Sebastian Steblecki kilerem Śląska Wrocław. Górnicy wrócili na powierzchnię ziemi

fot. Transfery.info
Redakcja
Źródło: Transfery.info

Biegać, walczyć i na koniec wydrzeć zwycięstwo. W ten sposób powinien grać każdy zespół walczący o utrzymanie i dziś tak grającego Górnika oglądaliśmy na stadionie w Zabrzu.

Cztery kolejki do końca sezonu to najlepszy moment na to, aby wznieść się na wyżyny własnych umiejętności i ostatni raz włączyć się do walki utrzymanie. Górnik Zabrze ciągle zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i chociaż do bezpiecznego miejsca brakuje tylko dwóch punktów, to tylko zwycięstwa zapewnią mu spokojne utrzymanie w ekstraklasie. Oczywiście, zawsze można liczyć na matematykę, ale zanim w ruch poszłyby liczydła, najpierw zawodnicy Jana Żurka musieli stworzyć ruch pod bramką przeciwnika.

Okiełznać Hiszpana

Zwłaszcza, że ostatnia pozycja Górnika w tabeli ekstraklasy jest myląca, o czym przekonało się Podbeskidzie Bielsko-Biała i Jagiellonia Białystok. Zabrzanie w ostatnim czasie poprawili swoją grę. Po odsunięciu od pierwszego zespołu Łukasza Madeja, Pawła Golańskiego i Macieja Korzyma 14-krotny mistrz Polski powoli powstaje z kolan. Zawodnicy w końcu zaczęli podchodzić do swojego zawodu na poważnie, wszyscy pracują na całym boisku, co szybko przełożyło się na lepszą grę w defensywie (dwa mecze z rzędu bez straconej bramki), a jedynym minusem jest skuteczność ich napastnika.

Bez dwóch zdań w kadrze Górnika brakuje klasowych zawodników. Wielokrotnie o tym problemie na łamach mediów rozprawiały legendy tego klubu. – Nie czarujmy się, ten zespół jest przeciętny. Nie oczekuję od niego cudów, ale jeśli chce się utrzymać, musi wygrywać – zaznacza na łamach „Przeglądu Sportowego” Włodzimierz Lubański. W tej samej gazecie w podobnym tonie wypowiada się Jan Banaś. – Żal patrzeć na tę drużynę. Doszło do tego, że ósme miejsce w lidze to wielkie, i tym razem nieosiągalne, marzenie – mówi legenda Górnika. Chociaż w kontekście zabrzan ciężko mówić o grupie mistrzowskiej, to zdecydowanie piłkarzy Jana Żurka stać na utrzymanie w elicie. Tylko czy do bólu nieskuteczny Jose Kante będzie w stanie odblokować się akurat ze Śląskiem Wrocław, które w ostatnim czasie należy do najlepiej grających drużyn w całej stawce? 

Turbokozak

Po końcowym gwizdku sędziego okazało się, że Jan Żurek w czwartek prawdopodobnie wykupił cały nakład „Przeglądu Sportowego” i w ramach przygotowań do meczu kazał wkuć na blachę słowa Lubańskiego i Banasia. Jego podopieczni lepiej weszli w to spotkanie i zaraz po wejściu na antenę – przez pierwsze 10 minut na antenie Eurosportu 2 widzowie oglądali końcówkę wyścigu kolarskiego – strzelili pierwszą bramkę. Zabrzanie grali tak jak przyzwyczaili do tego w ostatnim czasie: aktywnie w pierwszej połowie, w której częściej atakowali bramkę przeciwnika i zostawiali bardzo mało miejsca rywalom. Można tylko gdybać, czy jeśli obie połówki zagraliby w ten sposób, wtedy obyłoby się bez nerwów?

Choć gospodarze swoją grą zaskoczyli nas tylko w doliczonym czasie gry (samotny rajd Sebastiana Stebleckiego zakończony golem na wagę zwycięstwa), to nie popisali się podopieczni Mariusza Rumaka. Wrocławianie przez cały mecz nie byli w stanie przedrzeć się przez szczelny mur zabrzan i praktycznie nie oglądaliśmy koronkowych akcji rozpoczynanych przez Ryotę Moriokę. Nie popisała się również formacja obronna, która dopuściła do strzału Stebleckiego, a atak lidera „Turbokozaka” bardziej przypominał szarżę ułańską niż skomasowany atak kompanii. 

Zobacz również

Zobacz ostatnie transfery Napastnik Wisły Kraków nie zapomniał o jej byłym trenerze po triumfie w Pucharze Polski Alan Uryga skomentował zwycięstwo w finale Pucharu Polski „Wisła Kraków polskim Bayerem Leverkusen”. Ta statystyka idealnie to pokazuje Kamil Grosicki po porażce w finale Pucharu Polski Euforia trenera Alberta Rudé. Śpiewał razem z całą trybuną kibiców Wisły Kraków [WIDEO] Prezes Pogoni Szczecin krótko po przegranym finale Pucharu Polski. „Niech udadzą się na emeryturę, niepłatną” To piłkarze Pogoni Szczecin usłyszeli od kibiców po przegranym finale Pucharu Polski „Duży błąd sędziów”. Chodzi o akcję bramkową Wisły Kraków w finale Pucharu Polski

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy