, że piłkarze Valencii strzelą w każdej połowie po jednym golu.
Następnie zawodnik, który zawiesił piłkarskie obuwie na kołku wraz z końcem sezonu, miał spotkać się z kilkoma kolegami z zespołu i nakłonić ich do czynnego udziału w procederze. Z tego tytułu 38-latek otrzymałby minimum 50 tysięcy euro. Ostatecznie, jak wynika z nagrania rozmowy Carlosa Arandy zarejestrowanego przez policję, zgody udzieliło w sumie siedmiu piłkarzy Realu Valladolid. Dodajmy, że mecz zakończył się wynikiem 0-2, a gole dla „Nietoperzy” padły w 36. i 52. minucie.
Według wstępnych ustaleń żaden z piłkarzy Valencii nie miał pojęcia o całej sprawie.
Trzeba też podkreślić, że klubom nic na ten moment nie grozi, bo karze poddane mają zostać jedynie konkretne odpowiedzialne za proceder osoby.