Skrzydłowy trafił do Barcelony w zeszłym roku i nominalnie miał pełnić rolę następcy Neymara. Bardzo szybko gracz doznał jednak poważnej kontuzji, a później na jaw wyszło jego złe prowadzenie się oraz problemy z aklimatyzacją. W obecnym sezonie miało być już inaczej, ale zawodnik wciąż nie może wywalczyć miejsca w składzie, na co wpływ ma choćby dobre wejście do drużyny Arthura i przesunięcie Philippe Coutinho na skrzydło.
Przed ostatnim meczem „Barçy” w Lidze Mistrzów z Interem były piłkarz Borussii Dortmund miał się spóźnić spóźnić na odprawę i zdaniem katalońskiego radia „RAC1” przelało to czarę goryczy. Ekipa z Camp Nou ma już dość zachowania Francuza i planuje się go pozbyć przy najbliższej możliwej okazji, by móc odzyskać jak największą część wydanej kwoty (105 milionów plus 43 miliony w formie bonusów).
Działacze „Blaugrany” już w czwartek zaczęli poszukiwania potencjalnych chętnych na zakup gracza. Wśród zainteresowanych znajduje się między innymi Arsenal, lecz nie rozpoczęto jeszcze rozmów. Niemniej jednak dziennikarze wspomnianego źródła są przekonani, że dni 21-latka w Barcelonie są już w zasadzie policzone.
Zgoła inne informacje podaje jednak dziennik „Sport”. Z tego źródła dowiadujemy się, że... Barcelona pod żadnym pozorem nie zamierza sprzedawać zawodnika już w styczniu. Co więcej, jego sytuacja w klubie ma się ostatnimi czasy poprawiać, a zarówno sztab szkoleniowy, jak i zarząd miały się uzbroić w sporą dozę cierpliwości.
Klub zdaje sobie sprawę z problemów, które przechodził piłkarz po transferze i wykazuje pełną wyrozumiałość, zwłaszcza że widać stopniowe postępy. „Sport” twierdzi, że zachowanie wychowanka Stade Rennais wciąż jest dalekie od oczekiwanego, ale „Duma Katalonii” zdaje sobie sprawę, iż Dembélé nie jest w stanie nabyć pewnych cech z dnia na dzień.