Allan Simonsen - piłkarz ,,zastrzelony” podczas meczu z Polską

2022-04-25 16:24:08; Aktualizacja: 2 lata temu
Allan Simonsen - piłkarz ,,zastrzelony” podczas meczu z Polską Fot. YouTube
Patryk Krenz
Patryk Krenz Źródło: Transfery.info

Duńczyk Allan Simonsen nie miał łatwego zadania podczas meczu eliminacji Mistrzostw Świata 1978 z Polską. Osamotniony w ataku, szczelnie kryty przez obronę rywala, a do tego jeszcze ten snajper czyhający na niego w pobliżu stadionu...

Jens Okking a.k.a. ,,Skytte” był złym człowiekiem. Wprawnym zabójcą, który wedle własnych, mocno wypaczonych idei zabijał wpływowych ludzi. W ten sposób chciał on zwrócić uwagę społeczeństwa na zagrożenie, które wynika z produkcji broni jądrowej. Oczywiście, motywacje Okkinga można uznać za słuszne - gorzej z czynami, które popełnił. Politycy, biznesmeni i Allan Simonsen, bardzo popularny w latach siedemdziesiątych piłkarz - wszyscy zastrzeleni z karabinu snajperskiego. Jednak spokojnie, to tylko film.

Świat futbolu kilkukrotnie już romansował z kinematografią. Zwykle romanse te ograniczały się do małych, nic nie wnoszących, epizodów (cameo). Znany piłkarz pokazuje swoją znaną twarz, wypowiada ze dwa słowa i voilà - ludzie są zachwyceni. Tak było na przykład w Asteriksie z 2008 roku, w którym Zinedine Zidane grał kuzyna Numérnabisa - architekta samej Kleopatry.

Istnieją też oczywiście teksty kultury, podchodzące do tej sprawy ciut ambitniej.

Tutaj warto wspomnieć o serii filmów ,,Goal”. O ile trzecia, ostatnia część to zła produkcja pod każdym względem, tak dwie poprzednie są przyjemnymi, z perspektywy czasu lekko głupkowatymi, filmami. Seria ta skupia się na losach Santiago Nuneza, chłopaka, który robi karierę w światowym futbolu i gra dla Newcastle i Realu Madryt. Imponujący jest fakt, że w filmie tym ujrzymy kilkunastu prawdziwych piłkarzy. Dla młodego fana piłki w czasach drugiej ery ,,Galacticos” była to bardzo ekscytująca produkcja.

,,Skytten” (w Polsce ,,Strzelec wyborowy”), w którego obsadzie występuje tylko jeden piłkarz, to zupełnie inna produkcja. Akcyjniak z 1977 roku, który porusza poważne tematy - zły na destrukcyjne społeczeństwo człowiek, chcąc zamanifestować swoje racje, morduje znanych ludzi. Duński film nie zalicza się do świetnego kina, ale ma w obsadzie popularnego w tamtych czasach piłkarza, Allana Simonsena. Byłego zawodnika Borussii Mönchengladbach i FC Barcelony.

Franz Ernst, reżyser filmu wpadł na bardzo ciekawy sposób na wykorzystanie Simonsena w swoim dziele. Piłkarz otrzymał rolę ofiary snajpera, granego przez Jensa Okkinga, a scena jego filmowego mordu została ukazana w zaiste ciekawy sposób.

1 maja 1977 roku. Mecz eliminacyjny do Mistrzostw Świata. Dania gra u siebie z kadrą Polski, prowadzoną przez Jacka Gmocha. Polscy obrońcy szczególną uwagę poświęcają napastnikowi rywala – właśnie Simonsenowi. Jak się okazuje jeszcze ktoś, obserwuje z uwagą atakującego. Snajper jest niedaleko stadionu Idratsparken, ma świetny widok na swoją ofiarę.

