Do zdarzenia doszło w 76. minucie spotkania, w którym ostatecznie 1:0 wygrali goście z Londynu. Pozyskany ze Slavii Praga pomocnik od początku nie miał szczęścia, bo najpierw jego gol z pierwszej połowy meczu nie został uznany z powodu minimalnego spalonego, a potem musiał opuścić boisko z zakrwawionym obliczem.
"Kolejne kilka szwów na mojej twarzy do kolekcji. Nigdy się nie poddam, z żadnego powodu. To wspaniałe zwycięstwo. Nie bójcie się o mnie, ciągle żyję!" – napisał w mediach społecznościowych piłkarz kilkadziesiąt minut po końcowym gwizdku arbitra.
Z takiej postawy na pewno zadowolony jest trener West Hamu David Moyes, który nie wie jeszcze, czy umieści Czecha w składzie zespołu na czwartkowy mecz w Lidze Europy.
– Z Tomasem wszystko w porządku, ale te szycia na pewno nie były przyjemne. Na drugi dzień chirurg plastyczny przeszył mu jeszcze wargę. Miał więc szwy na całej twarzy, na ustach, nad nosem.. – zdradził szkocki szkoleniowiec na konferencji prasowej.
- Powiedział mi, że chce grać z Genkiem w czwartek. Będę musiał zdecydować, czy dać mu grać, czy odpocząć, ale z powodu samego tego urazu przerwa w grze nie jest konieczna. Powiedziałem Tomášowi, żeby spojrzał na moje brwi. Te też wycierpiały sporo podczas mojej kariery środkowego obrońcy. Czego go jeszcze wiele szyć, zanim wejdzie na mój poziom – żartował Moyes.
West Ham po dwóch zwycięstwach prowadzi w swojej grupie Ligi Europy. Trzy punkty zdobyte w weekend w meczu z Evertonem pozwoliły z kolei drużynie z Londynu awansować na siódme miejsce w tabeli Premier League.
Tomáš Souček wystąpił jak dotąd we wszystkich spotkaniach w obu tych rozgrywkach i strzelił dwa gole.