Aż chciałoby się, żeby to oni walczyli o LM

2016-07-25 21:19:26; Aktualizacja: 8 lat temu
Aż chciałoby się, żeby to oni walczyli o LM Fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek Źródło: Transfery.info

Dwa zwycięstwa w Ekstraklasie, dwaj rywale odprawieni z kwitkiem w eliminacjach Ligi Europy... Zagłębie Lubin to bez wątpienia największy wygrany początku sezonu. Najlepsze jest to, że nie ma w tym żadnego przypadku.


Zagłębierozegrało w tym sezonie już sześć spotkań. Najgorsze byłopierwsze, ze Sławiją Sofia. Piłkarze Piotra Stokowca od samegopoczątku prezentowali się o wiele lepiej od Bułgarów, ale nieprzełożyło się to na wynik. Brakowało skuteczności, najbardziejKrzysztofowi Piątkowi. Bezradność pod bramką o wiele słabszegorywala w końcu się zemściła. W samej końcówce błąd popełniłAleksandar Todorovski i to Sławija wygrała 1:0.

Chwilęprzed rozpoczęciem rewanżu niektórzy pewnie zastanawiali się czyZagłębie nie wyleci z hukiem z europejskich pucharów. Wszelkiewątpliwości zostały jednak rozwiane. Lubinianie szybko wyszli naprowadzenie, a po przerwie wypunktowali rywala, dorzucając jeszczedwa trafienia. Pokonanie Sławiji oczywiście nie było jakimświelkim wyczynem, chociaż bęcki, jakie dostali od Macedończykówpiłkarze Cracovii na pewno zwiększyły wartość awansu.

Jeszczewiększą miało jednak wyeliminowanie Partizana Belgrad. Rywala owiele bardziej utytułowanego i silniejszego na papierze. W pierwszymmeczu do lubinian uśmiechnęło się szczęście, bo Martina Polačkadwukrotnie ratowała poprzeczka, ale mieli też swoje sytuacje. Aprzez większą część drugiej połowy grali przecież w osłabieniupo czerwonej kartce Michala Papadopulosa. Skończyło się na 0:0,podobnie jak w rozgrywanym w Lubinie rewanżu. W nim Zagłębieprezentowało się jeszcze lepiej. Zagrało bez żadnych kompleksów.Bohaterem karnych został Polaček, który zatrzymał uderzenie zjedenastu metrów Nemanji Mihajlovicia.

Międzyspotkaniami z Partizanem Zagłębie mierzyło się z Koroną Kielce.Lubinianie kompletnie popsuli ekstraklasowy debiut nowemu trenerowikielczan, Tomaszowi Wilmanowi. Cztery bramki w pół godziny to byłnokaut. Zaczął jeden Piątek, skończył drugi, a w międzyczasiedo siatki trafili jeszcze Krzysztof Janus i Maciej Dąbrowski. Zerosłabych punktów. Aż strach pomyśleć co by było, gdybylubinianie w pewnym momencie lekko nie spuścili z tonu.

Wostatnim spotkaniu z Lechem może nie było takiego festiwalu i topoznaniacy stworzyli sobie więcej sytuacji, ale triumfowałoZagłębie. Lubinianie z zimną krwią potrafili wykorzystać błędyrywala w obronie. Sami znowu zagrali na zero z tyłu, a to oznacza,że w dotychczasowych spotkaniach stracili tylko jedną bramkę.



-Mentalnie, fizycznie, organizacją gry przewyższaliśmy rywala.Poradziliśmy sobie z presją - przyznał po dwumeczu z Partizanemtrener Stokowiec. W zasadzie wypunktował wszystko to, dzięki czemujego drużyna jest teraz na fali. Szczególnie imponujeprzygotowaniem fizycznym. Co prawda za „Miedziowymi” dopierocztery mecze w pucharach, ale przecież w poprzednich latach sporodrużyn narzekało na występy co trzy dni już na tym etapie.Organizacja gry? W poczynaniach lubinian nie ma żadnego przypadku.Każdy wie za co jest odpowiedzialny i co ma w danym momencie robić.Rywale są świetnie rozpracowani. Jeśli chodzi o sferę mentalną,trener Stokowiec na każdym kroku podkreśla świetną robotę, jakąwykonuje z drużyną psycholog Paweł Habrat.

Panowiewspółpracują ze sobą już od kilku sezonów. Sam Habrat twierdzi,że kluczem do wszystkiego jest świetna grupa ludzi, która spotkałasię w Lubinie. Coś w tym jest, bo Zagłębie nie jest już zlepkiemindywidualności, które trafiały wcześniej na Dolny Śląskgłównie po to, żeby nieźle zarobić. Widać, że ci piłkarzechcą odnosić sukcesy. Sezon w I lidze zrobił swoje. Wiele rzeczyzostało uporządkowanych, o co zadbał sam Stokowiec. Bez wątpieniacichy bohater.

Wyniki odnoszone przez Zagłębie kompletnienas nie dziwią. Nie mówimy przecież o ekipie, która nagle zaczęłazachwycać swoją grą. Lubinianie już w poprzednim sezonie pokazalina co ich stać. W rundzie wiosennej prezentowali najlepszą piłkęw Ekstraklasie. Skutecznie łączyli ładną grę z wynikami. Wkońcowym rozrachunku stracili tylko pięć punktów do Legii. Widaćw tym wszystkim ciągłość. Zagłębie zgromadziło w tym rokukalendarzowym najwięcej "oczek" ze wszystkich ekstraklasowych ekip.Więcej od Legii. Aż chciałoby się, żeby to lubinianie walczyliteraz o Ligę Mistrzów.  

Największą cegiełkę dodobrych wyników w poprzednim sezonie dołożył Filip Starzyński.Po zakończeniu rozgrywek wydawało się, że nie ma żadnych szansna pozostanie „Figo” w Lubinie. Działacze Zagłębia stanęlijednak na wysokości zadania i wykładając pół miliona euro,definitywnie wykupili go z Lokeren. W 63. minucie ostatniego meczuprzy Bułgarskiej otrzymaliśmy potwierdzenie, że Starzyński wtrakcie Euro nie zatracił umiejętności. Samo Zagłębie zasłużyłoza to na jeszcze większe brawa, bo w pierwszych meczach potrafiłograć skutecznie bez niego.

Tutaj przechodzimy do kolejnejważnej sprawy, a mianowicie wyrównanej kadry. Wspotkaniu z Koroną trener Stokowiec spokojnie mógł dać odpocząć Ľubomírowi Guldanowi, Łukaszowi Janoszce czy Todorovskiemu. Doszczytu marzeń pewnie daleko, ale szkoleniowiec ma pewien komfort. Wletnim okienku szeregi jego drużyny wzmocnili Daniel Dziwniel iSebastian Madera. Może te transfery nie powalają na kolana, ale sądość przemyślane. Pierwszy wywrze presje na Đorđe Čotrze, któryod jakiegoś czasu gra od deski do deski, a drugi zwiększyrywalizację na środku obrony. To przy potencjalnej sprzedaży doLegii Macieja Dąbrowskiego może okazać się dość istotne.Chociaż wydaje się i tak trzeba będzie tę lukę jakoś wypełnić. 


Wiadomo, że w końcu przyjdzie zadyszka. Tonieuniknione. Ważne, żeby w jej trakcie cierpliwości nie zabrakłodziałaczom z Lubina. - Wspólnie prowadzimy ten klub wedługokreślonej wizji - powiedział ostatnio trener Stokowiec. Oby o tympamiętali, bo to jego postać jest w tej układance kluczowa.