Pierwszy strzał, co zaskakujące, chybił - trafił między Simonsena a Żmudę. Ci nawet nie reagują. Chwilę później Duńczycy wykonują rzut rożny. Wysoko zagrana piłka, do której najwyżej skacze najlepszy piłkarz reprezentacji ,,Czerwono-Białych”. Niestety nie dosięgnął, upadł z impetem bez kontaktu z rywalem. Tym razem zabójca trafił. Do Simonsena podbiegają szybko zawodnicy i sędzia. Wszyscy są zaniepokojeni. Po kilkunastu sekundach Duńczyk wstaje i kontynuuje grę. Cięcie, scena odegrana wzorowo.

Szkoda tylko, że o filmowym kontekście tego wydarzenia wiedział jedynie Simonsen, a już nie reszta piłkarzy i sędzia. Ich zaniepokojenie o stan zdrowia Duńczyka jest autentyczne.

Jak się okazało, przed spotkaniem z Polską ówczesny piłkarz ,,Źrebaków” z Mönchengladbach został poproszony przez reżyserów filmu Franza Ernsta i Toma Hedegaarda o udawanie martwego. Scenarzystom zależało na użyciu w produkcji autentycznego nagrania, które zwiększyłoby immersję całego przedsięwzięcia. Simonsen spisał się świetnie i upadł w iście pompatyczny sposób. W postprodukcji na obraz nałożono efekt celownika i przekonująca scena była gotowa.

Sporym rozczarowaniem może być fakt, że Simonsen żadnej statuetki od Akademii Filmowej za swój aktorski popis nie dostał. A szkoda, bo jakby nie patrzeć tchnął w futbol troszeczkę teatralnego ducha.

W roku, w którym ,,The Skytten" zadebiutował w kinach (1977) duński napastnik otrzymał Złotą Piłkę. Dwa lata później trafił do Barcelony. Liga hiszpańska kojarzy się wielu osobom z miękką grą i wymuszonymi faulami. Czy Simonsen nauczał swej elegancji, objawiającej się przy kontakcie z murawą, na Półwyspie Iberyjskim? Do dzisiaj tego nie wiadomo.

Allan Simonsen w drugiej połowie lat siedemdziesiątych był wyróżniającą się postacią w światowym futbolu. Po eksplozji talentu w duńskim Velje Boldklub został zakontraktowany przez Borussię Mönchengladbach. W klubie z północnej Westfalii przeżywał zdecydowanie najlepszy okres w całej karierze, stając się czołową postacią całej ligi. Trzy mistrzostwa Niemiec, Puchar Niemiec, a do tego dwukrotny tryumf w Pucharze UEFA. Swój wyśmienity okres na niemieckiej ziemii ukoronował otrzymaniem statuetki dla nalepszego piłkarza globu. Simonsen, co oczywiste, stał się rozchwytywany przez wielkie marki.

Najbardziej zdeterminowana w kwestii kupna Duńczyka okazała się Barcelona i tam napastnik kontynuował swoją karierę. W Katalonii nasz bohater spędził cztery niezbyt imponujące sezony, okraszone zdobyciem tylko Pucharu i Superpucharu Hiszpanii. Statystyki indywidualne Simonsena również znacznie pogorszyły się. Wraz z przyjściem Diego Maradony do Barcelony zrobiło się ciasno - limit dla obcokrajowców został przekroczony, a więc zarząd klubu postanowił rozstać się z duńskim atakującym.

Ten trafił do... drugoligowego Charltonu Athletic, szukając większego luzu i mniejszej presji niż na Camp Nou. Londyński klub, jak się okazało miał poważne problemy z opłacaniem pensji swojej nowej gwiazdy, więc już po kilku miesiącach Simonsen znowu szukał pracodawcy.

Ostatecznie Allan Simonsen odrzucił oferty renomowanych klubów, aby trafić w miejsce, gdzie wszystko się zaczęło - Velje Boldklub. W macierzystym klubie grał już do końca kariery.

Miłość do futbolu była jednak zbyt duża - Duńczyk postanowił zostać trenerem. Niestety był to nieudany etap życia byłej gwiazdy. Po fatalnym okresie za sterami ukochanego Velje, prowadził jeszcze reprezentację Wysp Owczych i Luksemburga. Ostatni wpis w jego trenerskim CV to duńska, drugoligowa Fredericia.